26 marca 2016

Rozdział 30.

Coraz częstsze odwiedziny w Instytucie nie stawały się bynajmniej nudne; wręcz przeciwnie, za każdym razem okoliczności były bardziej niepokojące.
Carly stała oparta o ścianę w korytarzu w Instytucie, czekając na Chrisa, który wpuścił ją do środka i obiecał za pięć minut wrócić z Victorią, bo, jak napomknął, Mike znowu się gdzieś włóczył.

 - Pewnie umówił się z Amandą. – Wzruszyła ramionami. – Spędzają ze sobą ze sobą tyle czasu, że prawie w ogóle nie gadamy.

 - Z kim? – Chris zerknął na nią przez ramię.

 - Z Amandą… - Carly zrobiła nierozumiejącą minę. – Nie mówił wam o niej?

Chris wolno pokręcił głową.

 - Nie… Kto to? Chyba żaden Nocny Łowca, wiedziałbym, gdyby ktoś przybył. – Zmarszczył brwi. - Podziemna?

Carly zmieszała się, zarówno z zakłopotania, jak i z gniewu. Tak trudno było mu przypuścić, że Nocny Łowca mógłby się spotykać z Przyziemną?

 - Nie, ona jest normalna – odrzekła, kładąc nacisk na ostatnie słowo.

Chris zrobił głupią minę.

 - Ale przecież Nocni Łowcy… - przerwał i westchnął, po czym wywrócił oczami. – A, tobie 
chodzi o Przyziemnych…

 - Tak. A co w tym złego? – obruszyła się.

 - Niby nic... – Zmieszał się. – No wiesz, oni mimo wszystko nie mają anielskiej krwi i tak dalej. Strasznie nudne życie, nic ciekawego. – Machnął lekceważąco ręką.

 - Nie powinieneś być przypadkiem trochę bardziej tolerancyjny? – wypaliła i zatrzymała się na środku korytarza.

Co prawda, rzadko miała okazję porozmawiać z Chrisem, ale do tej pory uważała go za porządnego i zabawnego chłopaka. Jak widać, dopiero zaczynała go poznawać.

 - Co masz na myśli? – spytał, także się zatrzymując. Jego twarz wyrażała zarazem litość i pogardę. – Chodzi ci o moją domieszkę faerie? Dla mnie to tym lepiej. W całości należę do Świata Cieni, a gdybym był takim pół Przyziemnym, przynajmniej pół życia spędziłbym poza Instytutem. Nie, żebym miał coś do ciebie – dodał, jakby na wszelki wypadek. – Choć mieć Wzrok nie znaczy być Nocnym Łowcą. Idę po Vi – rzucił, po czym odszedł korytarzem.

Carly poczuła się dotknięta, może dlatego, że Chris miał rację. Nie mogła udawać, że jej życie jest takie same jak ich, jakkolwiek ekscytujące i wspaniałe mogłoby się wydawać. Choć z drugiej strony, walka z demonami i pilnowanie porządku w świecie „zwykłych” ludzi było na pewno niebezpieczne, a to nie była tylko bajka albo opowieść, o której można przeczytać w książce. To była rzeczywistość, a ona nie mogła nic poradzić na to, że była tylko dziewczyną ze Wzrokiem…

„Tylko?” pomyślała nagle. I tak miała więcej od normalnych ludzi. Ona przynajmniej miała możliwość dostrzegania tego świata i życia w nim.

To była rzeczywistość.

 - Chris kazał mi oddać moją koszulkę, rozumiesz to? - dobiegł ją głos Victorii, jeszcze zanim zdążyła ją zobaczyć. - Uznał, że to kradzież i nie przystoi to Nocnemu Łowcy.
Carly wstała i uścisnęła przyjaciółkę, przez jej ramię dostrzegając Chrisa z pochmurną miną.

 - Gdybyśmy mieli nasze Znaki po to, żeby kraść, nie mielibyśmy prawa uważać się za lepszych od Przyziemnych - prychnął.

 - Tylko ty się uważasz za lepszego - odpaliła Victoria, rzucając mu wkurzone spojrzenie przez ramię.

