10 grudnia 2014

Rozdział 4

Okay, i rozdział 4. CZWARTY <3 (kto czytał „Niezgodną”, ten wie!) A skoro tak, to rozdział dedykuję dla Natalie :3 Mam nadzieję, że mi wybaczysz, że się na twój temat nie rozpisuję. Miłego czytania! J

********************

Trzy… Dwa… Jeden… Bingo!
Charakterystyczny, i jakże piękny w tej chwili, odgłos dzwonka sprawił, że zerwała się z miejsca. Wybiegła ze szkoły, wdychając świeże powietrze. Po przejściu paru metrów zauważyła, że zapomniała wrócić się do szafki po kurtkę i szal. Nie miała jednak zamiaru iść tam z powrotem. Miała nadzieję, że Mike się o to zatroszczy i przyniesie jej później.
Poszła prosto przed siebie, patrząc po drodze dookoła. Lubiła patrzeć na rzeczy dziejące się wszędzie, gdzie sięgał wzrok. Często miało to swoje konsekwencje w tym, że się gubiła, ale (zazwyczaj) na szczęście znajdowała drogę powrotną. Przygotowywała się właśnie psychicznie na spotkanie, co już stało się jej nawykiem. Kiedy została zapisana do psychologa, zapewniono ją, że będzie to polegało na rozmowach na różne tematy. Różne tematy były, owszem. Gorzej z samą wymianą zdań. Pani Brightley serwowała jej zazwyczaj godzinne monologi o tych rzeczach, które właśnie jej się czymś naraziły, także często tematem przewodnim były uzależnienia – narkotyki, papierosy, alkohol. Zdarzały się też sprawy na pozór ciekawe, na przykład idealna rodzina. Naprawdę wyglądało to tak, że pani psycholog opowiadała o swojej rodzinie, wychwalając swoich trzech synów pod niebiosa, a kończąc na tym, że nie każdy ma na tyle szczęścia, by w takiej się urodzić. Gdyby zaprosiły jakiegoś obserwatora, mocno by się zdziwił – za biurkiem starsza babka ględząca głośno, a na dodatek nieustannie, a naprzeciwko niej siedzi młoda dziewczyna, która ledwo się powstrzymuje, by nie zasnąć.
Wiele razy próbowała przekonać ojca, jak naprawdę się rzeczy mają, ale nie słuchał jej. Denerwowała ją świadomość, że tę godzinę mogłaby spędzić na o wiele bardziej przyjemnych rzeczach – spotykając się z Mikiem, czytając, zajmując się Thomasem, a nawet odrabiając zadania. Tak czy siak, nie dało się z tym nic robić. Ale tym razem rodzice będą musieli się ugiąć, pomyślała Carly z satysfakcją. Zawsze byli z niej dumni, kiedy dowiadywali się, jak to ich córka jest zdolna w angielskim, a jeszcze fakt, że będzie dostawała za to oceny znacznie przeważał szale na jej stronę. Już czuła smak zwycięstwa. Nagle zadzwonił jej telefon. Wyciągnęła telefon i ze zdumieniem zauważyła nazwisko psycholożki.

 - Halo? – odebrała.

 - Carly, witaj, kochana. Nasze spotkanie się dzisiaj nie odbędzie. – powiedziała ze smutkiem w głosie, a Carly zachciało się z kolei piać z radości.

 - O, to fatalnie. – oznajmiła jednak. – Coś się stało? – spytała, zanim zdołała ugryźć się w język.

 - Biedna Lucy wpadła pod samochód! – zawołała z autentycznym przerażeniem w głosie. Oczywiście, że tak, przecież Lucy to ukochana kotka, trochę kpiąco pomyślała.

 - Mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało. To do widzenia! – rozłączyła się, nim pani Brightley zdążyła odpowiedzieć.

Cała w skowronkach udała się do domu, by przedyskutować sprawę kółka dziennikarskiego z rodzicami.

 - Cześć wszystkim! – zawołała z progu.

Mama wyszła z dużego pokoju, zdziwiona tak szybkim pojawieniem się córki.

