08 lutego 2015

Rozdział 12.

Macie Carly :)
***************
Carly jechała do szkoły autobusem. Tym razem nie spotkała po drodze nikogo znajomego, więc bez wyrzutów sumienia usiadła i wyciągnęła szkolną lekturę. Obecnie czytali „Romea i Julię” Szekspira. Ta książka była przeznaczona dla uczniów podstawówki, ale oni przerabiali ją dopiero teraz.  W jej opinii główny bohater był głupi i choć nie doczytała jeszcze książki, wiedziała, że przez niego na końcu umrą trzy osoby.
Przeczytała dwie sceny, zaznaczyła spinką do włosów gdzie skończyła i zamknęła książkę, po czym wrzuciła ją do torby. Sprawdziła godzinę na telefonie, gdzie jak zwykle na ekranie blokady przywitały ją twarze jej i Mike’a. Przyjaciel na zdjęciu wystawiał język i mrugał, a ona się z niego śmiała. Zrobili je tuż przed wizytą Mike’a u fryzjera, bo, jak twierdził chłopak, chciał mieć jakąkolwiek pamiątkę po swoich włosach. Potem ona sama zdecydowała się na przyciemnienie końcówek swoich prostych blond włosów, sięgających jej do łopatek.
Jeszcze pięć sekund wpatrywała się w ekran, aż w końcu wyłączyła go. Przeciskając się pomiędzy pasażerami, wyskoczyła z autobusu na przystanek, który znajdował się tuż przed budynkiem szkolnym. Rozpięła kurtkę i zdjęła szalik, bo na zewnątrz było już naprawdę ciepło. Rodzice niepotrzebnie kazali jej rano się ciepło ubrać. Po małej kłótni wygrała przynajmniej w tym, że nie musiała brać czapki, na co jej mama pokręciła głową. Oczywiście w ostatniej chwili wcisnęła jej do kieszeni kurtki rękawiczki.
Westchnęła i skierowała się do głównego wejścia w szkole. Stał tam David ze swoimi znajomymi. Teraz naprawdę mogła go zobaczyć w pełni. Na całym ciele miał czarne Znaki rzucające się w oczy, które widziała tylko ona. Jedna, mała tajemnica, a tak bardzo łączy dwoje ludzi.
Odwrócił się i spojrzał na nią, po czym bez słowa odszedł od grupki. Wołali na niego, ale ich zignorował, zmierzając w stronę Carly.

 - Hej, Carls – powiedział z rękami w kieszeniach, gdy był już blisko.

 - Cześć – odparła niepewnie. – Chyba cię wołają – skinęła głową w kierunku ludzi wymachujących rękami w ich kierunku.

David nawet się nie obejrzał.

 - Trudno – wzruszył ramionami. – Pokrzyczą sobie, aż w końcu przestaną, ale bynajmniej nie dlatego, że do nich podejdę.

 - Co za zmiana nastawienia – ruszyła z chłopakiem u boku do szkoły.

 - Doszedłem do wniosku, że mogę spędzać czas z ludźmi, którzy są inteligentniejsi i którzy mnie interesują. A ty – spojrzał jej w oczy. – spełniasz oba kryteria.

 - Och – zarumieniła się trochę. – Ee… Cieszę się, że tak sądzisz.

 - Mam do tego podstawy.

Wyprzedził ją i obrócił się do niej przodem, tak, że teraz szedł tyłem. Nie zwracał uwagi na ludzi dookoła. Jakby za sprawą szóstego zmysłu omijał ich zgrabnie. Carly przyszło do głowy, że używa w tym celu odpowiednich Znaków. Rzuciła mu pytające spojrzenie.

 - Lubię być twarzą do mojego rozmówcy – przesadnie zaakcentował przedostatnie słowo.

 - O czym chcesz w takim razie rozmawiać? – spytała, udając, że niczego specjalnego nie usłyszała.

 - O wszystkim, byle nie o pogodzie. Jestem na to zbyt ambitny – roześmiał się.

 - Nie wątpię – mruknęła.

Doszła do swojej szafki, otworzyła ją kluczykiem, który nosiła przy plecaku i przywitała się z Mikiem, który wyłonił się z korytarza.

