Ten rozdział jest dla mojej klasy, w której odnalazłam
przyjaciół, a także mojej pani od polskiego z podstawówki – najchętniej dedykowałabym
pani Aragorna, ale aż takich możliwości nie mam J
***********************
- Mecz zaczyna się
na drugiej godzinie lekcyjnej. Po prostu tam bądź i oglądaj. A przynajmniej
spróbuj – dodała pani Letter, kiedy spostrzegła załamaną minę Carly.
- W razie czego
Mike wszystko mi opowie. A co z tym fotografem?
- W sumie to mamy
jednego kandydata. – westchnęła. – Jeżeli przez… - zerknęła na zegarek -
…najbliższe pół godziny nikt się nie zgłosi, to spotkasz go przed meczem,
będzie miał zawieszoną plakietkę na szyi, tak jak ty.
Siedziały w pustej sali od polskiego, bo wszystkie klasy
właśnie gromadziły się na boisku. Carly przygotowała sobie notatnik i długopis,
mając nadzieję, że spadnie deszcz i odwołają turniej. Ale matka natura
widocznie się na nią (nie wiadomo za co) obraziła, bo od rana pogoda była
słoneczna i bezwietrzna. Tak nagle, po całym tygodniu deszczu i mrozu. Szybko
się pożegnała i ruszyła do drzwi. Po dojściu do głównego wyjścia mogła od razu
zacząć podziwiać nowo wybudowane boisko, o które ich wuefista starał się od
pięciu lat. Widownia siedziała na małych trybunach, zablokowanych barierkami
przed wejściem na boisko. Uśmiechnęła się w myślach, wiedząc, że ona może tam
przejść „by porozmawiać z zawodnikami i trenerami”.
Doszła do skraju boiska i stała tam chyba dziesięć minut,
czekając na rozpoczęcie turnieju – do tej pory cała szkoła zdążyła wyleźć na
zewnątrz. Lustrując spojrzeniem trybuny, zauważyła, że tuż przy linii autowej
stał jakiś chłopak. Już podchodziła, zdecydowana, by go opieprzyć za
przebywanie na niedozwolonym terenie, gdy rzucił jej się w oczy aparat
fotograficzny w jego rękach, którym się bawił, a także czapka krasnalka. Nie.
To nie może być on, pomyślała, przekonując się, że nie ma plakietki. Ale zaraz
stanął jej przed oczami magazyn o
fotografii, jego własność. Podeszła bliżej szybkim krokiem, aż natrafiła na
jakąś nierówność i prawie się wywróciła.
- Cholera –
zaklęła pod nosem, a David momentalnie się odwrócił.
- No hej, też miło
cię widzieć. – powiedział kpiąco.
- Tia… Wiesz, że
nie możesz tu przebywać?
- A bo co?
- Nie masz
uprawnień, a mecz się zaraz zaczyna.
- Kto ci
powiedział, że nie mam uprawnień?
- Prawo mam tylko
ja i fotograf, który ma nosić plakietkę. A skoro takiej nie masz, to spadaj na
trybuny – powiedziała wolno, jakby tłumaczyła coś dziecku. Albo skończonemu
idiocie.
Zamiast odpowiedzi
wyciągnął spod granatowej koszuli identyfikator z rzucającym się w oczy napisem
„FOTOGRAF”.
- Czemu nie nosisz
tego na wierzchu? – westchnęła.
- Sorry bardzo,
ale nie chcę wyglądać jak jakiś półgłówek – mówiąc to, spojrzał na jej własną
broszurkę. – Nie, żeby coś.
- Jasne.
Zignorował jej wypowiedź.
- Wiesz, w sumie
to mnie także niezbyt się uśmiecha współpraca z tobą.
- Kto by się
spodziewał – mruknęła.
