06 grudnia 2014

Rozdział 2

Nadszedł czas na najnowszy rozdział. Tym razem bez wstępu, po prostu jedno – chciałabym wszystkim życzyć jak najwięcej radości i prezentów z okazji Mikołaja, a także WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA MOJEJ MAMY, która zawsze była przy mnie i mnie wspierała, mającej dzisiaj urodziny <3 To tyle J

**************************************

Moment później dostała smsa „Widzimy się w Starbuks”. Trochę zdziwiona, że Mike’a stać na takie rarytasy (niby skarbonkę rozbił, ale znając przyjaciela wątpiła, by uzbierało się tam dużo) krzyknęła do rodziców, że wychodzi i wyruszyła z domu. Starbuks mieściło się niecałe dwie przecznice od jej domu, także daleko nie miała. Doszła szybko na miejsce, ale Mike’a oczywiście jeszcze nie było. Hasło „punktualność” nie mieściło się w jego słowniku. Dotarł dopiero po dziesięciu minutach, w czasie których zdążyła zamówić czekoladę z karmelem, zająć im miejsca i odsłuchać kawałek zespołu Queen. Wszedł jak zawsze uśmiechnięty, a gdy tylko do niej podszedł, zaczął wymachiwać jej przed nosem banknotem dwudziestodolarowym.

 - Okradłeś bank, Mike? – spytała.

 - Choć pewnie nie uwierzysz, takie rzeczy to nie dla mnie. Za dużo szczegółów.

 - W to akurat wierzę, nie martw się.

 - A więc jeżeli naprawdę interesuje cię ta szaleńczo ciekawa historia o sposobie, w jaki zdobyłem taką fortunę to siedź cicho, bardzo ładnie cię proszę. Moja kochana mamuśka, gdy tylko jej oznajmiłem, że wychodzę, zaczęła zadawać standardowe pytania. „Gdzie?”; „Kiedy wrócisz?”; „Z kim?”, a ja na to, że „W kawiarni”; „Nie mam pojęcia”; „Z Carly”. Wyobraź sobie, że po tej ostatniej odpowiedzi bez słowa wcisnęła mi ten piękny banknot i wypuściła z domu. Doszedłem do przykrego wniosku, że uważa cię za bardziej odpowiedzialną osobę ode mnie.

 - Czasami tak bywa, że prawda jest szokująca.

 - Szpilko, to, że moja mama tak myśli, nie znaczy, że podzielam jej zdanie.

 - Życie w kłamstwie ma swoje konsekwencje, ale jak wolisz.

 - W kwestii zabawności tego stwierdzenia nie mogę ci przyznać ani jednego punktu.

 - Bo to było śmiertelnie poważne stwierdzenie. – powiedziała, po czym zaczęła taksować spojrzeniem ludzi siedzących w kawiarni. Od czasu do czasu tak robiła, starając się odkryć, co ludziom chodzi po głowach. Dwa stoliki przed nimi siedziała para, chłopak i dziewczyna w wieku około 18 lat. On wyglądał, jakby dana sytuacja niezbyt mu odpowiadała, ale także, że jest do takich przyzwyczajony. Dziewczyna z kolei wyglądała, jakby miał minąć moment i się rozpłacze.
Zrywają, pomyślała Carly. Dla niej to nie było nic nowego. Przyzwyczaiła się już, bo ludzie w jej liceum ludzie non stop zaczynali ze sobą chodzić lub zrywali. Doskonałym przykładem była Sadie, która poznała Johnny’ego trzy dni temu. W kącie siedział jakiś facet przed trzydziestką, który co rusz zerkał na zegarek. Widocznie na kogoś czekał, a garnitur, laptop i teczka wskazywały, że to ma być spotkanie biznesowe, oczywiście pod warunkiem, że interesant się zjawi. Oprócz nich w kawiarni nie było nikogo, co  raczej nie było zbytnim zdziwieniem, ponieważ pora nie była ani obiadowa, ani odpowiednia do picia wieczornej kawy.
Tymczasem Mike próbował ściągnąć na siebie wzrok kelnerki. Niby się wychylał, przeczesywał włosy czy dyskretnie machał ręką, ale i tak (z punktu widzenia Carly)  wyglądał jak skończony głupek. W końcu, zrezygnowany, udał się do baru, by złożyć zamówienie. Po chwili wrócił, trzymając dwa wielkie puchary lodowe, z pochmurną miną.