 - Hej, Szpila! – zawołał. – Wiesz, poznałem kogoś, to…

Urwał i znieruchomiał na widok Davida opierającego się o szafkę, stykając się ramieniem z Carly. Mając nadzieję, że tym razem się nie pokłócą, odezwała się:

 - Kogo poznałeś?

 - Już nieważne – Mike wpatrywał się w chłopaka, z pozoru wyglądającego wyluzowanego.

Wyczuwając jego spojrzenie David powiedział:

 - Wiem, że jestem przystojny, nie musisz się tak na mnie patrzeć. Zapewniam cię, że wolę dziewczyny.

 - Bardzo zabawny jesteś – warknął blondyn.

 - Już mi to mówili. Ty z kolei jesteś mistrzem ciętej riposty – odparł uprzejmym tonem David i sięgnął po książkę, którą Carly wkładała do szafki. – „Romeo i Julia”, William Szekspir – otworzył ją na chybił-trafił i przeczytał: - „Lecz czas sposobu, miłość sił użyczy,/By zalać przepaść lawiną słodyczy”. Och, jaki się cytat trafił. Taki prawdziwy i… idealnie pasujący do sytuacji – to mówiąc, spojrzał na Carly.

Od odpowiedzi wyzwolił Carly dzwonek, który zadźwięczał przenikliwie w całej szkole. Niedostrzegalnie odetchnęła z ulgą i spostrzegła, że David mruczy coś pod nosem o głupich dzwonkach, które wcale nie pasują idealnie do sytuacji. Mike rzucił chłopakowi ostatnie wrogie spojrzenie i odszedł do swojej klasy.

 - Idź, dogonię cię – powiedział David i lekko ją popchnął w kierunku drzwi. Kątem oka spostrzegła, że wyjmuje z plecaka coś, co podejrzanie przypominało stelę.
Carly weszła do klasy chemicznej i usiadła na swoim stałym miejscu pod oknem. Wszyscy rozsiedli się i korzystając z chwilowej nieobecności nauczycielki zaczęli wariować. Dosiadła się do niej Emma, z którą zazwyczaj siedziała pod nieobecność Sadie - przyjaciółka tym razem naprawdę się rozchorowała. Pogawędziły chwilę, narzekając na nawały prac domowych.
Do klasy przydreptała ich niska nauczycielka, a za nią przyszedł David, na którego twarzy gościł zadowolony uśmieszek. Napotkał jej wzrok i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Co mu chodzi po głowie?, pomyślała zaniepokojona. Po chwili wszystko się wyjaśniło. Gdy nauczycielka zabrała głos:

 - Cisza! – krzyknęła i powoli wszyscy zamilkli. – Doszłam do wniosku, że poprzesadzam was – kiedy w klasie zaczęły pobrzmiewać oburzone okrzyki, ponownie ich uciszyła. – Nadchodzi koniec roku, a wtedy uczniowie tracą koncentrację na lekcjach. Dlatego tę zmianę uważam za konieczną i nieodwołalną.

Carly zaklęła pod nosem, obawiając się, z kim usiądzie. Najgorzej by było chyba, gdyby trafiła na Josha, Patricka, ewentualnie Suzan lub Taylor. Nie miałaby życia.

 - Anderson, ty tutaj – wskazała na pierwszą ławkę, a naburmuszony Josh usiadł w wyznaczonym miejscu. – Smitch, ty obok niego.

Carly poklepała wyczytaną Emmę po ramieniu i ta powlokła się do ławki. Po chwili Suzan wylądowała przy stoliku z Jimem, klasowym łącznikiem z biblioteką, a Taylor z Samem, przewodniczącym klubu szachowego. Obie odsunęły się na koniec ławki, wyjmując telefony komórkowe. Po pięciu minutach sprzęty znajdowały się na biurku nauczycielki, która zagroziła, że odda je do dyrekcji.
Patrick uśmiechający się bezczelnie został oddalony do ławki przed biurkiem, na co zrzedła mu mina, szczególnie kiedy usłyszał, że będzie siedział z sam. Dla niego oznaczało to kompletną stratę czasu.
Nie jest źle, pomyślała Carly. Już chciała wstać, by stanąć przed tablicą, skąd nauczycielka kierowała uczniami, ale pani ruchem ręki nakazała jej zostać na miejscu.