Po chwili usłyszeli pierwszy gwizdek, a zaraz potem
powitanie dyrektora, które trwało dobre pięć minut. Następnie zaprosił
wszystkie cztery drużyny na boisko, które przywitały gorące oklaski widzów. Po
chwili dwie z nich zeszły z boiska, a pozostali rozstawili się na swoje
pozycje, a kapitanowie poszli losować połowy. Carly starała się zapamiętać
ważne szczegóły, kątem oka zauważając, że David zaczął robić zdjęcia.
I
dobrze, pomyślała. Im szybciej skończą współpracę, tym lepiej.
Aby oddalić się od niego jak najbardziej postanowiła podejść do kibiców i
zapytać, co sądzą o turnieju. Dwie osoby nawrzeszczały na nią, żeby spadała, bo
im zasłania boisko i nie widzą akcji. Trzecia chyba uznała, że to jakiś kiepski
żart i zbyła ją machnięciem ręki, a czwarta odpowiadała półsłówkami.
Poddaję
się,
stwierdziła w myślach. I wtedy zobaczyła Mike’a siedzącego na trybunach, więc
podeszła do niego. Rozpromienił się na jej widok.
- Hej, Szpilka! –
zawołał, a kilka osób obok parsknęło śmiechem. Mike ich zignorował.
- Cześć, Mike.
- Co tam?
- Nie masz ochoty
może opowiedzieć mi, jak ci się podoba turniej?
- Czemu nie? –
odpowiedział pytaniem. – Co chcesz wiedzieć?
Usiadła na wolnym krzesełku obok niego, zrzucając jakąś
kurtkę.
- Może… Co ci się
najbardziej podoba w tej imprezie?
- Zdecydowanie
chearliderki – skinął głową w kierunku grupy dziewczyn w bordowych mini
sukienkach, które wymachiwały pomponami jak zwariowane.
- Mike, naprawdę?
- W tej chwili,
jak i zresztą zawsze, jestem bardzo poważny.
- Nigdy nie jesteś
poważny. A tak serio?
- Serio? No nie
wiem, załóżmy, że najbardziej podobają mi się moi sąsiedzi tak bardzo
krzyczący, że nic nie słyszę i rzucający we mnie jedzeniem.
- Mike!
- Oj, dobra. Ale
to naprawdę trudne!
- No to może coś
takiego: Którą drużynę typujesz na zwycięzców?
- Szpilko. Mecz.
Dopiero. Się. Zaczął. Grają od 10 minut!
I to tylko dwie drużyny. Skąd ja mam wiedzieć, która jest lepsza? Mogę
osądzać tylko po wyglądzie, ale i tak żadna z nich nie wygra, bo w żadnej nie
ma mojej osoby. Rozumiesz już?
- Nie pastw się
nade mną – westchnęła. – To takie nudne, że nie będę mia
ła o czym pisać.
- Zawsze możesz o
mnie. – widząc jej spojrzenie, dodał: - Żartowałem, wyluzuj. Kto jest twoim
partnerem?
- Użyłabym tu
raczej słowa współpracownik – mruknęła. – Gorzej trafić nie mogłam.
Machnęła ręką w kierunku Davida.
- Chyba sobie ze
mnie jaja robisz – popatrzył na nią z niedowierzeniem. Skinęła głową i zaczęli
przypatrywać się Davidowi, który akurat patrzył na chearliderki.
- DJ, zrób nam
zdjęcie! – wołały, aż Suzan wyszła z tłumu i zaczęła go tam ciągną za rękę. Ten
odpędził ją, wołając, by się ustawiły. Kiedy zrobił im kilkanaście zdjęć
puściły go, więc oddalił się i zaczął szukać kogoś w tłumie. Carly wróciła do
rozmowy z Mikiem.
- Słowo daję,
nawet twoje zawody są ciekawsze.
- Oczywiście, że
są.
- Do dzisiaj nie
byłam o tym przekonana.
- No wiesz co!
Przecież… - urwał wpatrując się w coś za jej plecami, a jego twarz momentalnie
się nachmurzyła. Obejrzała się przez
ramię i zobaczyła Davida.