 - Hej, skarbie. – pocałowała ją w czoło. – A odkąd tak szybko wracasz?

 - Zajęcia odwołane.

 - Jak mi… hmm, przykro. – powiedziała z uśmiechem mama. Jako jedyna rozumiała, przez co przechodzi Carly.

 - Mnie też. Jest już tata?

 - Tak, siedzi w pokoju przed komputerem – westchnęła. – Zjesz może ciasto? Jabłecznik jest.

 - Zawsze! – pocałowała mamę w policzek, po czym poszła do taty. - Hej, tato. Bo jest taka sprawa… - od razu przeszła do sedna. – W szkole robią gazetkę i chcą, żebym była sprawozdawczynią, ale do tego jest wymagana obecność na kółku, które będzie w czwartki, zaraz po lekcjach. Mogę chodzić?

 - Ale przecież w czwartki masz zajęcia.

 - Tato… - jęknęła. – Owszem, ale to tylko raz na tydzień. Poza tym zajęcia mam też w poniedziałek, wtorek, środę i piątek!

  - Zobaczymy, ale myślę, że pani Brightley się zgodzi. – Jakby to od niej zależało, pomyślała.

 - Ale tak gdybyś to ty miał podejmować decyzję to…  - zwiesiła głos.

 - To oficjalnie mogłabyś się czuć dziennikarką. – uśmiechnął się, co robił rzadko, a ona rzuciła mu się na szyję.

 - Dzięki, dzięki, dzięki!

Zostawiła tatę w pokoju, po czym wybrała numer komórki Mike’a. Natychmiast odebrał.

 - Hej, Szpilka. – widziała jego uśmiech.

 - Hej. Masz jakieś plany na tą godzinę?

 - Nie widzi mi się wspieranie ciebie psychiczne wspólnie z Panią B.

 - Jak możesz? – parsknęła. – Odwołana. Pójdziemy gdzieś?

 - Nawet zaraz!

 - Zaraz mi pasuje. Kiedy i gdzie?

 - Pod twoim domem, już niedługo. Masz coś zaplanowanego?

 - Liczę na twoją kreatywność.

 - Nie zawiedziesz się. Ale muszę wymyślić coś innego, bo chyba nie masz ochoty na parkour po dachach budynków?

 - Wolę coś bardziej… przyziemnego. – Mike wybuchnął śmiechem. – No co? Co ja takiego powiedziałam?

 - Nic, nie ważne. Nie zrozumiesz.

 - No weź wytłumacz.

 - Nie. – powiedział twardo. – A skoro wolisz coś na ziemi, to może kino.

 - A coś fajnego leci?

- Nie mam pojęcia. A teraz bądź łaskawa otworzyć mi drzwi.

 - Że co?

 - Stoję pod drzwiami!

Weszła do przedpokoju i przekręciła klucz, a Mike, nieco zdyszany, stanął w progu.

- Dzień dobry! – krzyknął na cały dom. Mama się wychyliła z kuchni.

 - O, witaj, Mike. Jak zawsze mile widziany. Masz ochotę na jabłecznik?

 - Masz ciasto w domu i nic nie mówisz?! – spojrzał z wyrzutem na Carly. – Byłbym o wiele szybciej.

Roześmiali się, po czym Mike dostał spory kawałek ciasta. Już chciała się ubrać, ale zapomniała, że nie ma w co.

 - Przyniosłeś może…?

 - Zawsze do usług, księżniczko. – ukłonił się, jednocześnie próbując zjeść ciasto, co w efekcie wyszło dość komicznie. Gdy się wyprostował pomógł włożyć jej kurtkę, więc powiedziała:
 - Uważaj, bo jeszcze zostaniesz dżentelmenem.

 - Carly! – ofuknęła ją mama. - I tak jest najbardziej obytym chłopakiem w twoim wieku jakiego znam.