 - Shaw, zostań tam. Zaraz ci kogoś przydzielimy… - przyjrzała się uczniom, którzy jej pozostali. – Joyhell, siedzisz z Shaw.

Carly otworzyła usta w niemym geście oburzenia, ale David już zmierzał w jej stronę.

 - Jak to zrobiłeś? – szepnęła do niego.

Zbliżył głowę do jej ucha i odszepnął, muskając oddechem jej skórę, jakby zdradzał jej jakiś sekret:

 - Runa perswazji.

Już miała odpowiedzieć, kiedy doszło do niej, że nauczycielka skończyła rozsadzać niezadowolonych uczniów i patrzy na nią karcąco. Carly wyrwała kartkę z zeszytu i napisała:

„Oszust”.

Usłyszała cichy śmiech Davida. Wyjął jej długopis z ręki, specjalnie muskając jej rękę grzbietem dłoni i odpisał.
„Jaka obelga. Na nic więcej cię nie stać?”
Sięgnęła po ołówek i nabazgrała:
„Wszędzie za mną łazisz. Zachowujesz się jak NAMOLNY OCHRONIARZ”
Znowu się zaśmiał i odpisał:
„Nie pasuje ci to?”
Odwrócił się do tablicy, udając, że uważa na słowa nauczycielki.
Zastanowiła się na jego pytaniem. Owszem, przyjemnie było, gdy przystojny chłopak za tobą chodził, ale po pierwsze – nie zamierzała mu tego przyznawać, a po drugie – trochę przesadzał.
 „Wahasz się”
Napis pojawił się na kartce. Co ona Ginny Weasley i pisze z pamiętnikiem Toma Riddle’a?
Rzuciła mu wściekłe spojrzenie i zmięła kartkę. Włożyła ją do piórnika, a sąsiad z ławki spojrzał na nią karcąco. Carly uśmiechnęła się do niego bezczelnie. David sięgnął po jej piórnik, wyjął kartkę i starannie rozprostował ją o blat stolika. Potem schował ją do podręcznika, dbając, by żaden róg się nie zagiął. Następnie wydarł nową kartkę z zeszytu, wcisnął jej ołówek do ręki, nakierował jej dłoń na kartkę i wskazał na siebie.

 - Mam cię narysować? – spytała bezgłośnie, a David skinął głową z zadowoleniem i odchylił 
się na krześle.

Rysowała strasznie amatorsko, więc nie spodziewała się żadnego dzieła sztuki. Spojrzała na ołówek i stwierdziła, że jest niezastrugany. Chłopak popatrzył na nią, a ona szybko powiedziała mu, żeby załatwił temperówkę. David odwrócił się w stronę środkowego rzędu o szepnął coś. Osoba, do której się zwrócił, Olivier, rzucił mu strugaczkę, którą szatyn zręcznie złapał. Wziął od niej ołówek i zaczął temperować. Za pierwszym razem przesadził i grafit się złamał. Po kolejnych próbach w końcu podał jej go i położył głowę na stole.
Zaczęła prędko rysować – szkice zawsze szły jej szybko, poza tym uważała ten obrazek za zbędne bazgroły. Najpierw na kartce pojawił się zarys twarzy. Fryzura, odgarnięte włosy, podarowała sobie rysowanie czapki. Szyja i do samej góry zapięta koszula w kratkę, z podwiniętymi rękawami. Spodnie obrysowała delikatnie ołówkiem, więc trochę wyróżniały się na tle biało-czarnego rysunku. Ręce włożone do kieszeni, postawa luźna, ale wyprostowana. Sportowe buty, pasujące w rzeczywistości kolorystycznie do koszuli. I teraz najgorsze – twarz. Jej rysunki zazwyczaj pozostawały bez miny, oczu, ust i nosa – wiedziała, po wielu próbach, że wszystko psują. Paroma pociągnięciami potrafiła zawalić cały szkic. Ostrożnie narysowała oczy – proste kropki z podkreślonymi rzęsami, brwi. Nos nie wyszedł jej najgorzej. Po dorysowaniu warg narysowany David sprawiał wrażenie znudzonego. Sięgnęła po gumkę i delikatnie je wymazała. Spróbowała jeszcze raz – teraz udało jej się odtworzyć lekko kpiący uśmiech chłopaka, tak często goszczący na jego twarzy.
Wprowadziła jeszcze lekkie poprawki, pobawiła się cieniami i odłożyła ołówek na ławkę. David obrócił twarz w jej stronę i powiedział:

 - Dorysuj jeszcze skrzydła. Czarne – uśmiechnął się w sposób, który dobrze znała.