- Czego? –
zapytała słodkim głosem.
- Chyba mieliśmy
razem pracować.
- Ale najwyraźniej
postanowiłeś ją olać – wtrącił się Mike.
- Ty potrafisz
dochodzić tylko do złych wniosków.
Twarze obu chłopców promieniały wrogością – Mike wyglądał
na zdegustowanego i złego, a David patrzył na niego z wyrzutem i wyzwaniem w
oczach.
Nie wiedząc, co pomiędzy nimi zaszło, Carly wybrała
odpowiednią odpowiedź do takich sytuacji:
- Spadaj stąd.
- Ani mi się śni.
Tu jest okay.
- Zjeżdżaj –
powiedział cicho Mike.
- A ja myślałem,
że zostaniemy przyjaciółmi – odrzekł sarkastycznie David.
- To lepiej więcej
nie myśl, bo przeciążysz obwody mózgowe – odciął Mike, wstając.
- Mike, uspokój
się. David, już cię pytałam – czego chcesz?
- Ja też już
mówiłem. Idziemy? – zapytał Carly, ostentacyjnie ignorując Mike’a.
Bojąc się, że chłopcy skoczą sobie do gardeł, położyła
uspokajająco rękę na ramieniu przyjaciela i wstała. Gdy zeszli już parę
schodków, Carly się zatrzymała.
- Po co ci to
było?
- Lubię wygrywać.
Słowne potyczki też – wzruszył ramionami, nie pozostawiając na sobie żadnego
śladu poprzedniej nienawiści. Był tak wyluzowany, że to aż denerwowało.
- Ta, na pewno.
Przecież mnie nienawidzisz – stała schodek wyżej od niego, co czyniło ją wyższą
i czuła się dzięki temu pewniej.
- Nie nienawidzę
cię.
- Faktycznie, to
tylko eufemizm – sarknęła.
- Mówię serio.
Carly nawet nie zauważyła, kiedy jej nogi ruszyły z
miejsca, tak, że teraz szła za chłopakiem.
- Gdzie my idziemy?
– spytała.
- Tam, gdzie nikt
nas nie znajdzie – zaśmiał się, a po niej przeszedł dreszcz. – Do bramkarzy.
- Nie możemy im
przeszkadzać w grze.
- Ale nic nam nie
przeszkodzi zrobić im zdjęcia.
Wałęsali się tak
do końca turnieju, bo David wciąż wynajdywał nowe miejsca, do których
koniecznie musieli się udać, a ona nie widziała sensu na sprzeciw.
Robię
to tylko dla oceny, myślała ciągle. David robił zdjęcia z
różnych perspektyw, objaśniając jej, co dzięki temu uzyska. Udawała, że jej to
nie interesuje, ale naprawdę wsłuchiwała się w jego słowa. Mówił z pasją, w
sposób, jakiego jeszcze nigdy nie słyszała, co sprawiało, że sama się czuła
zainteresowana fotografią.
Ani się spostrzegła, a wszystkie drużyny skończyły mecz,
a turniej się skończył. Po chwili odbyła się krótka ceremonia wręczenia nagród.
Ich liceum zajęło drugie miejsce, a wszyscy szkolni zawodnicy patrzyli spode
łba na wkurzonego Patricka. Do drużyny dostał się dzięki bratu, który chodził
obecnie do trzeciej klasy. Jednak on także nie wyglądał teraz na zachwyconego.
Drużyny zeszły z boiska, a Patrick podszedł do Davida. Zaczęła szukać wzrokiem
Mike’a, gdy David położył jej dłoń na ramieniu. Obróciła się gwałtownie,
strącając jego rękę. Przez twarz chłopaka przebiegł wyraz bólu, a Carly poczuła
wyrzuty sumienia, lecz już po chwili zniknął tak szybko jak się pojawił.
- To kończymy,
tak?
- Chyba tak. Teraz
muszę jeszcze podsumować pracę na podstawie zdjęć…
- Będą gotowe za
około 3 dni.
