19 kwietnia 2015

Rozdział 19.

Ludzie, pierwszy raz mam z góry zaplanowane, co się stanie :o Mam nadzieję, że to zmiana na lepsze xd Dobra, teraz zapraszam do czytania :3
Aha, rozdział dla Narcyza <3 Para papa parabatai xd
*************

Obudziła się i zerknęła na zegarek, który leżał na szafce nocnej obok łóżka. Podparła się na ramieniu i przetarła oczy. Było po ósmej. Jak mam wolne, to oczywiście budzę się wcześniej, jęknęła w myślach.
Spróbowała ponownie położyć się i pospać, ale nic z tego nie wyszło – Carly jak raz się obudziła, nie było szans, żeby zasnęła ponownie. Zwlokła się niechętnie z łóżka i w piżamie poszła na śniadanie do kuchni.  Zobaczyła tam mamę, która siedziała przy stole i jadła śniadanie, przeglądając jakiś magazyn.

 - Hej - przywitała się i cmoknęła ją w policzek. - Są jeszcze bułki? - spytała, spoglądając na talerz mamy, na którym leżały ziarniste bułki, czyli te, które jadły tylko one.

 - Pewnie. A była kiedyś sobota bez bułek? - odparła ze śmiechem kobieta.

Bułkowe soboty można by uznać w domu Shaw'ów za tradycję. Zazwyczaj w piątek wieczorem (albo w sobotę rano, zależnie od tego, czy komuś chciało się iść do sklepu) rodzice kupowali w pobliskiej piekarni bułki. Sobota stanowiła wyjątek od innych dni, kiedy każdy przygotowywał sobie to, co chciał.
Carly podeszła do blatu, pokroiła bułkę i nałożyła na nią dżem brzoskwiniowy.

 - Znowu nie założyłaś kapci - westchnęła karcąco mama.

W odpowiedzi dziewczyna wzruszyła ramionami i oblizała łyżeczkę lepką od dżemu.
Usiadła naprzeciwko mamy przy stole i zaczęła zajadać śniadanie, a mama powiedziała:

 - Dzisiaj przyjedzie do nas ciocia Madge.

 - Sama? - spytała pomiędzy kęsami.

 - Nie - mama przewróciła stronę magazynu. - Nie jechałaby taki kawał drogi sama. Z wujkiem. I prawdopodobnie wpadnie jeszcze Paul. Matthew i Caroline pracują.

 - To świetnie! - ucieszyła się Carly.

Paul był jej ukochanym kuzynem od dzieciństwa, choć pomiędzy nimi była różnica pięciu lat wieku. Oprócz niego miała trzech kuzynów: Matthew, który ostatnio na poważnie zaczął pracować; Jacoba, który wyjechał do Angli i Michaela, który nadal mieszkał u swojej mamy. Caroline była jej jedyną kuzynką, bliźniaczką Paula i tak jak on pracowała w restauracji, choć innej niż jej brat. Widzieli się z nimi parę razy do roku. Ostatnim razem, kiedy go widziała, Paul miał ze dwa metry wzrostu i brzydką czarną brodę, która go postarzała. Co z tego, że był superprzystojny, jeśli przez tą głupią brodę nie było tego widać?
Miała kuzynów tylko od strony taty, mama była jedynaczką. Choć wydawało się to głupie, zawsze chciała żeby było na odwrót. Wolała być czyjąś "siostrzenicą", a nie "bratanicą". To lepiej brzmiało.
Usłyszały z przejścia odgłos człapania i po chwili do kuchni wszedł zaspany Tommy. Podszedł prosto do mamy, mruknął "Hej" i przytulając się do niej usiadł jej na kolanach. Kobieta zaczęła go głaskać po włosach. Carly dopiła kakao i sięgnęła po jakiś magazyn leżący na stole, który okazał się gazetą telewizyjną. Przekartkowała ją i przejrzała listę sobotnich filmów.

