Nie spodziewajcie się
długich rozdziałów, jak np. poprzedni. Dostałam definitywny zakaz od moich
przyjaciół, co do pisania aż tak rozległych. Nic dodać nic ująć. Czytajcie!
**********************************
Carly wracała z rozgadanym
Mikiem do domu ze spotkań, bo przyjaciel dopiero przed chwilą odzyskał mowę. Od
razu zaczął jej opowiadać, jak sobie radził na lekcjach:
- …uwzięli się i pytali mnie na prawie każdej
lekcji. Dostałem jedynkę z biologii i geografii, bo uznali, że się z nich
nabijam. Tylko fizyczka mi wybaczyła, bo napisałem jej odpowiedzi na arcytrudne
pytania na kartce. Z tego dostałem tróję. Cudowny dzień.
- U mnie norma. Tylko Davida nie było.
Myślisz, że coś mu się stało? – pół dnia biła się z myślami, a teraz była na
siebie wściekła za to, że wspomniała o tym Mike’owi.
- Niezbyt mnie to obchodzi.
- Nieczuły typ – mruknęła.
- Ja? Nieczuły? Jestem najczulszym facetem
jaki chodził po tej ziemi!
- Gdybyś nie dodał, że „facetem” może bym
uwierzyła.
- To co miałem powiedzieć? „Najczulszą
kobietą”?
- Prędzej „dzieckiem”.
- Co sugerujesz?
Popatrzyła na niego. „Że wyglądasz jak dzieciak, no dobra, trochę
wyrośnięty”? Nie, to już była przesada. Mike zachowywał się trochę
poważniej odkąd pokazał jej Instytut. Był też nieźle wysportowany i w jego
ruchach można było wyczytać zwinność, a także dużą swobodę. Na niezdarę się nie
nadawał. Obecnie patrzył na nią, domagając się odpowiedzi.
- Nic, tak mi się tylko powiedziało.
- To, co mówisz jest zawsze zaplanowane. Nie
mogło ci się ot, tak „powiedzieć”.
- Mogło, mogło. Daj spokój.
- Idziemy do ciebie? – zmienił temat.
- Tak. Zrobisz za mnie chemię i fizykę?
Napiszę ci wypracowanie.
- Co się dzieje? Zazwyczaj
poprzestajesz na „małej pomocy”.
- Chcę potem iść do Instytutu.
- Szpila! Nie możesz. Zabrałem cię tam tylko raz,
jeden jedyny.
- Vi mnie zaprosiła.
- Oho! Zostałyście najlepszymi przyjaciółkami?
Świat czeka zagłada!
- Coś ci nie pasuje?
- Victoria jest Nocną Łowczynią! A ty jesteś…
- Przyziemną. To chciałeś powiedzieć.
- Wcale nie!
- zaprzeczył Mike, trochę zbyt gwałtownie.
- Mike, taka jest prawda. Wy jesteście
bohaterskimi Nocnymi Łowcami, a ja jestem Przyziemna – nie wiedziała, co
chciała osiągnąć, upierając się przy tym. – Ale też nie jestem kompletną
ignorantką, bo was widzę.
- Nie chodzi o to, że nas widzisz. Jeżeli nie
mamy na sobie runu ukrycia widzi nas każdy… - kiedy zauważył jej
zdezorientowane spojrzenie, westchnął. – W każdym bądź razie masz „Wzrok”.
Wystarczy? I nie polega to na jakiś szkłach optycznych, które ci to pozwalają.
Nie patrz tak na mnie, przecież mogłaś coś takiego pomyśleć.
- To jak do tej pory ukrywałeś przede mną
Znaki? – wskazała na jego ramiona pokryte czarnymi symbolami. – Wcześniej ich
nie było.
- Wcześniej nosiłem je pod koszulą, na plecach
i na brzuchu. Teraz już nie mam takiej potrzeby. Gorzej było ze znakami
trwałymi, na przykład ten – pokazał je dłoń. Zobaczyła ten sam symbol, który
zauważyła u Davida. – To Znak widzenia, dzięki temu my też mamy swój Wzrok. Dostajemy
go zazwyczaj jako pierwszy, w wieku około dwunastu lat. Nie mogę go zmazać ani
sam się nie zużyje. Po prostu jest.
- To jakim cudem do tej pory go nie
zauważyłam?