- Co? Nie mogę tak
długo czekać!
- No to nie wiem.
- A nie mógłbyś
dać mi tego aparatu do domu?
- Chyba żartujesz!
Nie ma szans.
- To co ja teraz
zrobię? – jęknęła.
Popatrzył się na nią i powiedział:
- Zawsze możesz
wpaść z tym do mnie i pomogę ci napisać.
Spojrzała na niego nieufnie.
- Niby czemu
miałabym skorzystać z tej nie bardzo kuszącej propozycji?
- A masz inne
wyjście? – odparł.
- Mam nadzieję, że
nie mieszkasz daleko, bo nie mam biletów autobusowych – westchnęła i poszła w
stronę szkoły, obracając się do niego tyłem.
- O to się nie
martw – odpowiedział z tajemniczym uśmiechem, który powinien ją co najmniej
zaniepokoić, ale poczuła jedynie podekscytowanie.
Carly poszła do swojej szafki po torbę i kurtkę, którą
mama wyciągnęła jej już na wiosnę. Kiedy wróciła, David stał na zewnątrz, z
twarzą wystawioną na słońce i telefonem przy uchu. Starała się nie patrzeć na
to, jak wygląda, więc skupiła się na jego rozmowie.
- Tym razem mógłbyś
wysłać coś specjalnego… Ta, będę ci wisiał przysługę, nie ma problemu… Do
usłyszenia.
- Z kim
rozmawiałeś? – spytała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Z moim…
pracodawcą – skończył niepewnie.
Zaskoczył ją trochę, ale nie drążyła. Chwilę tak stali,
po czym ze strony ulicy doszedł ich sygnał klaksonu.
- Szybko – mruknął
David, po czym powiedział: - Chodź!
Zauważyła, że podchodzi do jakiegoś ciemnoniebieskiego
samochodu, który sprawiał wrażenie mini limuzyny. Zszokowana podeszła bliżej, a
on otworzył przed nią drzwiczki na tylne siedzenie.
- Mam do tego
wsiąść?
- Nie podoba ci
się? Cholera, wiedziałem, że kolor granatowy to przesada.
Chciałabym
mieć takie problemy, pomyślała Carly, po czym powiedziała:
- To jest kolor
indygo.
Po czym wsiadła do samochodu, a David się zaśmiał, po
czym wsiadł za nią.
- Skoro ty tu
siedzisz… Kto prowadzi? – zapytała, kiedy auto ruszyło. – Chyba żartujesz.
Prywatny szofer?
- Przeszkadza ci
to?
- Nie. Po prostu
nie przywykłam.
Jechali dalej w milczeniu. Po piętnastu minutach szybkiej
jazdy kierowca zatrzymał samochód, a David wyszedł i przytrzymał jej drzwi.
Poradziłaby sobie sama, gdyby nie to, że miała problemy z odpięciem pasa. Poza
tym miło było, jak ktoś pomagał ci w takich głupotach. Wyszła i ujrzała chyba
najbardziej wypasiony apartamentowiec na świecie.
- Chyba żartujesz.
Mieszkasz tu?
- Tak. A ty się
powtarzasz.
Spojrzała na niego ze złością.
- Spadaj, Joyhell.
Poprowadził ją do środka i nie zważając na powitania
obsługi skierował się prosto do windy. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły,
dotknął palcem przycisku z liczbą 11. Był to najwyższy numer, co pozwoliło jej
sądzić, że mieszka na samej górze. Po drodze wsiadali i wysiadali różni ludzie,
których łączyła jedna cecha – wszyscy byli elegancko ubrani. W końcu dojechali.
David wyszedł, wyjął klucz i przekręcił w drzwiach, a już w następnej chwili
rzucił się na niego jakiś mały chłopczyk, na oko pięcioletni.
- Hej, hej, hej,
kolego! Daj nam wejść.
Mały uśmiechnął się, a wyglądał naprawdę uroczo. Był
podobny do Davida, z kasztanową, rozczochraną czupryną i szczupłą budową ciała.
