25 marca 2015

Rozdział 17.

Dla tej zwariowanej książkoholiczki, Julki, Diany Grayhall, czy jak ty się tam zwiesz xD
******************************
Zamknęła drzwi do sali, wyprosiwszy wcześniej wszystkich chłopców na korytarz. Przez głowę przemknęła jej myśl, czy to rozsądne zostawiać samych Davida i Mike’a, ale w końcu stwierdziła, że może polegać na Chrisie, by w razie czego ich rozdzielił. Jedyny minus był taki, że pół ściany było oszklone, więc będzie ich widziała, ale oni ją także. David stał na lewo od drzwi, patrząc na nią spod przymrużonych powiek, a Mike gadał z Chrisem, przeczesując nerwowo włosy,
Odwróciła się przez ramię i zobaczyła rozbawioną Victorię.

 - Wyglądasz… bardzo chorowito  - parsknęła i usiadła  na łóżku, krzyżując nogi.
Carly machnęła ręką.

 - Byłam, ale Quent mnie wyleczył.

 - Quent? Chodzi ci o tego czarownika.

 - Tak – odparła. – Po czym poznałaś, że nim jest? – spytała zaciekawiona Carly.

 - Nocni Łowcy potrafią instynktownie rozróżniać Podziemnych – wzruszyła ramionami. – 
Tobie pewnie David powiedział.

 - Nie – uśmiechnęła się z dumą. – Quent ma po prostu niebieską skórę, wiesz, to się rzuca w oczy.

Dziewczyna spojrzała na nią zszokowana z szeroko otwartymi oczami.

 - Na Anioła. Naprawdę? Ja tego nie widziałam… Czyli… przejrzałaś jego czar? – spytała, a gdy Carly potaknęła, powiedziała: - Jestem pod wrażeniem.  Jeszcze nigdy, no wiesz… nie spotkałam jeszcze takiej zdolnej Przyziemnej – ściszyła głos, jakby przyznawała się do czegoś wstydliwego. – I która ma Wzrok. Takie osoby zdarzają się bardzo, ale to bardzo rzadko. Myślę, że przez co najmniej kilkadziesiąt lat nikogo takiego nie spotkano.
Carly poczuła się skołowana i przytłoczona. Kilkadziesiąt lat? Przez tak długi okres czasu nie było nikogo podobnego do niej? Z takim darem? A może raczej przekleństwem? Dlaczego akurat na nią padło? Spośród tysięcy ludzi właśnie ona otrzymała tą zdolność. Pytania kłębiły się w jej głowie. A odpowiedzi brakowało. Postanowiła zastanowić się nad tym potem i opowiedziała w skrócie Victorii, co się ostatnio działo. Gdy skończyła mówić, otworzyły się za nią drzwi i do środka weszła jakaś lekarka i jej mama.

 - Kochanie, doktor Philips musiał wrócić do domu, coś mu wypadło, więc teraz pomoże nam ta pani – uśmiechnęła się, ale w jej oczach widać było zmęczenie.

Carly rzuciła okiem na Davida, który miał podejrzanie zadowoloną minę. Westchnęła w duchu i powiedziała:

 - Ale już jestem zdrowa. Lekarze mi nie potrzebni.

Lekarka się zaśmiała.

 - Oj, też chciałabym, żeby tak było – wzniosła oczy do nieba, denerwując dziewczynę.

 - Nie wierzy mi pani? Proszę mnie zbadać – rzuciła niedbale, po czym przysiadła na łóżku.

Kiedy pani przebadała ją na wszystkie możliwe sposoby, a mama wypiła tabletkę na uspokojenie (pomyślałby kto, że powinna się cieszyć z nagłego ozdrowienia córki) Carly dostała wypis ze szpitala. Pani Shaw pobiegła jeszcze upewnić się u wszystkich lekarzy, jak to było możliwe, a ona wyszła ze szpitala.
Wzięła głęboki oddech i odetchnęła z ulgą. Jak wspaniale by było, gdyby wszyscy tak szybko zdrowieli, pomyślała trochę zasmucona. Poczuła na ramieniu rękę i odwróciła się, żeby porozmawiać z Mikiem.

 - Nie zadzwoniłaś – powiedział nadąsany.

 - Hej, przepraszam – uśmiechnęła się. – Nie pomyślałam o tym.

 - Ale Joyhell z tobą był – mruknął posępnie. – Wolisz jego ode mnie – stwierdził.

 - Mike! Ty głupku – roześmiała się. – Jak możesz tak myśleć?

 - W ogóle nie spędzasz już ze mną czasu – odparł. – Ale nieważne – potrząsnął głową.

 - Mike… - powiedziała łagodnie. – Jesteś moim najlepszym przyjacielem, nigdy nie przestaniesz być ważny. Pamiętaj o tym, okay? – potarmosiła mu włosy.