- Korzystałem z pomocy czarownika. Jakoś (nie
pytaj mnie jak, nie mam pojęcia) zamazał to tak, że nikt tego nie widział. Coś
z zaklęciem. Nie wiem, nigdy nie przepadałem za czarownikami. Trochę mnie
odstraszają ich błony między palcami, skrzydełka, rogi…
- Myślałam, że to normalni ludzie!
- No niby tak, ale Podziemni charakteryzują
się tego typu dziwactwami. Czarownicy mają to, co ci wymyśliłem. Fearie mogą
mieć prawdziwe kwiaty zamiast włosów. Wyobrażasz sobie Chrisa? – parsknął. –
Wampiry po przemianie stają się jakby ładniejsze, bledsze, szybsze, silniejsze…
No i nie muszą oddychać. Wilkołaki są niesamowicie silne, ale oni chyba
najbardziej przypominają ludzi, pomijając fakt, że co miesiąc przemieniają się
w wilki. To tak ogółem.
Doszli już do jej
mieszkania, przywitali się z jej rodzicami i zamknęli się u niej w pokoju, po
czym na szybko zaczęli odrabiać zadania. Mike brał na siebie ścisłe przedmioty,
a ona zajmowała się angielskim i historią, robiąc równocześnie pracę z
matematyki. Wyrobili się w półtorej godziny, po czym Mike musiał trochę
stopować Carly, bo za bardzo paliła się do odwiedzin w Instytucie. W końcu
wyszli, akurat zdążając na autobus, który podjechał na przystanek pod jej
domem. Jechali rozmawiając, bo Mike nadal chyba czuł się trochę zbyt cichy –
najpierw cały czas w szkole nie mógł się odzywać, a kiedy był u niej i
spróbował chociażby się cicho zaśmiać przyjaciółka go uciszała, usiłując pisać
wypracowanie. Według Carly autobus wlókł się strasznie powoli, co objawiało się
w postaci przytupywania nerwowo nogą. Wysiedli, przeszli kawałek trasy i
ujrzała Instytut. Po raz pierwszy zobaczyła go w pełnej krasie. Był zbudowany w
stylu gotyckim – smukła budowla z dużymi
oknami i wieloma filarami. Gdy podeszli do wejścia, Carly próbowała otworzyć
drzwi, ale nie potrafiła – okay, wyglądały na ciężkie, ale bez przesady.
Mike uśmiechnął się
przepraszająco:
- Tylko osoby z krwią Nocnych Łowców mogą je
otworzyć. Może ja spróbuję.
Popchnął drzwi i stanęły
otworem. Wmaszerowała do środka, pomrukując pod nosem o pokręconych i
idiotycznych technikach otwierania drzwi. Podeszła do korytarza i stanęła, nie
wiedząc, w którą stronę ma się udać.
- Dobra, teraz ty prowadź – powiedziała, a
Mike zaśmiał się i poprowadził ją w stronę lewego korytarza, na końcu którego
spostrzegła szyb. – Winda? Byłam ostatnio aż tak zaaferowana wydarzeniami, że o
niej zapomniałam?
- Jest możliwość, że weszliśmy schodami –
zastanowił się. – Jedziemy na drugie piętro.
- Polubiłam windy.
Przycisnęła guzik i pojawiła
się z głośnym zgrzytem winda. Była pomalowana na złoto i przypominała klatkę
dla skowronka.
- Wciskamy tu bliźniaków, kiedy zaczynają się
kłócić – powiedział Mike.
- Och, tak? A dla ciebie też mają jakieś
ustronne miejsca, na chwile, kiedy stajesz się nieznośny? Czyli
dziewięćdziesiąt procent całego czasu?
- Zabawne, Shaw, naprawdę zabawne – burknął.
Wjechali na górę, a kiedy
drzwiczki klatki się rozsunęły ujrzeli uśmiechniętą twarz Victorii.
- Chris jest u siebie – rzuciła przez ramię i
pociągnęła Carly w głąb korytarza.
- Gdzie idziemy? – zapytała, a jej humor
polepszył się od kiedy zobaczyła szatynkę.
- Do mojego pokoju, przecież jeszcze tam nie
byłaś – odparła.
Weszły do pokoju, który z
pozoru nie różnił się od innych. Wielkościowo był taki sam, za to wystrój
wskazywał, że ma stałego lokatora. Ściany były pomalowane na intensywnie
fioletowy kolor z nieregularnymi pionowymi kreskami koloru limonkowego. Reszta
pokoju dostosowała się do ścian. Pościel, trochę nieułożona, była w odcieniach
zieleni, a wszystkie szafki były wykonane najprawdopodobniej z modrzewiu. Była
też toaletka, na której walały się kosmetyki, choć rzucały się w oczy przede
wszystkim różne odcienie lakierów do paznokci.
