11 stycznia 2015

Rozdział 9.

Uwaga! Zaczynam kombinować z perspektywami! :) Zaczynam od Victorii ;)
*************************************- ...poszła do kolegi. No i kazała to przekazać. 

- Kolegi? - zdziwił się Mike. - Jakiego? 

Siedzieli w pokoju Chrisa, a Victoria z pewną satysfakcją badała ich reakcje, mówiąc, gdzie wybrała się Carly. Jej chłopak powstrzymywał się od śmiechu, na widok swojego parabatai. Zresztą ona sama też.

- Dokładnie nie wiem. - powiedziała z udawaną obojętnością. 

- Aha... Ale czemu mi nie powiedziała?

- Bardzo się spieszyła, rozumiesz. Można powiedzieć, że jej zależało by tam dotrzeć - specjalnie położyła nacisk na słowo zależało, ale nic to nie dało. - Wspominała tylko, że chce sprawdzić czy wszystko z nim dobrze.

Jak teraz nie zajarzy, to znaczy, że jest skończonym idiotą, pomyślała.
Chris wybuchnął śmiechem, słysząc jej ton skierowany jak do dziecka. Twarz Mike'a rozjaśniła się, gdy skojarzył fakty. Skarcił swojego przyjaciela wzrokiem i zapytał niewinnym tonem:

- Nie wspomniała chociażby imienia?

Nie ze mną te gierki, pomyślała.

- Była bardzo... - udała, że szuka słowa. -...tajemnicza.

Mike bez słowa wyszedł z pokoju i skierował kroki ku wyjściu z Instytutu.

- Tylko niczego nie pops... nie kombinuj! - wrzasnęła za nim Vi.

Chris podniósł brwi, mówiąc:

- Kłamałaś.

- Wcale nie... No dobra, troszkę. W sprawie, że jest jej 'kolegą' - mrugnęła do niego.

- Nie widziałaś Mike'a?

- A myślisz, że dlaczego to powiedziałam?

- Uwielbiacie wszystko gmatwać, prawda? - zapytał z westchnieniem Chris.

- Jacy my?

- Wszystkie kobiety na świecie - Usiadł w fotelu, kładąc nogi na biurku.

Victoria podeszła do szafki na której stały zdjęcia oprawione w ramki. Na jednym byli Chris i Mike jako zdenerwowani trzynastolatkowie, tuż przed ceremonią parabatai. Kolejne przedstawiało ich razem, kiedy spacerowali wieczorem nad morzem na ich drugiej randce. Zdjęcie zostało zrobione przez Mike'a, który, jak się potem okazało, obserwował ich zza krzaków. Miał wtedy ochotę na zostanie prywatnym detektywem. Trzecie przedstawiało ją samą ćwiczącą równowagę na krokwiach pod sufitem. Ostatnie, trochę wyblakle zdjęcie ukazywało jego rodziców. Stara fotografia, z czasów kiedy Chris był jeszcze maluchem. Najlepiej o tym świadczył fakt, że jego tata już nie żył. Pan Brazenchic był na wyprawie zbierającej dowody przeciwko nielegalnej działalności likantropów. Ktoś uprzedził wilkołaki, że są zagrożone i cała akcja skończyła się porażką misji i śmiercią siedmiu Nephilim. Chris wiedział, kto wydał jego ojca, który dowodził grupą, ale do tej pory nie powiedział na ten temat ani słowa. Co prawda nigdy czegoś takiego nie przeżyła, ale podejrzewała jak on się czuje. Nagle do pokoju się otworzyły i stanął w nich Tony ze znudzona miną.

- Ognista wiadomość z Idrisu - powiedział. Ognista wiadomość była najszybszym sposobem informacji osób z ich świata. Po prostu pisało się wiadomość, rysowało na nim runę i podpalało kartkę, która przenosiła się do adresata.

- Z Idrisu? - poderwał się Chris. - O co chodzi?

- Odnotowano większą niż zwykle demoniczna aktywność koło jeziora.

- Jakiego? - spytała, trochę zdenerwowana jego flegmatycznym podejściem sprawy.

- Mamusia jeszcze cie nie poinformowała? - spytał Tony Chrisa.

- Spadaj - warknął w odpowiedzi, domyślając się, że chodzi o jezioro należące do fearie - Cholera, akurat tam.

- Spokojnie, pewnie nic się nie stało - Vi podeszła do chłopaka i położyła mu rękę na ramieniu.

- I jest co najmniej paru rannych - Tony wzruszył ramionami.

- Idziemy - zadecydował Chris. - Wołaj Maddie, niech się przygotuje. Za pięć minut przy wyjściu.

- Sam ja powiadom - najeżył się brunet. - Ja muszę się przygotować.

- Tony... - powiedział z ostrzegawcza nutą w głosie Chris, ale chłopaka już nie było.

- Ja pójdę - wtrąciła szybko Victoria. Pocałowała go szybko i wybiegła z pokoju.

Dotarła na piętro z sypialnią Madison i zawołała jej imię już z korytarza. Dziewczyna odkrzyknęła:

- Czego?!