 - Mmm… Wyglądają smakowicie. Ale nie za wcześnie trochę? – zerknęła powątpiewająco za okno – od tygodnia padało i wiał zimny wiatr.

 - Raz się żyje! – zawołał, wręczając jej własną porcję. – A teraz wyobraź sobie coś takiego: idę do tej baby za ladą i zamawiam lody z polewą alkoholową, a ona do mnie, czy na pewno mam 18 lat. Czemu ludzie nadal biorą mnie za młokosa? – jęknął.

W sumie nie dziwiła się opinii kelnerki. Mike nie był wysoki, ledwo parę centymetrów wyższy od niej. Do tego dochodziły krótkie blond loczki, skaczące dookoła jego głowy i ciemnoniebieskie oczy z iskierkami rozbawienia. Bonusem była czapka bejsbolówka w kolorach czerwieni i fioletu, zawadiacko przekrzywiona na lewo. Figlarz pierwsza klasa. Obecnie zajadał z takim zapamiętaniem, że pół twarzy miał zamazane lodami. Carly zaśmiała się:

 - A od kiedy zapuszczasz wąsy?

 - Co? Wcale nie zapuszczam…

 - To dobrze, bo w różowym ci nie do twarzy.

 - W każdym kolorze jest mi  do twarzy – zaperzył się. – Ale czemu akurat różowy…?

Zamiast odpowiadać, podsunęła mu swój telefon z włączoną przednią kamerką, by mógł się przejrzeć, po czym udał się w głąb sali do męskiej toalety. Kiedy wrócił, od razu oznajmił:

 - Nie cierpię wąsów. I bród.

 - A to czemu?

 - Nigdy nie zamierzam zmieniać wyglądu, by się postarzyć. Będę wiecznie młody! Nie śmiej się tak – dodał, kiedy prawie spadła z krzesła ze śmiechu. – Nie rozumiem tych młodych, którzy zostawiają zarost w spokoju, by pokazać, jacy są dojrzali. Poza tym to wygląda beznadziejnie.

Po tej uwadze oboje zajęli się swoimi pucharkami. W tym czasie drzwi wejściowe się otwarły, wpuszczając do środka zimny powiew powietrza. Po chwili z deszczu wyłonili się przemoknięci, ale weseli ludzie z jej klasy. Na przedzie kroczył Patrick, dowódca tej małej grupy. Nie wiedziała, czy chciał innym zaimponować, czy może pokazać, że nic sobie nie robi z pogody, bo ubrany był w zwykły podkoszulek, teraz przylegający do ciała. Za nim szedł David, jego prawa ręka, jeśli można to tak określić. On z kolei wyglądał nienagannie. Czerwona koszula w kratę z podwiniętymi rękawami, czarne dżinsowe spodnie i buty, które z pozoru wyglądały na normalne, ale jeśli się im przyglądnęło, było oczywiste, że pochodzą ze sklepu dla snobów. Jak zawsze z nieodłączną czapką „krasnal” w odcieniach szarości, która ładnie się komponowała z jego kasztanowymi włosami.
Gratulacje dla tego, co wymyśla takie idiotyczne nazwy, pomyślała Carly. Z nimi przyszły trzy dziewczyny, a wszystkie one próbowały się znaleźć jak najbliżej chłopców. Taylor, Britney, Suzan. Taylor szła zawieszona na Patricku, bo oboje już tydzień temu zmienili swoje statusy na „zajęte”. Teraz gratulacje dla Patricka, że tak długo z nią wytrzymał. Tay co chwila zerkała na swój cienki sweterek, czy przypadkiem nie zmókł od kontaktu z koszulką Patricka. Britney patrzyła na nich z zazdrością, ale z przyklejonym sztucznym uśmiechem na równie sztucznej i wymalowanej twarzy.  Suzan próbowała ułożyć nastroszone przez wiatr włosy koloru jasny blond. Każda miała inny strój, bo inaczej wynikłaby z tego bójka, w której każda ze stron miałaby mordercze zamiary. Wszystkie trzy były chearliderkami, ale na rezerwie – dopiero rozpoczęły naukę w tej szkole. Chociaż stwierdzenie „rozpoczęły naukę” było mocno przesadzone, Carly nie wnikała. Podeszli do stolika znajdującego się najbardziej na widoku, po czym David wstał, by złożyć zamówienie. Kiedy położył rękę na blacie, zauważyła na jego dłoni  czarny symbol przypominający oko. Zanim zdążyła przyjrzeć się dokładniej, odwrócił rękę i jakby wyczuwając jej spojrzenie, popatrzył się prosto na nią. Patrzyła prosto w jego jasnoniebieskie oczy. Jednak nie, poprawiła się, wpadają w złoto. Zalała ją fala gorąca, ale nie potrafiła odwopuścić wzroku.