- Niestety nie mam kominka – westchnęła. – To
przywilej tylko pokoju wspólnego.
- Po co ci tyle lakierów? – wskazała na barwną
toaletkę.
- Uwielbiam malować paznokcie, takie moje małe
dziwactwo. Ale ciągle mi schodzi. Treningi i tak dalej nie pozwalają zatrzymać
jednego koloru na dłużej. Poza tym lubię eksperymentować – wzruszyła ramionami.
Carly rozejrzała się i
zauważyła, że na dużej szafie są namazane jakieś słowa i rysunki. Jeden
przedstawiał serduszko z inicjałami, na widok których się uśmiechnęła. „CB +
VS” było narysowane chyba najintensywniejszym czerwonym lakierem do paznokci.
Inne słowa były emocjami lub wartościami, takimi jak „odwaga”, „przyjaźń”,
„wytrwałość” i „siła”.
- Czasami nie mam nic do roboty – roześmiała
się Vi.
- Co robicie na co dzień? – spytała, dalej
oglądając meble.
- Nic ciekawego. Trenujemy zabijanie demonów,
uczymy się o demonach, walczymy z demonami, szpiegujemy demony… Pomyślałby kto,
że powinny być raczej przystojne, ale nie ma tak fajnie. Mamy natomiast obsesje
na punkcie potworów, którymi straszy się małe dzieci. Średnio interesujące.
- Każdy z was ma swój rodzaj broni?
- Nie, nie na tym to polega. Chodzi raczej o
to… Trochę trudno to wyjaśnić. To tak, jakbyś testowała setki rodzajów broni,
ale w oko wpadł ci ten jeden jedyny. Maddie walczy biczem, całkiem niezłe, ale
wymaga dużej zręczności i szybkości. Chris upodobał sobie dha – genialna nazwa,
prawda? To taki długi sztylet, lekko łukowaty.
- A twoje to…?
- Cin-que-de-a – przesylabowała. – Dziwny
rodzaj sztyletu – zresztą prawie wszystko jest rodzajem sztyletu. Taki krótki, dodatkowo
można powiedzieć, że w kształcie łezki. Pewnie zastanawia cię też Mike… Hm, on
chyba najbardziej lubi shurikeny – widząc zdezorientowanie przyjaciółki,
wytłumaczyła: - To są takie gwiazdki, bardzo ostre oczywiście, (inaczej co by z
tego była za broń?), którą rzuca się, jakimś odpowiednim ruchem nadgarstka.
Nigdy tego nie opanowałam, więc dokładniej nie wytłumaczę. W przypadku, gdy
jakiś przeciwnik podejdzie bliżej Mike dobywa miecza… – bohatersko wskoczyła na
łóżko nie wywracając się i zaczęła wymachiwać niewidzialnym mieczem. – …i
pokonuje hordy potworów!
Wybuchły śmiechem, a Vi
upadła na łóżko.
- Coś za bardzo się śmiejesz. Nie podoba ci
się? – spytała w końcu dziewczyna.
- Już ci mówiłam, że jesteśmy przyjaciółmi…
- Zaczerwieniłaś się! – zawołała uradowana.
- Zawszę się rumienię, kiedy ktoś mylnie uważa
mnie za zakochaną.
- Na pewno mylnie? – nagle wyglądała, jakby ją
olśniło. – Opowiadaj o nim.
- O kim? Odbiło ci.
- Może i tak – zaśmiała się. – Skoro Mike nie
jest w twoim typie, to pewnie masz kogoś innego na celowniku – złożyła palce w
pistolet i wystrzeliła w nią. – Może nie?
- I znowu pudło, nikogo nie ma. Która godzina?
Chciałam jeszcze wpaść do kogoś…
- Spokojnie zdążysz. A ten „ktoś” jest
szatynem, prawda? Bo Mike jest blondynem… Musi być jego totalnym
przeciwieństwem…
- Victoria… Która godzina?
- Olej go. To mu dobrze zrobi.
- Która godzina?
- Chyba, że on nie wie, że się spotkacie?
- Vi…
- Ma urodziny? Imieniny? Robi imprezkę i cię
nie zaprosił? Świnia!
- Victoria! Ogarnij się.