Victoria weszła do pokoju i powiedziała krótko i zwięźle:

- Atak. Demony. Jezioro fearie. Zbieraj się.

Maddie, w przeciwieństwie brata, szybko się zebrała. Pobiegła po broń, a Vi poszła do siebie, wołając jeszcze do dziewczyny przez ramię:

- Weźmiesz moją? - akurat w takich chwilach przeklinała niewymawialną nazwę cinqendei. Na szczęście zrozumiała.

- Dobrze - i poleciała zbrojowni.

Victoria szybko się ubrała w cały czarny strój do walki i spięła włosy w kucyk. Nieraz zdarzyło jęk się tracić orientację z powodu lawiny włosów. Teraz starała się o tym pamiętać. Wciągnęła (także czarne) buty, sięgające jej ponad kolana ze skóry. Ich plusem było to, że były bardzo wygodne i odpowiednie do biegów, dostosowywały się do jej ruchów. Lubiła je, ale trochę żałowała, że nie może w nich wyjść na miasto - sama przed sobą przyznawała, że wyglądałoby to głupio. Przynajmniej na zimę udawała, że są to kozaki.
Normalnie nie musieli by się tak spieszyć tylko z powodu wzmożonej aktywności demonów, ale to było związane z fearie, a Chris by sobie nie wybaczył, gdyby coś stało się jego mamie, która mieszkała blisko jeziora. A raczej tuż pod jeziorem. Fearie zazwyczaj mieszkały pod ziemią. Głównym wejściem do Jasnego Dworu, gdzie zasiadała ich Królowa, było jezioro. Victoria dokładnie nie wiedziała na czym to polega, lecz Chris na pewno. Może się nam poszczęści i dzisiaj tam zejdziemy? - pomyślała zaciekawiona. Zeszła na dół, nucąc wierszyk Nephilim:

,,Czerń do polowań w nocy,
Na śmierć i żałobę – biel,
Złoty dla panny młodej w sukni weselnej,
A czerwony do rzucania czarów.
Biały jedwab dla naszych palonych ciał...
A niebieskie chorągwie, gdy wracamy przegrani.
Płomień ku narodzinom Nephilim,
I by oczyścić nas z grzechów.
Szarość ku niezliczonej wiedzy,
A kość dla tych, którzy nie starzeją się.
Szafranowe światła marszem zwycięstwa,
A zieleń lecząca nasze złamane serca.
Srebro przeznaczone do wież demonicznych,
A brąz ku nawoływaniom złych mocy.”

To była jedna z pierwszych rzeczy, których nauczyła się w dzieciństwie. Oczywiście zaraz po zasadzie, że demony, jak jej powtarzali rodzice, są „fuj”.
Zeskoczyła z ostatnich siedmiu schodów i wpadła do głównego holu. Bliźniaki i Chris już byli, tak jak ona cali na czarno. Chwyciła podaną jej przez Maddie cinquendee i przyjrzała się lśniącemu w blasku żyrandola ostrzu. Regularnie je polerowała i ostrzyła, by nie stępiało.

- Jak się tam dostaniemy? - zapytała, bo do tej pory nie zastanawiała się nad tą kwestią.
Chris westchnął.

- Nie ma z nami Mike'a, który ma Przyziemnych znajomych, więc nici z auta. Wiem, że brzmi to głupio, ale pozostaje taksówka lub autobus.

Wyobraziła sobie ich, przygotowanych do bitwy w nowojorskiej taksówce z kierowcą próbującym ich zagadać i parsknęła śmiechem.

- Nie tylko Mike ma znajomych - odezwał się Tony, poprawiając sobie sztylet na plecach - Co masz na myśli? - zapytał Chris.

- W tej chwili jedzie do nas samochód mojego kolegi, który zawiezie nas na miejsce - wyjaśnił.

- To ty masz znajomych? - zapytała Vi, nim zdołała się ugryźć w język.

- A wyobraź sobie, że owszem. Pewne osoby lepiej od was mnie rozumieją - warknął Tony.

- Kiedy będzie? - spytał ponownie Chris.

Zamiast odpowiadać, Tony podszedł do wielkich drzwi i pchnął je. Na chodniku czekał na nich srebrny cadillac. Podeszli do auta i po kolei weszli – Tony na siedzenie pasażera, a reszta usiadła z tyłu.

- Skąd masz takie znajomości? – zapytał blondyn, kiedy kierowca ruszył z podjazdu.

- Byłem w klubie i się spotkaliśmy. Tyle – burknął Tony z przodu. – Utrzymujemy kontakt od dwóch lat.

- Klubie? Wpuścili cię? – spytała Victoria, dziwiąc się, że do takich miejsc wpuszczają
czternastolatków. – Nie mieli żadnego bramkarza?

- Gdybyś była tym bramkarzem, też byś mnie wpuściła po stracie dwóch zębów – warknął Tony.

Rozmowa się urwała, a Vi przyjrzała się kierowcy. Był napakowany i potężny. Całe auto przesiąknęło zapachem… jakby psa?