- Nam? – po chwili
dostrzegł Carly. – O! To twoja dziewczyna?
Carly się zaczerwieniła i podeszła do chłopca.
- Nie, nie jestem
jego dziewczyną – David coś mruknął, ale nie zwróciła na niego uwagi. – Ty wyglądasz na fajniejszego. Jak ci na
imię?
- Alex. I ty też
wyglądasz na fajną.
- Dziękuję.
Zaprowadzisz mnie do środka?
- Pewnie! Pokażę
ci mój pokój!
- Prowadź.
Kiedy zwiedzili już każdy zakamarek, który koniecznie
chciał jej pokazać Alex, powiedziała:
- Bardzo bym
chciała się z tobą pobawić, ale muszę pracować z twoim bratem.
- Szkoda. Ale
później w coś zagramy?
- Oczywiście –
uśmiechnęła się.
Cały dom miał przyjemne dla oka jasne kolory z akcentami
w postaci bordowego. Tylko pokój Alexa był cały w kolorach – sam pomagał go
urządzać, jak się jej pochwalił. David siedział w salonie, obserwując, jak do
niego podchodzi.
- To bierzemy się do
pracy, tak?
- Dobra. Chodź do
mojego pokoju.
Przeszli korytarzem do pokoju, który ściany miał
granatowe z jaskrawozielonymi dodatkami. W tym domu naprawdę preferowali mocne
kolory. David usiadł przed komputerem, a ona stała obok, bo w pokoju nie było
drugiego krzesła. Spojrzał na nią i powiedział:
- O Boże, ale ze
mnie debil. Siadaj, przyniosę drugie
krzesło.
Po chwili wrócił, trzymając krzesło przypominające takie
dla reżysera. Usiadł i zaczął włączać komputer. Oboje szybko zatracili się w
pracy, wybierając zdjęcia do artykułu, dodając szczegóły do sprawozdania i
powoli sprawiając, że całość wyglądała świetnie. Skończyli po dwóch godzinach,
w czasie których co kwadrans do pokoju wchodził Alex, pytając się, czy już
skończyli. Kiedy przyszedł po raz ostatni, Carly spytała:
- To twój brat? –
podejrzewała to, ale chciała mieć pewność.
- Przyrodni.
- Od strony ojca
czy mamy?
- Taty.
- Ale czemu
mieszka z tobą, a nie z nim?
- Posłuchaj, u
mnie sprawy mają się tak: ojciec ma forsy jak lodu, więc zapewnił nam to
mieszkanie. Ja sam się utrzymuję, bez problemu, a ten dodatek od niego jest
miłym bonusem, a Alex… Sądzę, że dla niego lepiej, jak mieszka ze mną. –
skończył z goryczą w głosie.
- Dobrze sobie
radzisz.
- Muszę. Nie mam
wyjścia. Ale skończmy to w końcu.
Czy chciał tym sposobem powiedzieć, że nie jest tu mile
widziana i ma iść? Carly nie należała do osób, które szukają podtekstu w
słowach, więc dała sobie spokój. Kiedy wyszli z pokoju, zauważyli za drzwiami
Alexa, który powiedział:
- Te drzwi są
beznadziejne!
- Czemu? – zaśmiał
się David.
- Nie da się przez
nie podsłuchiwać.
Roześmiali się i odprowadzili Carly do drzwi. Ubrała się,
a mały zawołał:
- Miałaś zostać i
się ze mną pobawić!
- Przykro mi, ale
już jest późno i muszę wracać do swojego brata.
- A przyjdziesz
jeszcze?
Spojrzenia Davida i Carly się skrzyżowały, po czym starszy
chłopak spytał:
- A chcesz, żeby
przyszła?
- Tak! Z nią się
fajniej bawi niż z tobą.
Carly kucnęła,
tak, że jej twarz była na wysokości oczu Alexa.
- Przyjdę.