Dorysowała lekko rozłożone, duże skrzydła, które wyrastały z pleców. Bardziej szpiczaste zakończenie piór kierowało się ku ziemi. Nieznacznie zaznaczyła kontury pojedynczych fragmentów skrzydeł. Rysunkowy David wyglądał jak upadły anioł lub anioł mściciel.
Chłopak podniósł się i spojrzał na jej szkic. Lekko się uśmiechnął, a ona tymczasem szybko dorysowała postaci małe rogi, wystające ze zmierzwionych włosów i ogon plączący się na ziemi.
Rozległ się dźwięk dzwonka, a David roześmiał się na głos. Chwyciła kartkę i schowała ją do torby.
Reszta dnia szkolnego minęła jej w towarzystwie chłopaka, który nie odstępował jej na krok. Było to trochę dziwne, ale spodobało jej się i cieszyła się, że jest przy niej. Mike nie pojawiał się na żadnej przerwie, czego Carly odrobinę żałowała, bo chciała się dowiedzieć, kogo poznał.
Wyszła ze szkoły i poczuła na twarzy ciepłe światło słoneczne. Poczuła, że David (a któż by inny?) objął ją w pasie. Już chciała się obrócić i powiedzieć mu, żeby sobie nie wyobrażał, kiedy usłyszała Patricka:

 - Łohoho! – chłopak spojrzał na nich. – DJ, kto by pomyślał… Od jak dawna jesteście razem i czemu mi nie powiedziałeś, stary?

 - Ej, wcale nie – zaprzeczyła Carly. – To nie tak…

I wtedy uświadomiła sobie, że fakt, że szatyn ją przytula może mówić za siebie. Wyrwała się mu i stanęła obok, zaczerwieniona na twarzy. Znajomi z klasy ryknęli śmiechem.

 - To jesteście razem czy nie, bo chyba trochę niezdecydowani jesteście? – zawołała Suzan, patrząc na Carly z zazdrością. Klasa znowu się zaśmiała.

 - Nie! – powiedziała Carly, gdy David odezwał się:

 - Tak.

Tylko tego potrzeba było jej klasie, by nie dała im, a przynajmniej Carly, spokoju przez dość długi koniec czasu. Co on sobie myśli?
Popatrzyła na niego wkurzona, a on śmiało odwzajemnił uśmiech. Tego było za wiele. Odwróciła się, zarzuciła torbę na ramię i odeszła, a za nią rozległy się krzyki i pogwizdywania. Załamała się poziomem inteligencji Jej swojej klasy. Wsiadła do autobusu i pojechała na spotkanie z panią Brightley. Dalej była zdenerwowana, więc wysiadła wcześniej i pobiegła. Wyładowała swoją energię i poczuła się lepiej. Włączyła muzykę przez słuchawki i uśmiechnęła się, słysząc znajome nuty.
Nagle ktoś złapał ją za rękę. Obróciła się gwałtownie i zobaczyła Davida. Łypnęła na niego spode łba:

 - Znowu ty.

 - Oczywiście, że ja – powiedział. – A spodziewałaś się kogoś innego? – wychylił się ponad tłum, jakby szukając takiej osoby.

 - Nie.

 - To dobrze. Już myślałem, że jakiś chłopak. Zawsze to mniejsza konkurencja – wzruszył ramionami.

 - Że co? – próbowała mu wyrwać rękę, ale mocno ją trzymał i tylko się uśmiechnął.

 - Nic, nic – zaprzestała prób uwolnienia się. – Przecież i tak wygram – szepnął jej do ucha.

Nerwowo się zaśmiała i powiedziała:

 - A teraz możesz już sobie iść, ja właśnie mam… ee…

 - Tak, wiem, spotkanie z panią Brightley, psychologiem. Już dziewięć lat do niej chodzisz.

 - Skąd wiesz? – spojrzała na niego, przerażona, że wszystkim rozgadał.

 - Tak znikałaś… Musiałem się czegoś dowiedzieć.