Chłopak się roześmiał.

 - Hej! Zepsułaś mi fryzurę! – zawołał i zaczął układać włosy.

 - Ty się nigdy nie czeszesz – odparła rozbawiona.

 - A może zacząłem? – burknął.

 - A świat się zawalił. Daj spokój – wyszczerzyła się.

Pokazał jej język. Za jego plecami pojawił się Chris.

 - Dobrze słyszałem? Mike układa fryzurę? To się dzieję naprawdę? – zaśmiał się.

 - Zabawne – mruknął Mike, a ręce mu opadły.

 - A tak w ogóle, jak się tu dostaliście?

Victoria i Chris się zaśmiali, a Mike zarumienił i powiedział:

 - To super tajne. Jestem zmuszony do ukrywania przed tobą tej informacji. To pilnie… - nie skończył, bo Carly weszła mu w słowo:

 - Mike.

 - Oj, no dobra. I nie patrz tak na mnie – wzdrygnął się. – Przerażasz mnie.

 - Po pierwsze, ty walczysz z demonami. Po drugie, zmieniasz temat – wyszczerzyła się.

Victoria popatrzyła na Mike’a, pokręciła głową i odpowiedziała za niego.

 - Twój kochany przyjaciel kradł samochody – powiedziała, po czym razem z Chrisem zaśmiała się na widok jej miny.

 - Mike? – spytała z niedowierzeniem. – Ten Mike?

 - Wcale nie! – zaperzył się blondyn. – To była tymczasowa pożyczka – burknął.

 - Mogę wiedzieć, w jakim celu to zrobiłeś? – spytała, nadal w szoku. Mike kradł? I to samochody? Coś tu się nie zgadzało.

 - Mówię ci przecież, że tylko pożyczyłem! No i wiesz… - spuścił wzrok.

 - Nie, nie wiem. O co ci chodzi? – spytała.

Mike zagryzł policzek i powiedział:

 - Chciałem nauczyć się prowadzić – mruknął.

 - O Boże, biedne auto – jęknęła w odpowiedzi, wywołując śmiech u pozostałych. – Ale to przecież nic złego, Mike.

 - Niby nie… - ale wbrew swoim słowom, widać było, że czuje się zażenowany.

 - Obserwowaliśmy jak próbuje jeździć na jakimś opuszczonym parkingu – wyjaśniła Victoria, odgarniając za ucho jasnobrązowe włosy. – Daję słowo, nie sądziłam, że auta Przyziemnych mogą wydawać takie piski – pokręciła głową. – Albo po prostu Mike coś pokręcił.

 - Zdecydowanie to drugie – odparł Chris.

 - No dzięki, stary. Aż tak źle mi szło? – westchnął Mike.

 - Stłuczone prawe lusterko wsteczne, jedno światło z tyłu i dwa z przodu, wgniecenie na drzwiczkach od pasażera. Pytasz, czy poszło ci źle. Poszło ci fatalnie – zaśmiał się Chris, wkładając ręce do kieszeni spodni.

  - Na pustym parkingu można zarobić aż tyle uszkodzeń? – spytała Carly, zastanawiając się, jaka będzie reakcja właściciela pojazdu.

 - W sumie to tam nie było tak źle – Victoria wzruszyła ramionami. – Resztę uszkodził, jadąc tutaj. I z góry mówię, nie wsiadaj z nim do auta. To się może skończyć tragicznie.
 - A skąd się dowiedzieliście, gdzie jestem? – spytała.

 - Twoja mama zadzwoniła do mnie i mimochodem powiedziała, że jesteś chora. Mówiła, że pomyliła numer i dzwoniła do twojego taty.

 - Naprawdę jej uwierzyłeś? – spytała rozbawiona. – Pewnie próbowała się dowiedzieć, czemu jeszcze cię tu nie ma – pokręciła głową. – Jest niemożliwa.

 - Niedaleko pada jabłko od jabłoni – odparła chytrze Victoria.

 - Przyjmuję to jako komplement – mrugnęła dziewczyna.

 - Bo to miał być… - nie skończyła mówić, bo nagle drzwi do szpitala otwarły się z głośnym trzaskiem i wszyscy usłyszeli głos Quentina:

 - NIE MA MOWY, ŻEBYM JESZCZE RAZ WSIADŁ NA TĄ DIABELSKĄ MASZYNĘ!

 - Czego ty ode mnie chcesz? Prowadzę doskonale – odparł David niedbale, schodząc po schodach.

Carly zauważyła, że Mike zacisnął pięści, a Chris zacisnął szczękę. W ich przypadku występowało chyba coś takiego jak „Wrogowie moich przyjaciół są moimi wrogami”. David miał przekichane. (Gdyby wiedział, że coś takiego pomyślała, pewnie by się obraził).
Jej chłopak podszedł do niej, więc odwróciła się od reszty i spojrzała na niego. Przez ramię miał przewieszoną skórzaną kurtkę (oczywiście czarną), był w samej koszulce, która lekko opinało jego ciało.