- Obiecujesz? –
spytał z nadzieją.
- Obiecuję. –
powiedziała i spojrzała na Davida, który skinął głową.
Weszła do windy i
zdążyła jeszcze zobaczyć machającego do
niej uśmiechniętego Alexa.
Zjechała na parter, wyszła na zewnątrz i złapała taksówkę. Mimo zimnego
powietrza, które ochłodziło się na wieczór po upalnym dniu, jej było gorąco.
******************
Przepraszam, że tak długo kazałam wam czekać na nowy
rozdział.
Alex to ideał wymarzonego brata, przynajmniej dla mnie J Jego pojawienie się zawdzięczam
Dusi <3 Sama mam brata (który
nawiasem mówiąc, ma na imię Tomek) którego kocham, ale Alex to zupełnie inna
bajka. A raczej opowiadanie ;)
~~GWMHJ
fajny, fajny :D
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
Oj, ale wtopa :/. Serio, to musiał być David? Jak ja nie lubię gościa... No, ale jest Mike, więc jest impreza xD. A z tym Davidem dziwna sprawa. Taki... miły nagle? Podejrzane xD. Czyżby ukryta miłość? O nie, nie zgadzam się. Carly będzie z Mikiem (tak to się pisze?) i kropka xD. Alex taki uroczy *-*. Racja - ideał brata <3. Też mam... trzech braci, uch xD.
OdpowiedzUsuńPS. Sprawdź pocztę, zostawiłam Ci wiadomość dotyczącą wyglądu bloga ;).
http://straznicy-fantastyki.blogspot.com/
Mike jest kochany, ale David jest boski!!
OdpowiedzUsuńNwm, który lepszy! <333
GAFHBFEROPJGERNBERJIOBEPRME
OdpowiedzUsuń*oddycha głęboko*
ALEEEEEE SUUUUPER!
Jak ja kocham David'a! A jego brat jest jeszcze lepszy. Mogłabyś mi go pożyczyć? Wymienię się za psa. Rozdział świetny. Od razu wiedziałam kto będzie fotografem, ale nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji.
Czekam na następny rozdział.
Weny, tym razem od Barda Beedle'a!
Zgadzam się Mike jest fajny, ale David podbił moje serce <3
OdpowiedzUsuńCzud, miód <3
OdpowiedzUsuńA, no i przyłączam się do teamu Davida XD
Bardzo podoba mi się Twój blog. Jest bardzo ciekawy i wciągający. Oby tak dalej. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. Dopiero zaczynam. :) http://zyciesamopiszescenariusze.blogspot.com
No nie... tylko ja jestem ogromną fanką Mike'a?
OdpowiedzUsuńNie tylko ty. Mike jest świetny! :D
UsuńSiemanko! Czytam twojego bloga od samego początku i jestem w nim zakochana ♥ Najbardziej podoba mi się Mads i Mike^^ Heh, ja oryginalna :3
OdpowiedzUsuńWięc, na początek, pisz dalej, bo z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!!
A po sekundo:
Gratki! Nominowałam cię do tego całego LBA Xd Tutaj znajdziesz wszystko czego potrzebujesz i mam nadzieję, że jest gites ;)
http://opowiesci-mads.blogspot.com/p/lba-co-to-jest-i-kogo-nominuje-xd.html
Boże, dziękuję *u* i z chęcią odpowiem na pytania, tylko gdzie mam dać te odp? Na mailu, w komie pod tym linkiem? I mam takie pytanie: jak już odpowiem to co? Ja taka nieogranięta :D
Usuń1. Zamotałaś z kolorami w mieszkaniu Davida. Najpierw są jasne z dodatkiem bordo, a później piszesz, że domownicy lubią ostre kolory, bo tak był pomalowany korytarz.
OdpowiedzUsuń2. To zdanie: "a ten dodatek od niego jest miłym bonusem" jest bez sensu.
Poza tym świetnie :)
Olynte
ksiazkonaodlocie.blogspot.com