 - Świetnie. Genialnie. Ale teraz mnie już zostaw, okay? Pójdę tam sama. Jestem dużą dziewczynką.

 - W to nie wątpię. Dosięgasz mi do nosa.
 - Ha ha ha, zabawne, Joyhell – mruknęła.

Wbiegła po pięciu schodkach do budynku i weszła do środka. Ściany pokrywała wzorzysta tapeta w kolorach beżu, a na parapetach i biurkach stały doniczki z roślinami. Przeszła w prawy korytarz, zapukała do drzwi i otworzyła je. Za biurkiem siedziała pani Brightley, zgarbiona i wyglądająca na schorowaną. Nim zamknęła za sobą drzwi, do środka wślizgnął się David. Spiorunowała go wzrokiem i szepnęła, żeby zjeżdżał. Pokręcił głową. Carly usiadła przed biurkiem i przywitała się:

 - Dzień dobry.

 - O, już jesteś. Spóźniłaś się – podniosła głowę i zmierzyła ją karcącym spojrzeniem. – A ja coraz gorzej się czuję… - dopiero teraz spostrzegła chłopaka. – A ty tu, chłopcze, w jakiej sprawie?

 - Przyszedłem potowarzyszyć Carly. Zostanę, dobrze? – było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.

Psycholożka skinęła głową, ale wyglądała na trochę skołowaną.

 - Poczekaj chwilę, zaparzę sobie wody na herbatę – powiedziała i wstała, teraz sztywnie wyprostowana. Momentalnie się zachwiała, ale zaraz odzyskała równowagę.
Carly spojrzała podejrzliwie na Davida, który uśmiechnął się niewinnie. Pani Brightley podeszła do czajnika stojącego na szafce, zaparzyła wodę, poczekała, aż będzie gotowa i przygotowując sobie napój, zaczęła mówić:

  - Drogi Boże, kochana, żebyś wiedziała, że coraz gorzej się czuję – powtórzyła. – Kości grzechoczą mi przy każdym ruchu. Jestem już stara… - westchnęła i usiadła z kubkiem w dłoni.

  - To niestety prawda – odezwał się David. – Zasługuje pani na odpoczynek.

 - Masz rację, młodzieńcze, masz rację – mruknęła.

 - Myślała pani o przejściu na emeryturę? Nie chciałbym pani obrazić, wie pani, po prostu tylko tak pytam – spojrzał jej w oczy, a ona powtórzyła:

 - Przejście na emeryturę… - miała tępe spojrzenie. – Czemu nie? Tak, tak, już dosyć się w życiu napracowałam. Idę wszystko załatwić.

Ruszyła w stronę drzwi i zatrzymała się na progu. Jeszcze raz spojrzała Davidowi w oczy i rzekła do Calry:

 - Załatwię wszystko z twoim ojcem, jesteś wolna.

I wyszła, zamykając za sobą drzwi. Carly siedziała skamieniała na krześle.

 - To idziemy – poderwał się David. Gdy nie wstawała, podszedł do niej i chwycił ją za ręce, a Carly przeszedł miły dreszcz. – Słyszałaś, co powiedziała ta babka.

 - Tak, ale to nie znaczy, że… - odezwała się dziewczyna.

 - Och, daj spokój. Mamy czas dla siebie – uśmiechnął się łobuzersko, a pod nią, aż wstyd przyznać, ugięły się nogi.

 - Dobra, chodź. Ale wisisz mi wyjaśnienia. I to dużo – dźgnęła go palcem w klatkę piersiową. 
Poderwał ją do góry i wyszli z budynku.
Była trochę oszołomiona wydarzeniami w ciągu dnia. Poprowadził ją do pobliskiej kafejki, gdzie usiedli na świeżym powietrzu.

 - Po pierwsze – zaczęła od razu. – Dlaczego pani Brightley tak dziwnie się zachowywała?

 - Poczekaj chwilę – zawołał kelnerkę i zamówił dużego shake’a waniliowego. – Okay. Powiedzmy, że przekonałem ją, że czas odpocząć.

Odchylił się na krześle i założył ręce na głowę.

 - Jakim cudem? I dlaczego?

 - Nie wyblakł mi Znak perswazji – powiedział z zadowoleniem. – I podziałało. Dlaczego, pytasz. Bez szczególnych powodów. Chyba nie żałujesz? – spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami.