Carly stała zdziwiona. Jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło oglądać ich kłótni. Choć, znając temperament Victorii podejrzewała, że nie mógł być to pierwszy raz. Zresztą Chris także wyglądał na zaciętego.

Victoria chwyciła ją za ramię i poprowadziła szybkim krokiem przez korytarz.

 - Opowiedziałam jej już wszystko co wiedziałam, ale i tak znając życie będzie cię męczyć. – Skrzywiła się. – To co zaszło wystarczyło, żeby wezwać Clave. Wampiry oficjalnie i jawnie złamały Porozumienia, napadając na nas, co daje Clave prawo do interwencji.

 - Interwencji? – powtórzyła Carly, próbując nadążyć za Victorią.

Dziewczyna zerknęła na nią i zwolniła kroku. Uśmiechnęła się krzywo.

 - No wiesz, wiele hałasu, wezwanie do Idrisu, mnóstwo problemów i w razie konieczności skopanie paru wampirzych tyłków. Nic, czego nie było do tej pory.

Stanęły przed drzwiami gabinetu Louise i Victoria z westchnieniem zapukała, a raczej załomotała do drzwi. Najwyraźniej nie podobał jej się fakt, że nie mogła gdzieś wejść bez czyjegoś pozwolenia.
Po chwili drzwi otwarły się i stanęła w nich Adlercross z twarzą niewyrażającą żadnych emocji. Otworzyła szerzej drzwi, by dziewczyny mogły wejść i zanim zdążyła je domknąć, przez szparę prześlizgnął się Chris. Louise uniosła tylko brwi, ale nie skomentowała jego przyjścia, pozwalając mu zostać. Usiadła na krawędzi biurka, wskazując krzesło.

 - Usiądź – zwróciła się do Carly.

Odmówiła potrząsając głową.

 - Nie, dziękuję, wolę postać.

Adlercross wzruszyła ramionami, po czym zwróciła się do Chrisa, jakby nigdy nic:

 - Gdzie jest młody Nightgrow? Po raz kolejny opuścił trening. – Louise obrzuciła chłopaka bacznym spojrzeniem, nie zważając na znaczące chrząknięcie Victorii. – Cały czas miga się od obowiązków.

 - Mike się nie miga – zaprotestował Chris, prostując się.

 - To może w takim razie mi powiesz, gdzie jest w tej chwili? Jakoś nie zauważyłam go nigdzie w Instytucie.

Chris zacisnął wargi, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie miał pojęcia, gdzie przebywa Mike. W końcu dopiero dzisiaj dowiedział się, że jego przyjaciel się z kimś spotyka.
Adlercross pokiwała głową, jakby potwierdzając swoje obawy.

 - Więc tyle znaczy związek parabatai w dzisiejszych czasach. Twoje obowiązki…

 - Doskonale wiem, co oznacza związek parabatai. Składałem przysięgi. – Pociągnął za kołnierz koszulki, ukazując czarny, zawiły Znak. – Ale parabatai oznacza też wzajemne zaufanie. Gdyby Mike miał kłopoty, powiedziałby mi.

 - A gdyby nie miał takiej okazji? Gdyby coś mu się stało, ty byłbyś za to odpowiedzialny.

Przez chwilę oboje mierzyli się wzrokiem, a cisza w pokoju napełniła się napięciem. Po chwili jednak Chris uciekł spojrzeniem w kierunku swoich stóp i mruknął:

 - Dopilnuję, żeby to był ostatni raz.

 - Tego oczekiwałam – odparła Adlercross, po czym w końcu odwróciła głowę w kierunku Carly, która stała ramię w ramię z Victorią przytupującą niecierpliwie nogą. – Jednak nie jesteśmy tutaj, by omawiać niesubordynację Nightgrowa. Musimy rozwiązać twój problem.

Zabrzmiało to, jakby oskarżała Carly o bycie tym problemem. Dziewczyna zmarszczyła brwi i zapytała:

 - W jaki dokładnie sposób?

