24 lutego 2015

Rozdział 14.

Zostałam poinformowana, że zrobiło się za słodko” (dzięki, Michał xD), no więc w tym rozdziale nie spotkacie ani Carly, ani Davida, nawet Amandy :D Tak, wiem, jestem zła ;) Ale poczekacie do następnego, sama nie wiem co w nim znajdziecie :’D Rozdział, tak jak obiecałam, dla Bartka :3

*********************************

Mike oparł się o framugę drzwi prowadzących do pokoju Chrisa. Jego parabatai siedział zamyślony przy biurku, opierając głowę na ręce. Sam pokój był bardzo podobny do wszystkich innych w Instytucie. Jego ściany były jednak pomalowane na intensywnie niebieski kolor, co troszkę odbiegało od reszty. Mike nie dziwił się przyjacielowi, bo sam zaraz po wprowadzeniu się pomalował ściany swojej sypialni na zielono, a także porozstawiał wszędzie dodatki, które dodały pomieszczeniu przytulności. Kiedy wchodził do innych pokojów gościnnych, od razu biła w oczy ponurość.

 - Wejdź, Mike – parsknął Chris, nawet się nie oglądając. Jego głos wyrwał blondyna z otępienia.
 - Skąd wiedziałeś, że tu stoję? – spytał blondyn, wchodząc do środka i rzucając się na łóżko. – Przecież nałożyłem sobie Znak bezdźwięczności – Mike zmarszczył brwi.

 - Kiedy w końcu się nauczysz, że nie możesz polegać tylko na runach? – westchnął Chris, wstał i obrócił krzesło, po czym usiadł na nim okrakiem twarzą do przyjaciela. 

 - Wiem, wiem – odparł Mike. – Ale skoro są, to czemu by z nich nie korzystać?

 - Daj spokój.

 - Oho, widzę, że jesteś dzisiaj nie w humorze.

 - Można tak powiedzieć. Widzisz, w ostatnich dniach jest jakoś tak… ponuro. Najpierw atak na Instytut, na którym cię nie było – Chris spojrzał na chłopaka z wyrzutem. –Po powrocie do Instytutu, Tony zamyka się w pokoju. Maddie wrzeszczy do niego przez zamknięte drzwi, bo znowu się pokłócili w samochodzie o jakieś bzdury, po czym nawet ona idzie i pojawia się tylko na posiłkach. Victoria z kolei łamie sobie głowę nad słowami Królowej i nie idzie z nią dłużej normalnie pogadać. A mój kochany parabatai znika na parę dni i nie daje znaku życia. Więc tak, jestem nie w humorze.

 - Ej, stary, nie przesadzaj, świat się jeszcze nie zawalił – wyszczerzył się Mike. – A tak serio, to nie uważasz, że Królowa skłamała o tej sprawie z Carly? – chłopak zagryzł wargę.

 - Ona jest faerie, nie może kłamać. To znaczy, Królowa, nie Carly – dodał wyjaśniająco.

 - No przecież wiem – westchnął Mike, po czym spytał: - Jakieś wieści z Idrisu?

 - Żadnych. Wygląda na to, że w ogóle nie przejęli się całą akcją. Ostatnio wszystkie demony z okolicy się… uaktywniły. Kiedy cię nie było, mieliśmy jeszcze dwie akcje, nie tak poważne jak przy jeziorze, na szczęście.

 - Co ich obchodzi Instytut – burknął Mike. – Przecież tyle ich jest na świecie. Nawet, jeżeli w naszym siedzą tylko dzieciaki bez żadnego doświadczenia – wyszczerzył się do Chrisa.

 - Wiem, powinni nam kogoś załatwić.

 - Ostatni opiekun był tylko miesiąc – zauważył Mike.

 - No tak. Na Anioła, a wiesz, czym się wytłumaczył? Oficjalna przyczyna brzmi, że podupadał na zdrowi – parsknął Chris. – Jednak podejrzewam, że nie wytrzymywał kłótni bliźniaków.

 - Pamiętasz, kiedy zaczęli się na serio pojedynkować? Musieliśmy ich rozdzielać, a Tony i tak skończył z płytkim cięciem na ramieniu. Tymczasem… Właśnie, czekaj, jak on się nazywał?

 - Jakieś stare nazwisko, chyba Adlercross.