 - Jedziemy? – spytał.

 - Gdzie? – odparła głupio, a Victoria zachichotała.

David wzruszył ramionami.

 - Gdziekolwiek. Byle z tobą - mrugnął.

Przewróciła oczami, a tymczasem odezwał się Mike:

 - Ona jedzie z nami! – tak, szczerość była jego wielką zaletą.

Victoria uderzyła dłonią o czoło.

 - Chyba nie sądzisz, że ona pojedzie tym? – David kiwnął głową w kierunku poobijanego auta koloru musztardy stojącego na krawężniku.

Carly przyjrzała im się z boku (nie miała zamiaru ich rozdzielać w razie czego, bo mieli własne rozumy, a sama nie chciała ryzykować). Mike był niższy od Davida o dobre dziesięć centymetrów, za to pod jego czarnym t-shirtem wyraźnie rysowały się mięśnie. Kiedyś była na tyle naiwna, że wierzyła, iż to od treningów na bieżni. David miał smuklejszą budowę. Obaj na swój sposób mieli przewagę nad przeciwnikiem.

 - Przykro mi, Mike, ale on w tej sprawie ma rację – Victoria położyła przyjacielowi rękę na ramieniu. – Nie chcesz chyba, żeby znowu wylądowała w szpitalu – parsknęła.

Blondyn w odpowiedzi spiorunował ją wzrokiem, a David rzucił mu zwycięski uśmiech. Od tyłu podszedł do niego Quent i klepnął go w ramię:

 - Przemyślałem sprawę. Odwieź mnie na tym czymś do domu.

 - Oj, tak mi przykro – zadrwił Mike. – Chyba nie masz trójosobowego motoru?

 - Nie, ale ten motor posiada opcję rozjechania idioty – odciął David.

 - Aż dziw, że jeszcze żyjesz – odparł blondyn.

David już miał coś na to powiedzieć, kiedy drzwi szpitala ponownie się otworzyły i tym razem stanęła w nich mama Carly.

 - Dzień dobry, pani Shaw – przywitał się Mike. Pewnie wcześniej uprzedził swoich przyjaciół, by nałożyli sobie Znaki, bo inaczej trudno byłoby wyjaśnić ich obecność.

 - Hej, Mike. Jednak dotarłeś? – spytała uprzejmie, schodząc po schodach.

 - Tak. Nie było łatwo, ale podołałem – wysunął podbródek do góry, a mama Carly się zaśmiała.

 - To miło. Ale pewnie wiesz, że Carly już nic nie jest – otoczyła córkę ramieniem i pocałowała ją w czoło. Były prawie tego samego wzrostu.

 - Już zdążyłam mu wszystko opowiedzieć – wtrąciła dziewczyna.

 - Może chcesz wrócić z nami samochodem? – zaproponowała kobieta, uśmiechając się do niego.

 - Moi przyjaciele czekają na mnie niedaleko, więc niestety nie skorzystam – skłamał Mike bez zająknięcia, potrząsając głową tak, że jego loki skakały dookoła jego głowy.

No tak, przecież bardzo często to robił. Oszukiwał, pomyślała Carly ponuro.

 - Och, to dobrze – odparła jej mama. – Idę do auta, muszę jeszcze zadzwonić do babci.

 - Jeszcze nie zdążyłaś tego zrobić? – spytała rozbawiona dziewczyna. – Myślałam, że już obdzwoniłaś całą rodzinę.

 - Nie – kobieta zarumieniła się trochę. – Ale mam taki zamiar – mrugnęła.

 - Mamooo! – jęknęła Carly, a Chris, Victoria i Mike się zaśmiali.

 - Nie krzycz tak i chodź wreszcie. Do zobaczenia, Mike! – zawołała na odchodnym.

 - Do widzenia – odparł Mike i zaczął machać.

Carly poszła za mamą. Obróciła się ostatni raz i rzuciła Davidowi przepraszające spojrzenie, pokazując mu na migi, że zadzwoni. Chłopak, który stał na boku, rozchmurzył się trochę i zawołał do czarownika:

 - Chodź, Quent, jedziemy!

 - Nie podoba mi się ten niebezpieczny błysk w twoich oczach – odparł niebieski, ale podążył za nim.