 - Clave zostało powiadomione o obecnej sytuacji. Wyślą kilku Nocnych Łowców, którzy zostaną oddelegowani do sprawy. Wampiry otrzymają zarzut ataku na Przyziemnego w miejscu publicznym, oprócz tego dojdzie jeszcze zastraszanie i tak dalej. Chyba nie muszę wymieniać. – Spojrzała sponad okularów na Carly.

 - I co, niby posłuchają i zaczną się dobrze zachowywać? – prychnęła. – Mocno wątpię.

 - Nie znasz potęgi Nocnych Łowców i Clave. – Louise uśmiechnęła się lekko. – Jeżeli kolejne ostrzeżenia nie poskutkują, mamy prawo ich wygnać z miasta lub w inny sposób wymierzyć karę. Do tego czasu trzeba ci zapewnić odpowiednią ochronę. Z ostatnich wydarzeń jasno wynika, że to ty jesteś ich celem.

 - My się tym zajmiemy – oznajmiła Victoria, robiąc niezidentyfikowany ruch ręką. – Już od pewnego czasu to robimy, a i można to potraktować jako część treningu…

 - Nie – zaprotestowała Adlercross.

 - Ale… - Victoria nie miała zamiaru dać się uciszyć.

 - Powiedziałam „nie”. Nie jesteście wykwalifikowanymi Nephilim i nie macie odpowiedniego wyszkolenia, żeby się tym zająć.

 - W takim razie kto inny? – oburzyła się Victoria.

 - Mogę cię zapewnić, że znajdziemy godne zastępstwo.

 - Przepraszam bardzo, ale ja chyba też mam coś do powiedzenia w tej sprawie – wtrąciła się Carly. Chwyciła się pod boki i powiedziała: - Muszę napomknąć, że oprócz tego całego… - zrobiła okrężny ruch ręką, jakby chcąc ogarnąć nią całe pomieszczenie - …bałaganu, mam także swoje własne, normalne życie. I nie życzę sobie być cały czas obserwowana. Istnieje chyba coś takiego jak prywatność, prawda? – spytała zgryźliwie.

Sztywność i profesjonalność Louise Adlercross działały jej na nerwy. Czy ona sama z siebie tak wszystko utrudniała, czy to wszystko było zaplanowane?

 - Rozumiem, że chcesz w ten sposób całkowicie zrezygnować z naszej ochrony? – spytała 
Adlercross. – No cóż, to wyjątkowo głupie z twojej strony, jako że jesteś Przyziemną.

Nie wypowiedziała ostatniego słowa z pogardą ani obojętnością, ale Carly i tak się poczuła jak uderzona.

 - To nie moja wina, że urodziłam się pośród normalnych ludzi! – wybuchnęła.

 - Ależ oczywiście, że nie. Dlatego Instytut proponuje ci pomoc, której ty najwyraźniej nie chcesz.

Carly wzdrygnęła się. Myśl, że ktoś mógłby ją śledzić, podążać za nią, słuchać jej rozmów i oglądać ją podczas jej prywatnych, własnych chwil wywoływała w niej chęć wymiotowania. Nie chciała, by ktokolwiek miał do tego dostęp.

 - Naprawdę nie ma innego sposobu? – spytała. – Nie ma żadnej opcji, żebym mogła sobie z tym poradzić? – Widząc sceptyczne spojrzenie kobiety, dodała szybko: - Nie chodzi mi o walkę, tylko coś bardziej w stylu ukrycia się.

 - Musiałabyś wyjechać, dopiero wtedy cokolwiek mogłoby się udać. Dzieci Nocy także mają kontakty, które ułatwiłyby im poszukiwania.

 - Nie chcę uciekać. Tu jest moje życie, wszystko.

 - Tylko mówię. – Louise wzruszyła ramionami, obeszła biurko i usiadła na krześle za nim. – 
W takim razie obawiam się, że nasze możliwości są mocno ograniczone.

 - Ale przecież jest sposób – odezwała się Victoria.

Wszyscy spojrzeli na nią pytająco. Dziewczyna nie zmieszała się, tylko popatrzyła na nich ze zdziwieniem.