 - No właśnie, tymczasem Adlercross zamknął się w swoim gabinecie, pod pretekstem napisania arcyważnej wiadomości do Konsula.

 - W sumie to się nie dziwię, że nam jeszcze nowego nie przydzielili. Oficjalnie jestem już dorosły – zaśmiał się, po czym sposępniał, gdy powiedział: - Poza tym dochodzi do tego jeszcze ta śmierć Inkwizytora…

Wiadomość o śmierci głowy Clave doszła do nich tydzień temu. Co dziwniejsze, śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych – Nocni Łowcy zazwyczaj umierali w walce, ewentualnie od ran poniesionych w bójce. Rzadko który Nephilim umierał spokojnie, wśród rodziny i we własnym łóżku, tak jak Inkwizytor. Wczoraj nastąpiły wybory jego następcy, ale i tak trochę potrwa, zanim wszystko z powrotem wróci do normy. Clave, które składało się z każdego Nocnego Łowcy, który ukończył osiemnasty rok życia, zebrało się i dyskutowało o kandydatach na tę funkcję. Na sam pogrzeb Inkwizytora przyszli także przedstawiciele Rady, składającej się z przedstawicieli Podziemnych – po jednej osobie od Dzieci Nocy (wampirów), Dzieci Lilith (czarowników), Dzieci Księżyca (wilkołaków) i Faerie.

 - Prędzej czy później kogoś przyślą – Mike wzruszył ramionami.

 - Oby później. Oni dalej nie mają pojęcia, że Carly o nas wie i ma Wzrok – odparł Chris niepewnie.

 - Faktycznie. Ale i tak prędzej czy później by się dowiedzieli.

 - Też racja. Ale wszystko jest tu już takie… nużące. Cały czas to samo. Od czasu do czasu tylko jakiś napad demonów, a z żadnym nie mieliśmy większego problemu. Nie chcę cały czas tak żyć.

 - Zaczynasz się użalać – powiedział Mike teatralnym szeptem.

 - Zastanawiałem się nad wyjazdem do Idrisu.

 - Że co?! – Mike usiadł. – Nie możesz! Jesteś jedyny pełnoletni, więc my też musielibyśmy pojechać, a daję ci słowo, że będę się sprzeciwiał. Ba, spróbuj Tony’ego przekonać!

 - Okay, wyluzuj. Myślałem… no nie wiem… o jakimś zastępstwie? Ktoś by przyjechał tu, a ja z Victorią wyjechalibyśmy do Alicante – Chris miał trochę nieobecny wzrok, ale tak było u każdego, kto wspominał stolicę Idrisu. – Dobrze wiesz, jak lubię zwiedzać. A w Idrisie nie byłem od… hmm… to już będzie chyba sześć lat.

 - Też tęsknię – przyznał Mike. – Ale nie mógłbym zostawić Carly, rodziców, a teraz to już nawet Amandy.
Chris rzucił mu ciekawe spojrzenie, ale nie drążył, za co blondyn był mu wdzięczny.

 - Dobra, dobra. Nie mam ochoty tak tu siedzieć – rozejrzał się po pokoju. – Pójdziemy do sali treningowej? – zaproponował Chris.

 - Pewnie. Poczekaj tylko, przebiorę się.

Mike wyszedł z pokoju i wszedł do pomieszczenie obok. Miał sypialnię tuż obok swojego parabatai, co bardzo mu odpowiadało. Szybko przebrał się w strój do ćwiczeń (cały czarny) i dołączył do Chrisa czekającego na korytarzu. Przeszli do sali treningowej, a Mike podszedł do ściany, na której wisiało parę sztyletów. Zazwyczaj trzymali cały sprzęt w zbrojowni, dlatego tutaj było niewiele broni.

 - Pojedynek? – rzucił Mike, podchodząc do ściany z serafickimi ostrzami.

 - Tak bardzo chcesz przegrać? – spytał kpiąco Chris. – Dobra, ale sztyletami. Ja nie używam dha, a ty miecza i będzie sprawiedliwie.

 - Okay – Mike wzruszył ramionami i zdjął ze ściany dwa identyczne długie sztylety. Rzucił jeden swojemu parabatai, który zręcznie go złapał.

 - Zaczynamy! – zawołał Chris i szybkim ruchem ciął w stronę przyjaciela, który zdążył się uchylić.