Mike poszedł w stronę gruchota, którym przyjechał (Carly miała nadzieję, że zwróci go w nienaruszonym stanie), a Chris i Victoria, którą jej chłopak musiał ciągnąć, niechętnie podążyli za nimi.
Doszły do niebieskiego samochodu jej mamy, a Carly otworzyła przednie drzwiczki samochodu i wpakowała się do środka. Mama zatrzasnęła za sobą drzwi, odpaliła silnik i w końcu pojechały do domu. Pani Shaw całą drogę wesoło trajkotała do córki, a Carly półsłówkami jej odpowiadała.
Kiedy weszła do swojego pokoju, rzuciła się na łóżko. Zaczęła rozmyślać o Nocnych Łowcach i stwierdziła, że jednak nie żałuje. Zresztą, co by jej z tego przyszło? Przyłożyła głowę do poduszki, bo strasznie miała ochotę na sen. Długi, najlepiej wesoły z Davidem bez koszulki (mogła przecież pomarzyć!). Ale wtedy przypomniała sobie o obietnicy, że do niego zadzwoni. Sięgnęła po telefon i wybrała jego numer (zdołała przez przypadek go zapamiętać). Odebrał po pierwszym sygnale.

 - Hej, Carls – rzucił do słuchawki.

A jej nagle odechciało się spać.
*********************************

Tak, wiem, wartkiej akcji nie ma xD Ale następnym razem bd lepiej :3 I w ogóle sorry, że tak długo musieliście czekać  :)
~~GWMHJ

15 komentarzy:

  1. Kocham Ciebie i tego bloga <3 zarąbiście piszesz :D :D :D ale chyba najbardziej kocham Mika <3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popraw, bo ona Cię zabije za pisownie tego imienia ;) :P

      Usuń
  2. W 100% zgadzam się z tym kimś wyżej :D Tylko czemu tak krótko...??

    OdpowiedzUsuń
  3. Co taki krótki!! Nie każ mi tak długo czekać na następny rozdział, bo się obrażę! ;p A tak w ogóle to rozdział świetny pomijając długość... :D ~`Wika~`

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham, kocham, kocham!!! To jest genialne! Ajgjtwhnqahudlg brak słów! Muszę ograniczyć wykrzykniki... Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Życzę weny i pozdrawiam ~ K.D.A.V.J

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham ⭐
    Więcej akcji z Carly i Davidem. ❤
    Błagam xd
    Czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. I tak było cudownie. Mowiłam, że rozdział będzie wspaniały i taki jest. Mike w tym rozdziale był taki słoodki *-* Ale i tak wolę Davida. Quent jest świetny! Czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  7. BOSKI XD
    Tak jak cały blog!
    Co tu dużo mówić? Masz talent!
    DAVID XD *______*
    Czekam na next.
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Twoja nowa super fanka
    Weronika W. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na nastepny rozdział!!! więcej Davida błagam *-* <3 <3 <3 cudowne to ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. aaaaaaa wiecej dawida. Wiecej powiadam i tradycyjnie PISZ WIECEJ I SZYBCIEJ

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej dopiero teraz odkryłam twojego bloga i sama się nad sobą użalam, że nie odkryłam wcześniej. Twój blog jest EPICKI, WSPANIAŁY, ZARĄBISTY
    OMG :* zakochałam się w twoim blogu i z niecierpliwością będę czekać na kolejne rozdziały :*♡ :)
    ps: życzę dalszej weny ^^ :) :D

    OdpowiedzUsuń
  11. !!!! Nie mam słów!!!! OMG umieram!! XD ja chcę więcej!!! Błagam szybciej z tymi rozdziałami!!! I więcej scenek z Quentem <3 <3 zakochałam się xD kolejna postać do kolekcji xD duuuużo weny!!
    Pozdrawiam ~Katniss

    OdpowiedzUsuń
  12. O raju. Nie komentowałam od dwóch rozdziałów, ale oczywiście przeczytałam :). Strasznie polubiłam Quenta, jest taki...magnusowy ( nie mogłam znaleźć innego określenia :) ). Zastanawiam się co sobie pomyślała mama Carly na takie szybkie cudowne ozdrowienie córki...Ja bym się tak trochę zdziwiła xD
    Sen o Davidzie bez koszulki, aww :3 Czekam na next i życzę duuuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko, myślałam, że już skomentowałam :o xd.
    Rozdział genialny *-*.
    Żal mi Mikea :(. On się tak poświęca (rycerz na białym koniu xd). Mike ninja :'D. I złodziej samochodów, szalony xd.
    O Zeusie, biedne auto. Może Mike przezuci się na motor?... Albo rower? Od razu na świecie mniej ofiar na drogach :'D.
    Quent jest genialny. Chyba mam nową ulubioną postać <3.
    Jaki krótki komentarz :o. #BrakWenyTakBardzo
    Czekam na nexta :***
    ~Zaczarowana (koza) xd

    OdpowiedzUsuń
  14. " - Nie, ale ten motor posiada opcję rozjechania idioty – odciął David." Kocham Cię.
    Quent jest moim nowym bogiem ♡♡♡
    Weny życzę i tulę.
    Choise.

    OdpowiedzUsuń