 - No co? To chyba raczej oczywiste, nie? Carly może zostać jedną z nas. Nocną Łowczynią.

Victoria rzuciła Carly entuzjastyczny uśmiech, jakby wszystkie problemy właśnie się rozwiązały i nikt nie był zagrożony. Carly stała jednak zszokowana, ale nie absurdalnością tego pomysłu. Sama przecież od czasu do czasu cicho marzyła o czymś takim, bo kto by tego nie chciał? Być szybszym, silniejszym, mocniejszym, żyć w świecie ryzyka, niesamowitym i pełnym niebezpieczeństw, ale także możliwości. Bardziej zdziwiło ją to, że ktoś inny pomyślał o tym, iż ona mogłaby być Nocnym Łowcą. Czy Victoria uważa, że się do tego nadaję?, pomyślała. I skoro to zaproponowała, to chyba chce, żebym spróbowała?

 - Nie ma mowy – przerwał ciszę Chris. – Nie.

Victoria rzuciła mu wkurzone spojrzenie.

 - Wydaje mi się, że nie masz w tej kwestii nic do powiedzenia – odwarknęła. – To decyzja 
Carly, prawda? – spytała Louise.

Adlercross przyglądała się Carly z namysłem, przez co dziewczyna poczuła się mała. Wyprostowała się, próbując wyglądać na pewniejszą siebie, niż była w rzeczywistości.

 - Tak, to rzeczywiście zależy od niej. Jest w odpowiednim wieku, a także ma Wzrok, przez co jej szanse na przeżycie znacznie wzrastają.

 - Przeżycie? – spytała Carly z osłupieniem.

 - Tak, przeżycie – odezwał się Chris. – Gdy jakiś Przyziemny pije z Kielicha Anioła podczas rytuału przystąpienia, może okazać się niegodnym kandydatem do tego zaszczytu i przez to umrzeć. – Wbił w Carly twardy wzrok. – Myślisz, że Mike by pozwolił na coś takiego?

 - Mike nie ma tu nic do gadania! – oburzyła się Victoria, stając przed Carly, jakby próbując ją obronić przed realiami. – On nawet nie wie co się dzieje.

Carly w duchu przyznawała jej rację, jednak była coraz mniej pewna. Ryzykować życie, żeby zostać Nephilim? To nie przesada?
Nie, szepnął jakiś głosik w głowie. Jesteś silna, dasz radę, mówił.
I Carly mu uwierzyła.

 - Chris, rozumiem, że próbujesz mówić w imieniu Mike’a, ale jego nawet tu nie ma, żeby się zainteresować – powiedziała gorzko.

 - No to dajmy mu czas na obeznanie się z sytuacją! Przecież to on cię w to wszystko wciągnął, ja nie chcę w przyszłości go pocieszać, kiedy weźmiesz o łyk za dużo z Kielicha – odciął.

 - Mike nie ma tu nic do gadania – powtórzyła Vi, kręcąc głową. – To i tak decyzja Carly.

Louise odchrząknęła, a ich trójka przypomniała sobie, że w pomieszczeniu jest ktoś jeszcze.

 - Pamiętaj, że musisz wiedzieć, na co się piszesz. To nie jest beztroska zabawa. To ryzykowanie życia, aby ochronić tych, którzy tego nie potrafią. Ukrywanie się. Niebezpieczeństwo, realne niebezpieczeństwo.

Carly skinęła głową. Zdawała sobie z tego sprawę.

 - Nie możesz podjąć tej decyzji nagle – kontynuowała, patrząc na nią sceptycznie. – Musisz to przemyśleć. Kiedy będziesz pewna, że chcesz do nas dołączyć, czeka cię wiele prób. Treningi przygotowawcze, lekcje historii i demonologii, i, co chyba najtrudniejsze pod wieloma względami, decyzja o powiadomieniu rodziny. Niedawno Clave zezwoliło Nocnym Łowcom na kontakt z rodzinami nie należącymi do Nephilim. Ale to rzadkie i trzeba pamiętać, żeby nie nadużywać wspaniałomyślności Clave. Czy to zrozumiałe?

Carly skinęła głową.