 - O ósmej lecą dziś "Piraci z Karaibów" - powiedziała, a Tommy od razu podniósł głowę.

 - Która część? - spytał podekscytowany.

 - "Klątwa Czarnej Perły".

 - Czyli...? - zapytał ponownie.

 - Czyli pierwsza - skierowała na niego oskarżycielsko palec. - Nie możesz się uważać za fana, skoro nie znasz tytułów filmów.

 - Ale ja to wiedziałem - zaperzył się. - Chciałem cię sprawdzić.

Carly zaśmiała się i odparła:

 - Akurat.

 - Właśnie, że tak! - zawołał chłopczyk.


 - Nie - odpowiedziała wesoło jego siostra, przewracając stronę gazety.

 - Musicie się od rana kłócić? - wtrąciła mama, zanim Tommy zdążył się odezwać.

 - To ona zaczęła - od razu odparł obronnie.

 - I znowu się myślisz – powiedziała szybko, zanim mama zdążyła jej przerwać i wyszła z kuchni.

Poszła do pokoju i rzuciła się na łóżko, zastanawiając się, co zrobić z dzisiejszym dniem. Wyjrzała za okno, żeby sprawdzić pogodę, ale się rozczarowała. Niby nie padało, ale słońca też nie było. Sięgnęła po komórkę, ale po chwili ją odłożyła. Wiedziała, że gdyby zaczęła przeglądać aktualności, straciłaby około pół godziny czasu. Marnotrawstwo.
Sięgnęła więc po książkę, położyła się na brzuchu i zatopiła się w lekturze.
Po dwóch godzinach do jej pokoju wszedł Tommy i oparł się o szafę.

 - Grasz w ping-ponga? – spytał.

 - Czemu nie? – założyła jakąś chustką moment przeczytany w książce i wstała z fotela, na 
którego przeniosła się w trakcie czytania.

Przeszli do małego pokoju „gościnnego”, gdzie nocowali ewentualni członkowie rodziny – o ile zmieścili się w tym mikroskopijnym pomieszczeniu. Rozłożyli mały stolik, którego mama używała do szycia na maszynie i założyli siatkę do tenisa stołowego, którą parę lat temu kupili w sklepie sportowym. Chwyciła paletkę i włączyła muzykę na telefonie.

 - Nie to! – skrzywił się jej brat, słysząc melodię. – To głupie!

 - Rihanna wcale nie jest głupia – mruknęła Carly, ale zmieniła utwór. – Może być?

 - Tak – rozpromienił się. – To jest przecież z „Wielkiej Szóstki”.

 - Z czego? – zdziwiła się.

 - No z tego filmu, na którym byliśmy ostatnio. To z Baymaxem…

 - Nieważne – burknęła i podrzuciła piłeczkę. – Gramy?

 - Dawaj! – odkrzyknął wyzywająco.

Zaserwowała i gra się zaczęła. Choć był młodszy, Tommy dotrzymywał jej kroku. Minusem gry na małym stoliku było mniejsze pole do ataków, jednak oni już opanowali tę sztukę w niezłym stopniu, choć Carly trochę lepiej od brata. Podczas gry pozostawała niewzruszona, za to Tommy niepotrzebnie się denerwował grą i przegranymi (które zdarzały się często). Ich gra polegała oczywiście na pokonaniu przeciwnika, ale także na głośnym krzyku do lecącej akurat piosenki z telefonu Carly, który miał imitować śpiew. Milczeli tylko kiedy rodzice wchodzili po coś do pokoju. Kiedy zamykały się za nimi drzwi, można było zacząć ponownie się wygłupiać.
Po pierwszej tego dnia porażce Tommy'ego, chłopak zażądał rewanżu. Carly stwierdziła, że równie dobrze może odrabiać lekcje do przyjścia wujostwa i Paula, więc chętnie się zgodziła.
W końcu tata zawołał ich na obiad, który jak nigdy przygotował on, czyli spaghetti.

 - Nie... - jęknął Tommy. Powlekł się z obrażoną miną do kuchni, gdzie tata postawił przed nim talerz z samym makaronem.

 - Jedz - rzucił tata. - I nie marudź.

Usiedli i zjedli pyszny obiad, choć nie obeszło się bez jęków najmłodszego z rodziny. Kiedy 
Carly wstała od stołu, żeby nalać soku do szklanek, zadzwonił domofon.

 - Sprawdzę, kto to - powiedziała i przeszła do przedpokoju, po drodze przeglądając się w lustrze i przygładzając włosy. Kto wie, może to David postanowił wpaść? Jak już miała go wypraszać, to ze znośną fryzurą.

Przycisnęła guzik i na małym ekranie pojawiła się twarz cioci Madge.

 - Halo? - odezwała się Carly, żeby poinformować ciocię, że ją usłyszy.

 - Otwórzcie! To my! - zawołała kobieta w odpowiedzi.

Trochę bezsensownie, bo gdyby nie było w domofonie kamerki, Carly nie byłaby w stanie rozróżnić gościa po głosie. Nie skomentowała jednak, tylko powiedziała:

 - Już otwieram.

Przyciskiem otworzyła im drzwi wejściowe i odsunęła się od nich, żeby zrobić gościom miejsce.

 - Przyszli! - krzyknęła w głąb domu, by poinformować resztę domowników.

Tymczasem drzwi się otworzyły z rozmachem i stanęła w nich ciotka.

 - Carly, kochanie! - zawołała, podchodząc do niej i przytulając ją. - Strasznie wyrosłaś - odsunęła ją od siebie, żeby popatrzeć jej w twarz, a Carly zachciało się wymiotować, bo znowu słyszała to samo.

 - Cześć, ciociu.

Spojrzała na kobietę, która niewiele się zmieniła od ostatniego razu, kiedy się widziały. Miała czarne, kręcone włosy, nadal była szczupła i wysoka. Zielone oczy błyszczały entuzjazmem, omiatając wzrokiem wszystko wokół. Jak zawsze energicznie, podeszła do mamy Carly, która właśnie wyszła z kuchni i pocałowała ją w oba policzki, po czym przywitała się z resztą rodziny. W drzwiach pojawił się wujek Jack, a tuż za nim Paul.
Tata podszedł do swojego brata i przytulił go „po męsku” (jeżeli można tak nazwać krótkie przytulenie). Obaj mieli brązowe oczy - znak charakterystyczny Shawów, czarne włosy, u taty Carly już przyprószone siwizną, choć był najmłodszy z rodzeństwa. Posiadali także duże brzuchy, efekty ciągłego oglądania meczów w telewizji w towarzystwie piwa.
Paul podszedł do niej i ją uścisnął. On był naprawdę olbrzymem, na dodatek pewnie anorektykiem.

 - Ile w ogóle masz wzrostu? – spytała na powitanie, uśmiechając się ciepło.

 - Metr dziewięćdziesiąt siedem – odparł, szczerząc się.

Porównała go z wujkiem, który stanął obok syna. Był wyższy o całą głowę. Głowę, którą zdobiła zdecydowanie niepasująca broda. Po wszystkich niezbędnych powitaniach mama zagoniła wszystkich do salonu, gdzie rozsiedli się każdy gdzie popadnie, po czym poszła z ciocią do kuchni robić kawę i herbatę.

 - Co tam, mała? – zagadnął Paul Carly, siedzącą na podłodze i opierającą się o ścianę.

 - Boże, biedna twoja dziewczyna. Nie znajdzie żadnego pretekstu, byś nie nazywał jej „mała” – odparła ze śmiechem, a Paul odpowiedział uśmiechem.

 - Aktualnie takowej nie posiadam – odparł.

 - Cały świat się raduje – mruknęła pod nosem, ale i tak ją usłyszał. Przewrócił tylko oczami.

Do pokoju weszły panie i zaczęły stawiać przed każdym szklanki. Carly sięgnęła po podawaną jej przez ciocię. Była stanowczo za gorąca, więc położyła kubek na podłodze przed sobą i zaczęła bawić się łyżeczką, przysłuchując się rozmowie reszty. Oczywiście najpierw padały pytania o resztę kuzynów: „Co tam u Caroline?”, „Jak radzi sobie Matthew?” i „Słyszeliście może jakieś nowości od Jacoba?”. Okazało się, że Caroline podobno ma chłopaka, do którego raczej się nie przyznaje, Matthew w Anglii oskubuje kurczaki, a Jacob sobie radzi i w końcu pogodził się ze swoją dziewczyną. Po niektórych tekstach Carly i Paul mocno się powstrzymywali od parsknięcia śmiechem. Kiedy dorośli (Paula nie liczyła, on tylko umownie był pełnoletni) wdali się w pogawędkę na tematy polityczne – zawsze prędzej czy później do tego dochodziło – Carly zaczęła się wpatrywać w swoją herbatę, wyłączając się. Po włożeniu do szklanki łyżeczki obserwowała zmianę kolorów, które zmieniały barwę ze pomarańczowej na szkarałatną, przyciągającej spojrzenia jak krew. Musiała wywołać rozbawianie swojego kuzyna, obracając szklanką pod różnymi kątami, bo szturchnął ją w ramię, prawie wylewając jej herbatę. Spiorunowała go wzrokiem i powiedział:

 - Widzę, że bardzo się nudzisz.

 - Coś sugerujesz? – spytała, patrząc, jak Tommy kładzie asa na karty. Właśnie drugi raz wygrywał z Paulem w tysiąca.

 - Nic. Może pooglądamy zdjęcia w albumach? – zaproponował.

Carly nie wiedziała czemu, ale jej rodzina często sięgała po stare fotografie rodzinne, przetrzymywane u chyba każdego członka rodziny. Sama nie odczuwała takiej potrzeby, ale skinęła głową i zawołała na Tommy’ego:

 - Młody, idź po albumy z gościnnego.

Tommy popatrzył na nią ponad ramieniem kuzyna i odparł:

 - Nie będziesz mi rozkazywać. Sama idź – po czym znowu skierował uwagę na karty.

 - Nie mogę – odparła, upierając się.

 - A bo co? – spytał zaczepnie, zagarniając karty Paula na swoją kupkę.

Carly uniosła wyżej szklankę z herbatą.

 - Piję. Nie mogę wylać – dodała.

 - Idź, to zagramy jeszcze trzy razy – zachęcił go Paul.

Tommy przekrzywił głowę, próbując podjąć decyzję. W końcu przeważyła wizja ponownego pokonania starszego kuzyna w karty, więc wstał i wybiegł z pokoju. Po chwili wrócił, taszcząc co najmniej pięć albumów. Paul odebrał mu trzy i położył je na podłodze. Wybrał jeden, Carly podał drugi i na chybił trafił je otworzyli. Przeglądali zdjęcia, które nie pochodziły z tego wieku i głośno komentowali:

 - Ej, to jest chyba babcia… Prawda?

 - Boże, to jest mój tata! On jest szczupły!

 - Nie, ciocia nie mogła chodzić w takim kapeluszu… Powiedz, że mam zwidy.

 - Na tym zdjęciu wyglądają jak przymuleni… Mocna imprezka lat osiemdziesiątych.

Tommy, naburmuszony, że Paul na jego prośby o grę odpowiadał tylko „Za chwilę” wkrótce do nich dołączył. Teraz siedział tuż obok kuzyna.

 - Carly, patrz! – zawołał nagle. – Ten facet jest podobny do taty.

Podał jej album, wskazując zdjęcie w lewym górnym rogu. Było czarno-białe, przedstawiało grupę ludzi pozujących do typowego zdjęcia rodzinnego.