 - Pominęłaś szczegół, że jest też jedynym chłopakiem w moim wieku, którego znasz, mamo. – matka pokręciła tylko głową z uśmiechem i życząc im miłego seansu wróciła do kuchni. Wyszli z domu i ruszyli w stronę najbliższego kina, po drodze sprzeczając się na jaki film pójdą. Carly chciała oglądnąć komedię, a Mike przekrzykiwał ją tekstami „Ja chcę na łzawy film romantyczny!”, co musiało być niezłą uciechą dla przechodniów, którzy patrzyli na niego, jakby był niespełna rozumu.

W końcu, nie wiedzieć czemu, stanęło na kryminale. Nawet nie wiedzieli jakim. Mike podszedł do bileterki, przywitał się i powiedział:

 - Dwa bilety na najszybszy kryminał. To znaczy nie najszybszy w sensie, że najkrótszy, tylko taki najszybszy, który się najszybciej zaczyna…

Trochę to trwało, ale dzięki temu ominęli reklamy, a Carly zdążyła zamówić popcorn. W trakcie filmu z kolei Mike co chwilę szeptał jej (dość głośno) kto według niego jest szpiegiem, a kto mordercą, na co ich kinowi sąsiedzi spoglądali na niego wilkiem, a ona z kolei zaśmiewała się i jadła popcorn. Warto dodać, że ten lądował co chwilę na podłodze przez Mike’a, który tak gwałtownie gestykulował.
Po skończonym filmie, gdy rozwiązane zostały wszystkie zagadki, a Mike wykazał się zerową intuicją, odprowadził ją pod dom. Na pożegnanie zawołał:

 - Ale ten lokaj i tak coś ukrywał, zapamiętaj to sobie!

Roześmiana, zatrzasnęła za sobą drzwi i wiedząc, że nigdy nie zapomni dzisiejszych wydarzeń. Ale mogły jej się pomieszać z innymi, które zapamięta, bo wszystkie miały jedną wspólną cechę – Mike brał w nich udział.

**************************

Właśnie sobie uświadomiłam, jakie są krótkie te rozdziały ;-;

~~GWMHJ

8 komentarzy:

  1. Podoba mi się, ale liczę na dłuższe rozdziały :D
    czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówcą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, dziewczyno. Prujesz z tymi rozdziałami jak błyskawica. Krótkie? Możliwe, ale ja potrzebuję tygodnia na napisanie czegoś takiego i to tak dobrego. Czytając Twoje opowiadanie czuję, jakbym czytała książkę. Większość opowiadań, na które trafiam, to amatorskie coś... Masa błędów,powtórzeń i brak logiki. U Ciebie jest inaczej. Wszystko idealne, zacznij pisać książkę ^.^. Wspaniale opisałaś moment, kiedy Carly myślała o spotkaniach z psychologiem. Po prostu padłam xD. I czy to przypadek z Lucy? Podejrzanie mi to wygląda, ale mogę się mylić. Cudnie piszesz też dialogi (już chyba o tym pisałam xD). Taki długie, prawdziwe i ciekawe. Mike, Mike, Mike <333. Jezu, więcej z nim wątków, ile tylko dasz radę wymyślić xD.
    "A teraz bądź łaskawa otworzyć mi drzwi.

    - Że co?

    - Stoję pod drzwiami!"

    hahahahaha.

    Bezsensowny komentarz xD. Czekam na nowy rozdział, oby był jak najszybciej :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo... moje marzenie spełnione, cały rozdział o Mike'u <4
    To teraz o panu "dziwny tatuaż" poproszę.
    Co do długości to masz dwie opcje:
    1. Dłuższe rozdziały, ale rzadziej i zapewne w określone dni
    2. Tak jak teraz :)

    Nie mogę spojlerować więc nic nie mówię. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Niech Apollo ci błogosławi!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny hahaha!
    " - Masz ciasto w domu i nic nie mówisz?! – spojrzał z wyrzutem na Carly. – Byłbym o wiele szybciej."
    Masz talent!! Informuj mnie o kolejnych rozdziałach!( najlepiej na mojej stronce: MgnusWife ;3) :D
    /MW

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej. <3
    http://many-lives-with-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń