Dobiłam do pełnej 10, jej! :D Pewnie byście mnie
zamordowali, gdybym po poprzednim zakończeniu rozdziału przeszła do Carly (do
Davida pewnie nie, ale co tam) więc ten rozdział z perspektywy Tony’ego.
***************
Przeciwników było
jedenastu, szybko ich policzył. Jedną z podstawowych umiejętności, które Nocni
Łowcy muszą zdobyć na początku treningów było opanowanie i szybkie, racjonalne
myślenie w trudnych sytuacjach. Wyciągnął z pochwy przyczepionej do paska
sztylet i przybrał postawę bojową – lekko się przygarbił i wystawił lewą nogę
do przodu. Demony okrążyły ich, tworząc równe, pełne koło. Stanął pomiędzy
siostrą, a Chrisem, który zaklął pod nosem. Tony zastanawiał się, czy czekać na
sygnał chłopaka, czy atakować od razu. W sumie nigdy razem z nimi nie trenował,
więc nie do końca był pewien decyzji, która miał podjąć Chris. Podsumowując,
zrobił to, co wydało mu się najsensowniejsze – wyciągnął jeszcze jeden sztylet,
wyszeptał imiona obu i rzucił w dwa demony. Efekt był natychmiastowy. Demony
zaczęły się kurczyć, ale powoli. Podbiegł do nich i wyrwał broń, poszerzając rany, z których
wytrysnęła czarna maź. Uskoczył i dźgnął demona znajdującego się po jego lewej,
szybko go dobijając. Odwrócił się do następnego, który powoli się regenerował.
Nie udało mi się trafić w żaden ważny przyrząd, jak serce na przykład, więc
czekała go dłuższa walka. Kątem oka spostrzegł, że Victoria szybko wzięła z
niego przykład i rzuciła się na jakiegoś oślizgłego potwora. Chris i Maddie
otrząsnęli się i także zaatakowali. Wiedząc, że może uda im się wyrwać z kręgu,
skierował całą swoją uwagę na demona, który właśnie zamachnął się na niego
pazurami, ledwo zadrapując rękaw koszuli. Tony odskoczył i ciął go w brzuch. Oliwkowozielony
demon zawarczał, szczerząc kły wydzierające się z jego gęby. Miał około półtora
metra wzrostu i był krępy. Podsumował w myślach jego wady i zalety. Głównym
atutem demona był ciężar i jego siła, jednak wyglądał na tępego. Upozorował
cios w lewy bok, równocześnie trafiając go drugim sztyletem w prawą nogę, co
tylko utwierdziło go w tym przekonaniu. Postanowił obrać taktykę dezorientującą
przeciwnika, to odskakując, to zbliżając się i tnąc go sztyletami.
Zdezorientowany demon krążył w kółko, bezskutecznie próbując się bronić. Raz
czy dwa machnął pazurami, jednak nawet w najmniejszym stopniu nie spowolniło to
Tony’ego, który z gracją poruszał się wokół.
Kiedy demon się rozproszył, chłopak biegł już do następnego
przeciwnika, znajdującego się tuż koło Chrisa walczącego z dwoma naraz.
Wyciągnął z kurtki sztylet, świadomy, że został mu oprócz tego tylko dwa,
trochę zużyte po walce.
- Gabriel – krzyknął
i sztylet zapłonął na biało.
Zręcznie się obrócił, unikając ciosu demona i wbił mu ostrze
między dwoje czarnych oczu. Trysnęła posoka, więc odskoczył, równocześnie
wbijając sztylet w brzuch jednego z demonów, z którymi walczył Chris. Starszy
chłopak w tym samym momencie dźgnął potwora w tors, więc przeciwnik szybko się
rozproszył.
Zajął się czerwonym demonem, kiedy spostrzegł jasną postać,
która wyłoniła się z krzaków. Rozpoznał w niej fearie, na dodatek uzbrojone
fearie, co samo w sobie było dziwacznym widokiem. Właśnie miał krzyknąć, żeby
uciekała, gdy kobieta zamachnęła się na demona gałęzią trzymaną w ręce,
skutecznie go ogłuszając. Chris wykorzystał szanse i zanurzył w potworze swoje
dha.
- Dzięki, mamo –
rzucił Chris i podbiegł do Victorii, usiłującej bronić się przed trzema
napastnikami.
Sama nie była najwyraźniej w najlepszej formie, bo usiłowała
walczyć z groźnie zranioną ręką.
Szybko dobił swojego przeciwnika i pobiegł pomóc Maddie –
mogli się kłócić normalnie, ale współgrali podczas walk. Zawsze jej pomagał, bo
nie mógłby już znieść straty następnej bliskiej osoby, do czego jednak nigdy by
się na głos nie przyznał. Jego siostra za bardzo nie potrzebowała pomocy.
Poruszała się błyskawicznie, tak, że można było dostrzec niewyraźną poświatę w
miejscach, gdzie przeciął powietrze jej bat. Mimo to rzucił sztyletem w
najbliższego, zabijając go na miejscu. Uśmiechnął się pod nosem i zaatakował
następnego. A raczej część następnego, bo demon został pozbawiony głowy przez
bicz Maddie. Spojrzał na siostrę, która nadal walczyła i przymierzył się do
ataku, gdy krzyknęła:
- Zostaw ich mnie!
Tony wzruszył ramionami i obrócił się do Victorii i Chrisa,
którzy stali nad jakimś demonem. Trudno mu było je rozróżniać, bo nie uważał na
akurat tych lekcjach. Dla niego te demony były tylko jednym wrogiem, którego
trzeba było błyskawicznie zlikwidować i iść dalej. Tak samo, jak one zrobiły z
Philipem, pomyślał ponuro.
- Czemu napadliście
na fearie? – dobiegło go warknięcie Chrisa. Demon nie odpowiedział. Chłopak
powtórzył pytanie, ale nadal nie uzyskał odpowiedzi. Victoria westchnęła i
jednym ruchem ręki odcięła demonowi łapę.
- Może teraz powiesz?
– spytała. – Masz jeszcze trzy nogi, mnie to obojętne, jak wolisz.
Tony czasami nie poznawał tej dziewczyny, szczególnie,
kiedy, tak jak w tej chwili, przesłuchiwała demona. Zmieniała się z
nieszkodliwej i uroczej (mimo wszystko to przyznawał) wariatki w niebezpieczną
wojowniczkę. Podszedł do nich i przysłuchiwał się wyznaniom przekonanego
demona:
- To przesss nie –
zasyczał. – Fearie – prawie wypluł to słowo. – Zakładają sssię i nie dotrzymują
ssssłowa…
- Jakie fearie? Mów –
powiedział opanowany Chris.
- Rasss przyszło
jedno i sssię założyło… Obiecało diamentów za informacje… I sagrało ss nami w
karty… Przegrało i nic nie dało… Durne, nierozssssądne ssstworzenia…
Victoria szybkim ruchem dźgnęła demona w serce, więc rozwiał
się w proch. Chris wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą znajdował się
stwór. Wstał powoli i spojrzał na Maddie, która otrzepywała się właśnie z
demonicznego pyłu. Tony odwrócił się i postanowił przeszukać krzaki. Nie
wiedział dokładnie po co, ale nic nie przeszkadzało sprawdzić. Przespacerował
się, zwracając uwagę na zagłębienia w ziemi i zadrapane liście. Stwierdził, że
potwory czekały na nich kilka godzin, biorąc pod uwagę pół godziny walki.
Zastanawiał się tylko, skąd wiedziały, że przyjdą. Głowiąc się nad tym, wrócił
do pozostałych. Chris opatrywał ranę Victorii i rysował jej iratze. Maddie sama
sobie poradziła, rysując odpowiednie Znaki. Tony’emu nic się za bardzo nie
stało, tylko kilka zadrapań. Nagle coś zaszeleściło między drzewami, więc
obejrzał się szybko
- Mamo, pozwolisz na
moment? – zawołał Chris, nie odrywając wzroku od ramienia swojej dziewczyny.
Z krzaków wyszła kobieta, która wcześniej zdzieliła demona w
głowę. Nawet jak na fearie była wyjątkowo ładna. Miała uderzająco zielone oczy,
które widywał już u Chrisa. Była drobna, a jej skóra miała lawendowy odcień.
Włosy zastępowały prawdziwe kwiaty, sięgające jej do pasa. Mimo niepozornego
wyglądu wyglądała, jakby miała zamiar się kłócić, co mogłoby się źle skończyć.
- Witaj, synku –
uśmiechnęła się ponuro. – W miłych okolicznościach się spotykamy – westchnęła.
- Niestety. Wiesz coś
o tym, co powiedział? – kiedy usiłowała przybrać niewinną minę, odezwał się
szybko: - Coś wiesz. Podziel się tym z
nami, proszę.
- No, dobrze, że dodałeś
to „proszę” – stwierdziła. Pod jego nieugiętym spojrzeniem dodała: - Mówił prawdę.
- Skąd wiesz? –
spytał jej syn.
- Jestem fearie –
odpowiedziała, jakby to wszystko wyjaśniało. – A fearie rozróżniają takie
rzeczy – dodała wyjaśniająco. – Ale…
- Co za „ale”? –
spytał szybko Chris. Przyglądał się bacznie twarzy matki. Victoria położyła
chłopakowi rękę na ramieniu, sama przyglądając się z ciekawością całej scenie.
- To ja poszłam do
demonów.
Zapadła cisza, którą w końcu przerwał Chris.
- Że co?! Czemu?! Jak
mogłaś…?
- Skarbie, uspokój
się. I nie wrzeszcz tak na mnie, trochę szacunku – powiedziała twardo, a
Victoria parsknęła. – Poszłam tam, ponieważ chciałam się czegoś dowiedzieć o
Ricku – westchnęła smutno.
- Mamo… - głos
chłopaka złagodniał. – Przecież wiesz już o tacie wystarczająco dużo.
- Wcale nie! –
zaperzyła się kobieta. – I nie waż mi się mówić, że to już nieważne.
Chłopak zamilkł, za to odezwała się Victoria:
- Chodzi… o tatę
Chrisa, prawda? – spytała niepewnie.
- Tak. Został zamordowany
przez demony. Siedem lat temu – westchnęła. – Ktoś uprzedził wilkołaki, które
po prostu zabiły ludzi, którzy się do nich wybrali. Nie wiemy tylko kto ich
wydał. Jedyne, co stwierdzono, to fakt, że musiał być to jeden z Nephilim.
Zapadła niezręczna cisza. Zdrada wśród Nocnych Łowców była
czymś nie do pomyślenia. Tony jak zawsze zachował twarz nie wyrażającą żadnych
uczuć.
- Co pani chciała
uzyskać przez kontakty z demonami? – spytał podejrzliwie.
Spojrzała na niego, ukrytego w cieniu drzewa.
- Demony wiedzą
wiele, poza tym mogły usłyszeć plotki – odrzekła po chwili zastanowienia. –
Chodźcie, zaprowadzę was na Dwór.
- Na Jasny Dwór? –
zapytała podekscytowana Victoria. – Możemy?
Mama Chrisa roześmiała się:
- Nie spodziewaj się
zbyt wiele. Ale owszem, pójdziemy. Wyjaśnicie sytuację Królowej, na pewno
będzie chciała usłyszeć wyjaśnienia. A poza tym – mrugnęła do dziewczyny. –
Chciałabym bliżej poznać dziewczynę mojego syna.
Victoria uśmiechnęła się, a Chris westchnął i podniósł
sztylet z ziemi, ubrudzony posoką. Wytarł go o koszulkę i ruszył przez krzaki.
- Przejdziemy tunelem
– wyjaśniła fearie. – Normalnie musielibyście przejść przez jezioro, ale do
pełni jeszcze dwa tygodnie, nie możemy tyle czekać. Myślę, że Królowa nic wam
nie zrobi.
Pozostali wymienili zaniepokojone spojrzenia. Tony wbił
wzrok w ziemię, rozważając, czy by nie opuścić ich i gdzieś się powłóczyć.
Owszem, lubił ich, ale nie na tyle, by ryzykować nieprzychylność Królowej
Jasnego Dworu. Fearie były mimo wszystko potężne i mogły mu zaszkodzić, gdyby
przedsięwziął coś. Szli w milczeniu, do czasu do czasu tylko mama Chrisa
rzucała jakąś informacje o Jasnym Dworze.
Zrezygnowawszy z planów opuszczenia reszty, Tony powlekł się
do przodu. Po pięciu minutach mama Chrisa skręciła między dwa dęby, zanurzyła
się w krzaki i zniknęła. Chris podążył za nią, ciągnąc za sobą Victorię. Maddie
po krótkim wahaniu także poszła za nimi. Tony niechętnie podszedł i odgarnął na
bok liście. Odgiął jakąś gałąź, by móc swobodnie przejść. Wychylił się i
wyczuł, że ziemia się pod nim dosłownie zapada. Wleciał do wąskiego tunelu.
Musiał się schylić, by przejść dalej. Spostrzegł ciemne sylwetki pozostałych i
poszedł za nimi. Po pewnym czasie tunel się rozszerzył i zaczęły go zdobić od
strony sufitu korzenie, misternie ułożone we wzory różnych roślin. W końcu
spotkali pierwszego fearie – miał liściastą, zieloną zbroję, a przy pasie miał
pochwę do miecza. Obok niego stał mały pusty stolik.
- Pani Brozenchic…? –
spytała niepewnie Victoria, sięgając do pasa po cinquendeę.
Kobieta zignorowała ją, podeszła do strażnika i szepnęła mu
parę słów na ucho. Ten spojrzał na nią, omiótł innych uważnym spojrzeniem i
kiwnął głową.
- Broń zostawcie tu –
wskazał stolik. Kiedy skierowali na niego niechętne spojrzenia, dodał: - Nic się
nie stanie, zadbamy o nią.
Chris podszedł i złożył delikatnie swoje dha i sztylety,
które wyjął z rękawów. Mierząc strażnika bacznym spojrzeniem podeszła też
Victoria, wyciągnęła z pochwy cinqendeę i przejechała po jej ostrzu palcem,
jakby w geście ostrzeżenia. Maddie położyła na nich swój zapasowy sztylet.
Przeszli dalej, a rycerz fearie skinął głową na Tony’ego.
- Teraz ty.
Chłopak podszedł powoli i sięgnął za siebie i wyciągnął zza
pleców sztylet, uniósł go do góry i położył go na stoliku. Wyjął broń także z
wewnętrznej kieszeni kurtki i z buta, bo właśnie sobie przypomniał, że tam też
schował sztylet. Serafickie miecze były cenioną bronią i martwił się, czy
przypadkiem nie znikną po ich powrocie w tajemniczy sposób.
- Poznam, jeżeli
zostaną podmienione – warknął i przeszedł obok fearie, szturchając go w ramię.
Schował ręce do kieszeni swoich ulubionych czarnych,
przetartych dżinsów i dotarł do zasłony z liściastych pnączy, do której
przyczepione było setki motyli. Odchylił ją, starannie omijając miejsca, gdzie
były skupiska motyli i dostał się do środka.
Pomieszczenie było średniej wielkości, ściany były pokryte
barwnymi kwiatami. Na środku stało duże posłanie, otoczone tańczącymi fearie.
Nie były piękne. Prawdę mówiąc, wyglądały strasznie. Ich twarze miały drapieżne
wyrazy, całą swoją postawą wyrażały niebezpieczeństwo, jednocześnie zapraszając
do dzikiego tańca. Spojrzał na nie pogardliwie, zastanawiając się, co by
zobaczyli śmiertelnicy. On, dzięki swoim Znakom, był odporny na ich magię. Na
łożu leżała Królowa Jasnego Dworu, jak się domyślił. Była piękną fearie, wysoką
i smukłą o blond włosach. Każdy najdrobniejszy gest wykonywała z wielką gracją,
delikatnie zwracając na siebie uwagę. Jej twarz była nic niewyrażającą maską,
jednak w jej oczach dostrzegł czujność. Chris podszedł i ukłonił się, a
Victoria dygnęła niezgrabnie, cały czas mierząc wzrokiem Królową. Maddie
skinęła głową, pochylając się lekko, a Tony złapał kontakt wzrokowy z Królową.
Uśmiechnęła się lekko, odwracając od niego wzrok. Zachował „pokerową” twarz i
wsłuchał się w słowa pani Brazenchic:
- Już po wszystkim.
Mój syn razem ze swoimi przyjaciółmi przepędzili demony…
Królowa przerwała jej machnięciem ręki.
- Już wszystko wiem. Bardzo
wam… dziękuję – powiedziała cicho, jakby do siebie. Wskazała ręką na mamę
Chrisa – Wiem również, że to za twoją sprawą demony tu przyszły. Ściągnęłaś
zagrożenie na swój lud.