Krążyli wokół siebie, co chwila atakując przeciwnika. Mike wolał się zazwyczaj uchylić lub odskoczyć przed ostrzem Chrisa, choć czasem był zmuszony zablokować cios sztyletem. Starszy chłopak nie miał z tym problemu. Obaj dobrze wiedzieli, że Chris jest z nich dwóch silniejszy – często się mocowali na ręce. Przemieszczali się po całym pomieszczeniu, nadal walcząc, aż doszli do ściany. Chris atakował przyjaciela, który miał teraz ograniczone pole do obrony. Mike cofnął się, a drugi chłopak ciął od lewej. Atakowany odskoczył, odbił się wysoko od ściany, zrobił salto w tył nad przeciwnikiem i wylądował za jego plecami. Była to sztuczka, którą godzinami trenował z przyjacielem i którą dopiero niedawno udało mu się opanować. Chris uśmiechnął się szeroko i zawołał:

 - Szpaner! – zablokował cięcie Mike’a z góry i sam zaatakował od prawej z dołu.

Walczyli jeszcze kwadrans, kiedy usłyszeli, że otwierają się drzwi do sali treningowej i do pomieszczenia wchodzą dwie osoby. Mike odwrócił się, by spojrzeć kto przyszedł, a Chris wykorzystał moment i płazem sztyletu uderzył w dłoń przyjaciela. Chłopak wypuścił broń, która z brzdękiem upadła na ziemię. Chris wycelował sztyletem w obojczyk przyjaciela, który z uśmiechem podniósł ręce do kapitulacji.
Ze strony wejścia rozległy się brawa, a Chris ukłonił się żartobliwie. Mike chwycił oba długie sztylety i z powrotem powiesił je na ścianie. Podszedł do Victorii i Carly, które patrzyły na nich uśmiechnięte. Chris podszedł do swojej dziewczyny i pocałował ją w czoło, a Mike spojrzał na swoją przyjaciółkę i od razu przypomniało mu się ich pierwsze spotkanie.

Oboje byli wtedy na zielonej szkole, nie pamiętał już w której klasie. Mike miał wtedy dwanaście lat, a Carly była od niego rok młodsza. Nauczyciele postanowili zaryzykować i zorganizowali parodniowy wyjazd, łącząc klasy na różnym poziomie. Wszyscy siedzieli w autokarze, ich mała grupka zajmowała wszystkie najlepsze miejsca z tyłu. Nagle Peter, kolega z klasy blondyna zaproponował, żeby zagrali w butelkę. Dziewczyny zaczęły chichotać, ale chętnie zgodziły się. Przejście pomiędzy siedzeniami było na tyle szerokie, że mogli położyć jakąś szklaną butelkę i nią bez problemu obracać. Mike, który siedział w kącie, od pewnego czasu obserwował Carly, która siedziała tuż przed nim, trochę niżej od niego. Całą drogę czytała jakąś książkę i do pomysłu zabawy odnosiła się niechętnie, ale w końcu Sadie, z którą siedziała, zdołała ją przekonać. Jako, że wszyscy siedzieli raczej po jednej stronie, ustalili, który kąt będzie wskazywał na którą osobę. Dokładnego przebiegu gry Mike nie pamiętał, ale nigdy nie zapomni momentu, gdy dostał zadanie. Zapytano go wtedy:

 - Mike, pytanie czy wyzwanie? – zawołał jakiś chłopak z klasy Carly. Odpowiedział:

 - Wyzwanie, za kogo ty mnie masz? – wyszczerzył się.

Prawdę mówiąc, Mike miał nadzieję na coś, co będzie w jakiś sposób ryzykowne. Najbardziej chciał chyba wspiąć się na górne półki w autokarze, na których leżały wszystkie kurtki. Zrobiłby to z łatwością, oczywiście dzięki Znakom.

 - Och, taki z ciebie chojrak? – spytał kpiąco tamten.

 - A z ciebie straszny gaduła – odciął. – Mów co mam robić.