 - Gapisz się, Carly.

 - Co? – głos Mike’a sprowadził ją do rzeczywistości. – Wcale że nie.

 - Właśnie, że tak. Gapiłaś się na niego jak cielę.

 - Nie na niego. Na jego rękę, ma na niej tatuaż. I to dość dziwny. Szkoda, że nie wywalili go jeszcze za to ze szkoły.

 - Tatuaż? Czekaj chwilę… - po czym wstał od stolika. Nie wiedziała, dokąd poszedł, bo zniknął za kolumną. W tym czasie dojadła lody, oraz, choć próbowała przekonać samą siebie, że w tamtą stronę tylko zerknęła, zauważyła, że David usiadł pomiędzy Britney a Suzan, które wydawały się być z tego zadowolone.

Tak, naprawdę, szkoda, że go nie wywalili, pomyślała. Niczym jej nie zawinił, ale już samo to, że trzymał z nimi nie czyniło go jej przyjacielem. Dla nich priorytetem było posiadanie pieniędzy, a pod tym względem David przodował. Jeszcze fakt, że nie zdał i został na pierwszym roku. Wcześniej chodził do klasy z Mikiem, który nie wydawał się smutny z powodu, że David ich opuścił. Nawet kiedy się o tym dowiedział z niewyjaśnionych powodów był jeszcze weselszy niż zwykle. A najlepsze jest to, że nikt nie wie, czemu nie zdał. Carly uważała to wszystko za bzdury – chłopak się nie nauczył i tyle. Ale byli w jej szkole tacy, którzy często roztrząsali tę sprawę po kątach.
Zaraz potem wrócił Mike. Usiadł i skierował wzrok w stronę Davida, ale jego już nie było. Pomiędzy zawiedzionymi Britney i Suzan ziała pustka, a drzwi wejściowe właśnie się zamykały.

**********************************

Jeszcze chciałam dodać, że bardzo dziękuję za komentarze, bardzo podnoszą na duchu <3 Myślałam, że się popłaczę :’)
~~GWMHJ

9 komentarzy:

  1. Like it :3
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3
    Nadal czekam na dedykację ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. HOHOHO, wielka fanka Twojego opowiadania przybywa :D. No to komentuję, od początku, do końca:
    Hahaha, ten Mike. Ja też zawsze wszędzie się spóźniam -.-. Rozmowa Carly i Mike'a taka naturalna xD. Kocham takie czytać, dużo autorów próbuje zmniejszyć dialogi do minimum. Większość chłopaków w mojej klasie wygląda jak Mike xD. Wspaniale opisałaś... ich kolegów z klasy. Wyobraziłam sobie taką popularną grupkę... Coś będzie z tym tatuażem, oj, coś będzie. Nie wiem czemu, ale... może jakiś demon xD. Znalazłam jedną, czy dwie literówki, ale tak na prawdę prawie bezbłędnie ;).
    Nie wierze. Zero powtórzeń. Kochana, to jakieś mistrzostwo <3. Czekam na ciąg dalszy. Pisz szybko.
    http://straznicy-fantastyki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham♥
    Tatuarz... oko... czyżby Nefilim?
    Cały rozdział super! Uwielbiam przyjaźń damsko-męską szczególnie gdy w grę wchodzi dokuczanie sobie xD
    Ah... twoje postacie tak łatwo sobie wyobrazić i dopasować. To bardzo dobrze. Jak już pisałam mogę ci pomóc usunąć te zaznaczenia. Adminka twojego fanpage'a.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz niezwykły talent do pisania. Chciałabym mieć taki. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Samo imię Patrick mnie odrzuciło. Miałam znajomego z dawnej klasy - Patryka i nie są to dobre skojarzenia xd

    OdpowiedzUsuń
  8. <3
    http://many-lives-with-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Wooow... Roobi się cieeekawiee :D

    OdpowiedzUsuń