- No weź! Wiesz jak tu jest mało ciekawych
rzeczy? Demony atakują, czarownicy się podpalili, fearie zabite w parku – same
nudy! Gdybym mogła obgadywałabym siebie i Chrisa, ale bez przesady, aż tak nie
zgłupiałam…
- Mike ci opowiadał o tym wieczorze, kiedy
zaatakowały nas demony? – westchnęła w końcu.
- A co to ma z tym wspólnego? A, czekaj, już
wiem! To jest ten „koleś” o którym przypadkowo wspominał Mike… Masz jego
zdjęcia?
- Nie! Niby skąd?
- Nieważne…
- Na coś liczyłaś…? A właśnie, jak masz na
nazwisko?
- Silverache. Dlaczego akurat w tej chwili
przyszło ci to do głowy?
- Na coś liczyłaś, Siverache?
Zaśmiały się, po czym Vi
powiedziała:
- Szesnasta trzydzieści cztery.
- Co?
- Godzina! Pytasz się o nią od pięciu minut!
- A, okay, dzięki. To może już pójdę…
Victoria wyrzuciła ręce w
górę i patrząc na sufit powiedziała:
- O Boże, jakie to romantyczne! Ona się wprost
nie może doczekać spotkania z nim!
- Zrozum w końcu, że chcę tylko sprawdzić, czy
żaden demon go nie zjadł…
- Oj, dobrze, dobrze.
Odprowadziła ją do windy i
czekając na nią, Vi przypomniała coś sobie.
- O, cholera! Co ja powiem Mike’owi?
- Że poszłam do… znajomego z klasy?
- Oo, może być! Wyczuwam zazdrość! – drzwiczki
się otwarły i Carly weszła. – Pamiętaj, że oczekuję szczegółowego sprawozdania!
Drzwiczki się zamknęły i
dziewczyna zjechała na dół.
***************************************
Nowy rozdział jako drobny
prezent pod choinkę J
Oczywiście wesołych świąt i szalonego sylwestra życzę! + dużo książek na
Gwiazdkę ;)
Rozdział trochę krótki
(strasznie mnie korciło, by pisać dalej), a na następny chwilę poczekacie!
Jeszcze raz Wesołych Świąt!
~~GWMHJ
WESOŁYCH ŚWIĄT! <3.
OdpowiedzUsuńHahaha, biedny Mike. Trója z fizyki to i tak bardzo dobrze xD.
Mike - najczulsze dziecko.
Vi + Szpila = bff roku.
No, ja mam trochę inaczej. Mi najczęściej przypada biologia, chemia itp., a inni robią za mnie matmę. Ja na cyferki jestem za tępa xD.
Nie dziwię się Carly. Gdybym choć raz odwiedziła Instytut chciałabym tam chodzić codziennie.
Zielony i fioletowy to śliczne połączenie. Vi ma gust, nie ma co :D.
Jeju, Victoria to taka typowa nastolatka. I bardzo dobrze, tak trzymać. I ja powtarzam ci chyba po raz setny - ONA BĘDZIE Z MIKIEM, albo znajdziesz mu jakąś inną super laskę, to jak już tam chcesz xD.
PS. Nie było u mnie notki świątecznej, bo nawet nie zdążyłam dorwać się do kompa, by ją skończyć i opublikować. Tak więc będzie dzisiaj :).
Weny ;*
OMFG! Darly (David i Carly <3) się dzieje hahahaha! Wyczuwam to!
OdpowiedzUsuń"Wiesz jak tu jest mało ciekawych rzeczy? Demony atakują, czarownicy się podpalili, fearie zabite w parku – same nudy!" - moja bogini Vi!
Czekam na nowy rozdział hahaha i Wesołych!
Zastanawiałam się kiedy ktoś pierwszy napisze "Darly!". Moja przyjaciółka już mi cały zeszyt zabazgrała (zresztą ja też) tym słówkiem i serduszkami xD
UsuńHey!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ^.^
Ogólnie cały blog mi się podoba ;3
Kocham "Dary Anioła".
Pisz dalej dziewczyno, bo widać, że Ci to wychodzi ;)
Życzę weny!
W wolnych chwilach zapraszam do mnie: www.dramionekiedywszyscyodejda.blogspot.com :3
Gratulacje! Zostałeś nominowany do Liebster Award! Więcej informacji na http://historiepewnegodemona.blogspot.com/ w podstronie Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńA ja dalej mam nadzieję na Miarly...
OdpowiedzUsuń