 - Pocałuj Carly – wypalił chłopak, a wszyscy zaczęli się śmiać, a pojedyncze osoby zagwizdały.
Miał, czego chciał. Pragnął ryzyka – proszę bardzo. To było nawet większe, niż się spodziewał. Ta dziewczyna go zaintrygowała i nie chciał jednym głupim wyczynem zepsuć wszystkiego. Zastanawiał się tylko, dlaczego akurat ją wybrali. Carly, piorunując go wzrokiem, obróciła się twarzą do niego i zaczęła mówić:

 - Spróbuj tylko… - nie dokończyła, bo szybko nachylił się nad fotelem i cmoknął ją w usta.

Wszyscy się zaśmiali, gdy prawie natychmiast odsunął się i schował za fotelem, udając przerażenie. Zaglądnął na nią przez szparę między siedzeniami i zobaczył, że mimo wrogiego spojrzenia, powstrzymuje się przed uśmiechem. Nagle zaśmiała się i pokręciła nad nim głową. Wychylił się znad fotela i wyszczerzył zęby.

 - Czyli ty jesteś Mike – powiedziała dziewczyna. Zasalutował.

 - Tak jest! – zaśmiał się.

 - Zapamiętam cię – uśmiechnęła się do niego.

 - Wszyscy, którzy mnie spotkają, pamiętają mnie potem przez całe życie – wystawił język.

 - O nie, to znaczy, że nie będę wyjątkiem – powiedziała ironicznie.

Rozmawiali potem całą trasę, ignorując resztę osób. W końcu przyszła nauczycielka i wszystkich okrzyczała, bo butelka sturlała się na początek autokaru i rozbiła. Na zielonej szkole, jak i potem, w szkole na co dzień, trzymali się razem. Na początku wszyscy gadali o nich, że tworzą dobraną parę, ale po upływie połowy roku, kiedy nie przyłapali ich na żadnych potajemnych pocałunkach, a tylko na robieniu do siebie głupich min, odpuścili. Zaczęli się przyjaźnić, co trwało aż do teraz.

Carly pstryknęła mu przed oczami, przywracając go do rzeczywistości.

 - Hej! Ziemia do Mike’a!

 - Odbiór. Odleciałem – zaśmiał się.

 - No co ty nie powiesz – odparła. – Nawet nie pytam, o czym myślałeś.

 - O tym, jak się poznaliśmy.

 - Powiedziałam „nie pytam” – jęknęła. – Musiałeś?

 - Musiałem – wyszczerzył się. – A tak w ogóle to co tu robisz?

 - Przyszłam do Vi. Ale pewnie też podświadomie czułam, że akurat Chris zleje ci tyłek – mrugnęła do niego.

 - Ale to… to było specjalnie! – zawołał Mike.

 - Czyżby? – ruszyli korytarzami w stronę głównego pokoju.

 - Oczywiście. No wiesz, dopiero go poznałaś, nie chcę, żebyś od razu uznała go za ciamajdę – pokręcił głową.

Carly westchnęła.

 -  Jak wam się udało… spotkanie z Amanda? – powiedziała.

 - Chciałaś powiedzieć „randka” – spojrzał na nią spod przymrużonych oczu.

 - Wcale nie – zaprzeczyła.

Mike przewrócił oczami i odpowiedział:

 - Było bardzo fajnie. Dobrze mi się z nią gada. Jest prawie tak jak z tobą, tylko trochę w innym sensie.
Wszyscy się zaśmiali, razem z Chrisem i Vi, którzy do nich doszli.

 - Wiesz, znając ciebie, myślałem, że jutro zadzwonisz i wypytasz mnie ze wszystkiego, więc mnie zaskoczyłaś – zastanowił się. – Tak swoją drogą, co wczoraj robiłaś?

 - Byłam… zajęta. Cały dzień – mruknęła Carly, która nagle cała się zaczerwieniła.

Mike zauważył, że Vi przykrywa usta ręką, tłumiąc śmiech.

 - A niby czym się zajmowałaś? – spytał podejrzliwie.

 - Mike, nie drąż. Po prostu… byłam między innymi w kinie z Da… z Sadie – szybko się poprawiła.

 - Na czym?

 - Na komedii romantycznej – mruknęła.

Victoria nie wytrzymała i wybuchnęła niepohamowanym śmiechem i zdołała powiedzieć:

 - Całe twoje życie teraz to jedna wielka komedia romantyczna.