- Wilkołak – szepnęła Victoria Chrisowi na ucho, który pokiwał głową.

W zasadzie nie lubiła wilkołaków. Dokładnie nie wiedziała czemu, ale na pewno miała to po rodzicach. Nawet jej nazwisko ‘Silverache’ mówiło samo za siebie. Wilkołaki nie cierpiały srebra, było dla nich groźniejsze niż anielskie ostrza. Jak na ironię auto było w kolorze srebrzystym. Świadczyło to albo o niezmiernym poczuciu humoru właściciela, albo o jego nieudolności w rozróżnianiu kolorów. Znając Thony’ego, stwierdziła, że raczej to drugie.

Szybko dojechali na miejsce, wysiedli i samochód prawie natychmiast odjechał. Przeszli do parku, mijając Przyziemnych cieszących się ładną pogodą. Skręcili w stronę jeziora, nie zauważając po drodze niczego niepokojącego. Drzewa rosły po obu stronach dróżki, nie znajdowały się na nich żadne zadrapania. Victoria kręciła głową, próbując uzyskać jak największe pole widzenia. Spojrzała prosto i ujrzała dwa demony, które pomału wchodziły na ścieżkę. W jednym z nich rozpoznała demona hydrę, drugiego nie pamiętała z lekcji. Hydra miała kolor zgniłozielony, a z szyi wystawały jej trzy paskudne głowy, uzbrojone w ostre zęby i najprawdopodobniej żrącą ślinę. Długie pazury błyskały w słońcu, kiedy demon się poruszał. Drugi był brązowo czarny, mniejszy od kolegi, a jego ciało pokrywały ostre kolce. Mimo oślizgłego wyglądu poruszał się szybko. Chris podbiegł do niego i ciął sztyletem po twarzy. Victoria błyskawiczne skoczyła na trójgłowego demona, odcinając mu jedną głowę. Środkowy łeb plunął na nią jadem, ale uchyliła się, dzięki czemu tylko parę kropel spadło na je rękaw. Przetoczyła się za demona, podskoczyła i wbiła mu cinquendee w kark. Odsunęła się i zobaczyła, jak Maddie jednym sprawnym ruchem ręki zaplątuje batem dwie głowy hydry. Po chwili demon skurczył się od ciosów i zmienił w pył, powracając do Piekielnego Wymiaru. Spojrzała na prawo, oglądając się na Chrisa, który właśnie dobijał drugiego stwora. Wymienili spojrzenia i uśmiechnęli się do siebie. Nagle powietrze rozdarł świst ostrza przecinającego powietrze. Tony wyrzucił pocisk, który trafił w demona wyłaniającego się zza krzaków. Albo miał wielkie szczęście, albo bardzo długo trenował rzuty, bo potwór momentalnie rozsypał się w piach, prawdopodobnie po trafieniu w serce. Victoria rozglądnęła się dookoła. Byli otoczeni, zza drzew wychodziły nowe demony. Pułapka.
*
I jak? Ten rozdział wstawiony z okazji moich wczorajszych urodzin :) Mam nadzieję, że się spodoba Emotikon wink


7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, fajnie, tylko czemu wszyscy każą mi tak długo czekać na rozdziały? XD Duuuużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny pomysł z tymi perspektywami. Rozdział bardzo mi się podobał. Ooooo..... jakaś akcja :) już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ;)
    Zapraszam do mnie:
    http://zyciesamopiszescenariusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie, ale wolę Carly ;) Miło, że powiedziałaś nam cokolwiek o Tony'm i Maddie. Trochę nie podobał mi się fragment ich przygotowania do wyjścia. Coś mi tam nie grało, tyle że jeszcze nie wyczaiłam co... ~ Olynte
    P.S. Spóźnione, ale... wszystkiego naj :D
    P.S. 2 Ostatnio prawie nałogowo myślałam co będzie dalej c: Ciekawość pierwszy stopień do piekła, ale...
    P.S. 3 Zapraszam do mnie: ksiazkonaodlocie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieeeeeeeeeeeeee! Ty chcesz mnie położyć trupem tu i teraz! Vi, no wiesz! Ty potworze straszny... No dobra, wczułam się w rolę xD. A tak na poważnie: super pomysł z tymi perspektywami ^.^. Dzieje się i to dużo <3. Demony! Więcej Tony'ego (?)! Nawet fajna postać, taka mroczna i tajemnicza :D. Serio go polubiłam szczególnie po rozmowie w samochodzie xD. O kurka (xD) pułapka. No, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D.
    I wszystkiego najlepszego (spóźnione, ale zawsze).

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne! Warto czekać :)). Mam nadzieję, że jednak najwięcej będzie tu perspektyw Carly i Davida :)
    P.S
    Nominowałam Cię do Liebster Award na moim blogu ;)
    Link do posta: http://bitevampires.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak w ogóle to: nominuję cię do LBA. Szczegółów wypatruj tutaj: ksiazkonaodlocie.blogspot.com ;)
    Wiem, że troszkę się spóźniłam, ale spodobała mi się twoja historia, więc...

    OdpowiedzUsuń