 - Nic nie jest zrozumiałe, a przynajmniej nie dla mnie.

Chris i Victoria jako pierwsi zauważyli, że ktoś wtargnął do pokoju. Carly dopiero po kilku sekundach spostrzegła, że wszedł Mike. Teraz stał na jego środku z założonymi rękami i poirytowaną miną.

 - Co to ma być? – spytał.

 - W końcu pan nas zaszczycił, panie Nightgrow? – Adlercorss nawet na niego nie spojrzała, zajęta szukaniem czegoś w szufladzie biurka.

 - Przecież ty nie możesz zostać Nocnym Łowcą! – krzyknął do Carly, nie zwracając uwagi na zaczepkę. – To żadne rozwiązanie. – Potrząsnął głową. – W ten sposób na pewno ataki nie ustaną, wręcz przeciwnie, pewnie wampiry się dodatkowo zezłoszczą.

 - Mike! – zawołała Victoria ze strachem i zdziwieniem malującymi się na jej twarzy. – 
Oszalałeś? Co ty wygadujesz?

Mike ją zignorował. Dalej nieustępliwie wpatrywał się w Carly, która czuła narastającą złość.

 - Miną lata, zanim będziesz mogła się sama obronić, więc to tym bardziej bezsensowne. A przecież my możemy cię chronić, my, bez potrzeby żadnych maskarad i bzdet… Jesteśmy dobrze wyszkoleni, ja jestem dobrze wyszkolony, obronię cię – głos mu się załamał pod wpływem rozpaczy. – Nie będziesz… nie możesz się tak narażać! Możesz umrzeć!

 - To jest moja decyzja – odpowiedziała spokojnie. – Mój wybór. Nie możesz tu przychodzić ot tak i mówić mi, co mogę robić, a czego nie, Mike! Przestałam cię obchodzić, prawda? Nie odzywasz się, nie odbierasz moich telefonów, nie dajesz znaku życia, po czym nagle wparowujesz i próbujesz mną rządzić.

Głos jej uwiązł w gardle, nie mogła dalej mówić. Łzy napłynęły jej do oczu. Ten chłopak wyglądał zupełnie jak Mike, ale w ogóle nie zachowywał się jak on. Gdzie się podział jej najlepszy przyjaciel?

 - Daj spokój – odezwał się Chris. Podszedł do Mike’a i położył mu rękę na ramieniu. – To jej decyzja.

- Skąd w ogóle wiesz, o czym mówimy? Przecież teraz w ogóle nie ma cię tutaj. Coraz rzadziej się widujemy. - Victoria wyglądała na gotową do kłótni. – Nie masz prawa się wyrażać.

 - Odczep się, Vi –warknął Mike. – Odpowiadając na twoje pytanie, stałem za drzwiami. 
Niewiarygodnie sprytne, prawda? – sarknął. - Ale czemu to robicie? Przecież mówię wam, to głupoty.

 - Bo to konieczne, Mike! – odezwała się Carly. – Chcę umieć się obronić, siebie i moich bliskich! Chcę walczyć, a nie jedynie stać z boku i patrzeć, jak się dla mnie narażacie. Nie mogę tak.

 - Ależ oczywiście, że możesz! Przejrzyj na oczy, Carly! Możesz zginąć. Jak myślisz, co się wtedy stanie z twoją rodziną? Wszystko będzie w porządku? – Zacisnął szczękę, jakby samo mówienie w ten sposób sprawiało mu ból. – Nie pozwolę ci na to.

 - Nie musisz, Mike – odparła cicho. – Już zdecydowałam. Chcę zostać Nocnym Łowcą.

Nie patrzyła się na Victorię, Chrisa, ani nawet na Louise. Wpatrywała się w Mike’a równie intensywnie jak on w nią. Przez chwilę toczyli walkę na spojrzenia, po czym jej najlepszy przyjaciel bez słowa szarpnął głową i wybiegł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Dopiero wtedy Carly podniosła głowę i spojrzała na Adlercross.