- Działania pani
Brazenchic były uzasadnione – odezwał się Tony, zaskakując nawet samego siebie.
– Dążyła do poznania prawdy, co, jako fearie powinnaś doskonale zrozumieć,
pani.
- Owszem, bardzo
dobrze to rozumiem – spojrzała mu w oczy. – Mogłabym poznać przyczynę tego
nierozważnego zachowania? – rzuciła w stronę Chrisa.
- Mój ojciec umarł,
ponieważ został zdradzony. Ja i moja matka cały czas próbujemy się dowiedzieć, kto
zdradził…
Przerwał mu perlisty śmiech Królowej.
- Och, chodzi o tą
starą sprawę? Plotki chodzą od tak dawna… Mogłaś się z tym zgłosić bezpośrednio
do mnie. Ale, że wybrałaś demony, nie pomogę ci.
- Czemu? Powiedz nam,
kto to był. Pani – dodał szybko Chris.
- Nie – warknęła w
jego stronę. – I zachowuj się, jesteś na audiencji u Królowej Fearie. Mamy
doskonałe sposoby na takich jak ty…
- Nie wątpię –
przerwał jej Tony. – Jednakże chciałbym prosić o małą wskazówkę… Albo chociażby
powtórzenie jakiejś plotki.
- Jesteś inteligentny
– Królowa popatrzyła na niego swoim świdrującym spojrzeniem błękitnych oczu. –
Rozumujesz jak typowe fearie. Mógłbyś się od niego uczyć, chociaż sam masz
naszą cenną krew w żyłach – wtrąciła w stronę Chrisa, który poczerwieniał ze
złości. – Skoro jednak taka uprzejma prośba została skierowana, mogę udzielić
wam rady. Jednak ty – wskazała na Tony’ego. – Będziesz mi coś winny.
Maddie, Victoria i Chris spojrzeli na niego wyczekująco.
Jeżeli się zgodzi, będą bliżsi niż kiedykolwiek rozwiązania zagadki, która
trapiła Nephilim. Ale z drugiej strony dług u fearie, a w dodatku ich
władczyni, nie oznaczał nic dobrego. Mimo wszystko skinął głową.
- A więc dobrze.
Zdradzę wam tylko, że niedługo będziecie mieli z tą osobą o wiele bliższe
kontakty, niż byście sobie tego życzyli. I to dzięki nowo poznanej, specjalnej
Przyziemnej.
Victoria wpatrywała się z niedowierzeniem w Królową, a jej
usta wyszeptały bezgłośnie „Carly?!”.
*
Zapraszam do komentowania. Przyda się, wiecie jaka to zachęta? :D
~~GWMHJ
no nie powiem, ale mnie zaciekawiło o co chodzi z Carly :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział ^^
W jednym zdaniu dwa razy napisałaś "miał", jednakże jestem na telefonie i nie mam jak wskazać ci gdzie dokładnie :(
OdpowiedzUsuńTak szczerze miałam nadzieję na rozdział z perspektywy Carly lub Mike'a, ale cieszę się, że w ogóle on jest.
Mam nieodparte wrażenie, że chodzi tu o rodziców Davida lub nawet o niego samego... Ewentualnie może w rodzinie Carly są "nefiołki" ;)
~ Olynte
Zaczarowana wraca do Internetów :D.
OdpowiedzUsuńTony :D. Polubiłam chłopaczka i może nawet zastąpi Mike'a... No dobra, żarcik taki. Mikenators (XD) forever.
Jak tak sobie wyobraziłam walkę z bohaterów z demonami to... No, wyglądałoby to wspaniale i opisane też jest bardzo profesjonalnie.
Jejku, ta troska o siostrę :D. No pozazdrościć brata.
Philip... A któż to taki? Mam nadzieję, że niedługo się dowiem :D.
Fearie hazardzistka. Ciekawa cała ta sytuacja ze śmiercią taty Chrisa.
Carly... Teraz zaprzyjaźniła się z Davidem - uch, chyba czas to zaakceptować :( - więc może to on. Od początku wydawał się takim wrednym typem *śmiech szatana*.
Ale pewnie nas zaskoczysz jak zawsze ;). Czekam na nowe rozdziały. A z racji tego, iż jestem "chora" może pojawi się u mnie nowy rozdział. Jak znajdziesz chwile to zapraszam :D.
Weny ;*