 - Nie żałuję, ale mam okropne wyrzuty sumienia – wyznała. -  Że akurat w taki sposób to zrobiłeś… To nieodpowiednie.

 - Dobra, dobra. A druga sprawa? – spytał.

 - Czemu powiedziałeś wszystkim, że jesteśmy razem? – zaczerwieniła się.

 - Bo i tak nie daliby nam spokoju – wzruszył ramionami. – Poza tym… niedługo…

 - Że co? Dokończ, proszę.

 - Chyba się domyśliłaś o co mi chodzi – mrugnął do niej i zamknął oczy.
Słońce padało na jego twarz, podkreślając wszystkie cienie. Wyglądał, jakby pozował do zdjęcia, ale w tej pozie nie było nic wymuszonego.

 - No naprawdę. Przesadziłeś. Nie możesz ot tak oświadczać ludziom, że jesteśmy razem. Zwolnij, facet.

Pojawiła się kelnerka z ich shakiem. Położyła go na stoliku i wróciła do kawiarni.
Carly włożyła rurkę do środka i napiła się. Przepyszny napój ochłodził ją trochę. Zastanawiała się tylko, czemu jej tak gorąco, ale wątpiła, by była to sprawka pogody. Na stolik padł cień, kiedy David pochylił się i włożył do kubka swoją rurkę. Upił łyka, a ona się odsunęła.

 - Czyżby cię nie było stać na dwa małe shake’i? – zapytała.

 - Uznałem, że tak będzie… ciekawiej – podniósł na nią wzrok z typowym dla niego uśmiechem na twarzy.

 -  Odpuść sobie – westchnęła.

 - Przecież wiesz, że tego nie zrobię. Już ci mówiłem, że lubię wygrywać, albo inaczej – osiągnąć cele, które sobie wyznaczyłem.

Mocniej się zaczerwieniła.

 - Szedłeś za mną całą drogę ze szkoły? – spytała.

 - Tak, trzymałem się na bezpieczną odległość – uśmiechnął się.

 -  Pomyślałby kto, że nie dawałbyś mi spokoju – mruknęła kpiąco.

 - Wyglądałaś, jakbyś chciała mi przywalić – zamyślił się. – Podszedłem, kiedy się wyluzowałaś.

 - Czyli kiedy?

 - Kiedy po raz pierwszy się uśmiechnęłaś po kwadransie. Zaczęłaś słuchać muzyki.

Zatkało ją. Aż tak uważnie ją obserwował?
Rozmawiali jeszcze pół godziny, aż w końcu wstali i David odprowadził ją do domu. Stanęła przed drzwiami do swojego domu i odwróciła się do niego. Nachylił się i pocałował ją w czoło.

 - Co robisz? – spytała głupio, otworzyła drzwi i weszła do domu. Usłyszała jeszcze odpowiedź Davida:

 - Zwalniam.

*************************
Piszcie wasze opinie ;)
~~GWMHJ

9 komentarzy:

  1. Awwwwww :3
    Kocham to!!!
    No to może zacznę od Mike'a. To, że olał sprawę wkurzyło mnie na maxa. Może i nie lubi Davida, ale jako przyjaciel powinien "pilnować" Carly. Mam na tego chłopaka focha.
    David... Taki inny dzisiaj. Może i nadal bezczelny, ale inny. Zakochałam się <3 Zaciekawiły mnie czarne skrzydła... Czy ty nas o czymś informujesz? ON MA BYĆ DOBRY, JASNE?!
    Carly zachowuje się bardzo poprawnie, popieram, popieram... Identyfikuję się z nią i to bardzo. No, z jednym wyjątkiem... Ja już jestem Davida :3
    Czekam na nn :) Dodaj szyyybko ;)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    OdpowiedzUsuń
  2. cudny *.* czekam nn :) Więcej Carlu i Davida <3 kocham ich normalnie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholerna dziewczyno ;-; Sprawiasz że zaczynam mieć problemy psychiczne przez Davida! Z każdym rozdziałem kocham go bardziej ♥ I ten tekst na końcu... Cudo! DARLY! Wymyśliłam ^^


    Mike...ehh...CZEMU TAK OLAŁ CARLY? Ginny...ja cię zamorduję XD I nie dokończę swojego opowiadania, nie napiszę drugiej części (ani innych pozostałych) bo mnie zamkną w izolatce XD Ale obiecuję! Zrobię ci to samo co Daniel zrobi Sof. :D

    Weny, czekam na kolejny rozdział ;) Choise.