 - Widzę, że jesteś zdeterminowana. – Z nową ciekawością spojrzała na Carly, przekrzywiając głowę. – To dobrze. Jednak muszę nalegać, żebyś przespała się z tą decyzją. Jak już wspominałam, żadnych wątpliwości. – Wręczyła jej świstek papieru z ciągiem liczb wypisanych eleganckim pismem. – To mój numer telefonu. Wiem, że potrafisz trafić do Instytutu i możesz skontaktować się z nimi, ale tak na wszelki wypadek.

Carly kiwnęła głową, po czym pośpiesznie wyszła z pokoju, nagle ogarnięta chęcią znalezienia Mike’a, potrząśnięcia nim i przemówienia mu do rozumu. Bo przecież wszystko się ułoży, prawda? Dalej będą przyjaciółmi, a Mike zażartuje, powie, że tylko udawał.
Rozglądnęła się po korytarzu, jednak nigdzie nie było widać jego złotej czupryny. Westchnęła cicho i oparła się o ścianę. Z pokoju wyszli Chris i Victoria, popatrzyli po sobie, po czym chłopak mruknął, że poszuka swojego parabatai i odszedł.
Victoria chwyciła ją za rękę i ścisnęła pokrzepiająco.

 - Wszystko okej, Carly. – Uśmiechnęła się. – Będziesz jedną z nas, jeżeli tylko tego chcesz. Nikt nie może cię powstrzymać.

Carly podniosła głowę i uśmiechnęła się słabo, jakby dopiero teraz dotarły do niej wszystkie możliwości.

 - Tak. Zostanę Nocną Łowczynią.

***KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ***

Voilà, na razie to tyle. Mam nadzieję, że nie zawiedliście się na mnie. Że choć odrobinkę podobało wam się to, co znaleźliście pod tym linkiem. Że nie wkurzycie się na mnie, kiedy powiem, że dalsza część będzie pewnie dopiero w wakacje, bo to właśnie mam zamiar wam przekazać. 
Mam w tym roku egzaminy *albo w przyszłym miesiącu, niestety* i czas ruszyć tyłek, żeby coś się uczyć. Przykre, ale prawdziwe. Dlatego na dzień dzisiejszy można powiedzieć, że zawieszam bloga :/ 
Dziękuję tym, którzy czytali to coś, zwłaszcza tym, którzy mi kibicowali. 
A, i w związku z tym – ten ostatni jak na razie rozdział dedykowany jest Patrykowi, który go uratował, tak w skrócie :’)
Kocham!
~~GWMHJ

6 komentarzy:

  1. A ja sobie będę czekać na część II :D
    Powodzenia na egzaminach, trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaintrygowało mnie to, że ona chce zostać Nocnym Łowcą. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. W pozytywnym sensie oczywiście :)

    Czekam na kolejną część.

    Powodzenia na egzaminach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam szlaban, ale włam zrobiłam. Tak. Fajnie, że Carly zostanie Nocną Łowczynią^^ Najbardziej lubię Vi, ale ona też jest spoko ;) Ah, no i powodzenia na egzaminach, oczywiście. Czekam na część drugą i nowe notki, mam nadzieję, że szybko do nas wrócisz :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam się podpisać - standardowo Crystaleth.

      Usuń
  4. Jak dla mnie to Carly jako lowca-niekoniecznie... Traci Darami Aniola...
    Buuuuuuu... Gdzie Darly?!
    Buziaczki! Czekam... Powodzenia w testach, ty tez jestes w 3 gim?!

    OdpowiedzUsuń
  5. To ten, wakacje niedługo, prawda? :D
    Spraw, abym dotarła tutaj w idealnym momencie ;)
    Znalazłam dzięki mojej bratniej shipperce Maleca, rzekłabym mojej parabatai z tego świata ;) Faktycznie, dość ciekawie się zapowiadało i chciało się czytać dalej, Widzę w tym jakiś zamysł, mam nadzieję, że się nie zawiodę :) Najciekawszy dla mnie jest David, no i przeszłość Carly. Podejrzewam, że może mieć w sobie trochę anielskiej krwi.
    Czekam na drugą część :)

    OdpowiedzUsuń