***********************************8

Pewnie się domyślacie, co Carly robiła xD
Cały czas się śmiałam, jak pisałam historię poznania się Mike’a i Carly <3 On jest uroczy *u*
~~GWMHJ

14 komentarzy:

  1. Tak *-* Ta historia była urooocza :3 Rozdział, no, emmm idealny. I ten tekst Vi na końcu ^-^. Ogólnie Vi jest fajna xD Rozumiem, że chcesz na siłę zaciągnąć mnie na odwyk antyDavidowy? Jakoś to zniosę :D Powtarzam jeszcze raz, ten rozdział jest idealny *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie upragniony next, uwielbiam ten blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczarowana skomentuje jutro, bo oczka umierają jej od chloru :'(. Ale musi świętować, że jest trzecia więc ten tego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to lecę ;D. Fajnie, mamy tak trochę... teorii(?). O Instytucie, tym co dzieje się na świecie - genialnie :D.
      NIE!!! Chris nigdzie nie jedzie! Nie pozwolę!
      I walka na noże - jak zwykle perfekcyjna.
      Kuźwa, wyprzedziłaś mnie xd. Dokładnie dwa dni temu napisałam wspomnienie z dzieciństwa jednej z dziewczyn... Będzie w następnym rozdziale *wygadałam się ;D*.
      Jeju, to wspomnienie to chyba mój ulubiony moment całego opowiadanie xd. Taki słodki *.*.
      Końcówka mnie rozwaliła xd.
      Pisz szybko, bo ja też się postarałam i niedługo rozdział dodam - szybka jestem, prawda? ;D
      straznicy-fantastyki.blogspot.com

      Usuń
  4. Mm, jednak nadążam ;D
    Rozdział czud miud malinka i... faerie <3
    Czekam na więcej Darly ^^
    ~ZK

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne!! Po prostu genialne *_* nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. mam goraca prosbe pisz wiecej i szybciej i wiecej dawidka i wgl poza tym jak zwykle czyli bosko

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww..
    Ta scenka poznania się Carly z Mikiem była taka słodkaaa.
    A tak btw. proszę o więcej rozdziałów z Carly i Davidem.
    ❤Kiedy next?❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobry :') Tu Gonska, która obiecała że skomentuje, więc właśnie to robi.
    Jak dobrze ci wiadomo, nie lubię Mike'a to w tym rozdziale był... znośny :DD.
    Nie sądziłam że Mike pocałuje Carly, w ten właśnie sposób. "Wszyscy się zaśmiali, gdy prawie natychmiast odsunął się i schował za fotelem, udając przerażenie." Czy pisałam Ci już że jestem pod wrażeniem twojego geniuszu pisarskiego? Nie? Jestem pod wrażeniem *.* ❤ ❤ ❤ Co Carlu robiła...hmm.. Dobrze mnie znasz i wiesz że nie chcesz znać moich teorii :') Ten tekst który powiedziała Vi na końcu był świetny XD Aż go sobie napiszę na kartce i powieszę na ścianie :') Pozdrawiam Cię cieplutko i weeny życzę :*
    Choise.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej, trochę spóźniony ten komentarz, ale co tam xD. No więęęc, po pierwsze- wspomnienie Mike'a. Takie urocze <3! Po drugie- nie zgadzam się, Chris i Vi nigdzie nie jadą! No i po trzecie- sytuacja na końcu mnie rozwaliła: co robiła Carly, no pomyślmy...xD "Całe twoje życie to teraz jedna wielka komedia romantyczna"-epicki tekst! Oczywiście czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć,
    Jestem Alexandra miło mi cię poznać, czytam twojego bloga od nie dawna i powiem ci jedno : PISZ ! PISZ ! PISZ ! PISZ !
    Boziu jak ja lubię twojego bloga ! Tylko chcę ci zwrócić jedną uwagę, ( nie morduj *u* ) a czy na samym początku główna bohaterka nie nazywała się Clary 0.o takie pytankie.
    Pozdrawiam i czekam z niecierplowością na next rozdział ;), Alexandra

    OdpowiedzUsuń
  12. Ponieważ byłaś zazdrosna, że Choice skomentowałem, a Tb nie to proszę xD

    Rozdział super spodziewałem się zupełnie czego innego, fajnie opisałaś Chrisa, ale popracuj nad opisem walki. Weny i NIE rób z tego pięknego blogu durnego romansidła. ;P

    OdpowiedzUsuń