    P.S. Sorry że nie zbetonuję ci rozdziału, ale ja się serio nie nadaję :))

    OdpowiedzUsuń
  4. *.* Nie wiem co napisać...po prostu fantastyczny rozdział! <3 Niecierpliwie czekam na WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ. Teraz do kolejnego rozdziału będzie mnie męczyć, czy będą razem, itd.Będę wdzięczna za jak najszybciej dodany kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz dalej, bo ja tu nie mogę nic robić! Przeczytałam rozdział już 3 razy i wciąż nie mam dość *-* Mike taki... ghhh! Z każdym rozdziałem coraz mniej go lubię. Darla <3 David taki cudowny :3 Pisz dalej! I nie waż mi się pisać teraz coś z perspektywy Victori! Chcę wiedzieć co będzie z Mike'em (nigdy nie nauczę się tego odmieniać) a zwłaszcza Davidem i Carly <3 Ubóstwiam Cię dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie. Ludzie, NIE! Na Merlina, co wy widzicie w Davidzie? Mike, to on jest tym idealnym księciem na białym rumaku xd. Przesadzam, wiem. Już się zamykam, eh. Albo czekaj, jeszcze moment. ONA MA GO NA TAPECIE, TO ZNAK. Dobra, koniec!
    Czas na normalny komentarz
    3
    .
    .
    .
    2
    .
    .
    .
    1
    .
    .
    .
    Z moimi rodzicami tak łatwo nie ma. Potrafią lecieć za mną na przystanek i drzeć się po drodze bym ubrała czapkę ;D.
    Dobra, kochana, rozmowa Davida z Carly całkiem spoko, takie mocne 2/10 (-8 za to, że rozmówcą nie jest Mike xd) (WYBACZ, JA GO PO PROSTU UWIELBIAM). Ale bądźmy obiektywni... Mike też zasługuje na happy end więc zrób z jego dziewczyny kogoś wyjątkowego, rozumiemy się? :D Cóż za nieczyste zagranie. Ładnie to tak siadać z dziewczyną Mikea (Jezu, co ja z tym mam? :O). Hahaha, racja, David to taki Voldi z zaczarowanym pamiętnikiem- wszystko się zgadza xd.
    Ja zawsze rysuje dwie małe kropeczki jako oczy i wielki, szeroki uśmiech na pół twarzy (spróbuj to sobie wyobrazić). Hahaha, Jezu, może nawet polubię Davida... Może przez wielkie M, ale zawsze... A co do konkurencji... Ktoś tu zapomina o księciu na białym koniu xd.
    ZACZAROWANA SIĘ ZACZYTAŁA!!!
    U to błogie uczucie kiedy czytasz i nie musisz zjeżdżać na dół po każdym akapicie... Bezcenne.
    Wiesz co, udało ci się. Szczególnie tym końcem :). Tak, tak, masz mnie. Przyznaję się. Polubiłam Davida! Zdrada Mikea tak bardzo ;_;. Ale nadal go kocham - nie zdziw się jak założe fanklub xd.
    U mnie jutro nowy rozdział - wreszcie, dopiero teraz chce ci się ruszyć dupe i pisać, leniu? ;_;- tak więc zapraszam :D.
    Wenyyy:*

    OdpowiedzUsuń
  7. JAK MOZESZ KONCZYC W TAKIM MOMENCIE poza tym chce wiecej davida ktorego kocham za to ze jest taki troche niegrzeczny i pisz szybciej poza tym jak zwykle genialne

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam trafiac na takie blogi na ktorych juz jest cos napisane :) masz na prawde dobry styl i jeszcze ten David :) no i ciakawi mnieco dlaej bedzie z Mikem i Amanda...



    masz nowa fanke :) czekam z necierpliwoscia na kolejny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz niesamowity talent, wszystkie rozdziały świetne, jak zaczęłam czytać to nie chciałam kończyć. Mam nadzieję, że będzie wiele rozdziałów. Już z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Pozdrawiam
    K.T (wielka fanka)

    OdpowiedzUsuń