 - Chodzi o tego na środku – doprecyzował jej brat.

Carly spojrzała na wąsatego mężczyznę, który był elegancko ubrany (jak wszyscy na zdjęciu) w koszulę, którą miał zapiętą pod samą szyję. Zastanawiała się, w której jego cesze Tommy dopatrzył się podobieństwa do taty. Mężczyzna na zdjęciu obejmował w pasie kobietę, która się szeroko uśmiechała. Była prawdopodobnie blondynką – na czarno-białym zdjęciu trudno było dokładnie stwierdzić – była ubrana w prostą czarną sukienkę do ziemi, a w uszach miała drobne kolczyki.
Wzrok Carly przesunął się na jej wąską talię, na rękę obejmującą w tym miejscu kobietę i zamarła. Spod białego materiału koszuli wydzierał się czarny zawijas, wyglądający jak tatuaż. Szybko przeglądnęła pozostałe postacie na fotografii, ale u nich nie spostrzegła niczego niepokojącego. Ponownie wróciła spojrzeniem na mężczyznę i zaczęła mu się bacznie przyglądać. Drugą rękę trzymał za plecami, więc nie zobaczyła nic, co by ją mogło zainteresować. Przypatrzyła się twarzy mężczyzny. Był rozpromieniony i szczęśliwy, cała jego postawa wyrażała dumę, ale w jego oczach widać niepokój. Zastanawiając się, o co chodzi, spojrzała na jego szyję i ponownie aż się zachłysnęła powietrzem. Tuż nad kołnierzykiem widać było kolejny atramentowy zawijas.
Paul i Tommy nie zauważyli w jej zachowaniu nic dziwnego, kiedy wstała i chwiejnym krokiem podeszła do mamy i cioci. Usiadła na obręczy fotela mamy, która popatrzyła na nią.

 - Carly, kochanie, co się stało? Strasznie zbladłaś – przyjrzała się jej twarzy z niepokojem.

 - Nic takiego – przełykając ślinę, dopowiedziała: - Możecie mi powiedzieć, kto to jest? – 
wskazała na mężczyznę.

Ciocia z ciekawością nachyliła się, żeby spojrzeć na zdjęcie. Przez chwilę porównywała faceta z wujkiem i tatą siedzących po drugiej stronie pokoju.

 - Hm – mruknęła. – Nos ma identyczny jak ci panowie – machnęła głową w kierunku braci. – I to taka wyraźna szczęka…

Mama kiwała głową, zgadzając się z ciocią.

 - Na pewno był jakimś przodkiem ze strony Shawów – powiedziała, ostrożnie wyjmując zdjęcie z folii. Odwróciła fotografię i powiedziała: - Jest podpis, tylko data. Wrzesień, tysiąc osiemset czterdziesty szósty.

 - To strasznie dawno… - powiedziała słabym głosem Carly, myśląc: To możliwe? To możliwe, że on był…?

Miała jeszcze jedną możliwość, by wykluczyć swoje podejrzenia.

 - Mamo… - zaczęła. – Ty też coś tu widzisz? Na szyi?

Kobieta pochyliła się i dodatkowo przetarła palcem miejsce wskazane przez Carly.

 - Kochanie, tu nic nie ma. Nic a nic – pokręciła głową.

Carly wstała i wyszła z pokoju, nie zważając na wołania obu pań. Zamknęła za sobą drzwi do swojej sypialni i bezwładnie osunęła się na podłogę.
Jeżeli się nie myliła, jej przodkowie byli Nocnymi Łowcami.

 **************

Okay, doszłam do 200 komentarzy XD
Aha, no i momentu, kiedy wszystko staje do góry nogami :’)
To tyle, postaram się szybciej pisać! :*
~~GWMHJ

14 komentarzy:

  1. Genialne. ♥♥ Trochę mało Davida ale jest Paul xd Jestem strasznie ciekawa co z tymi przodkami. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie!! Ej, to mi coś przypomina... Dyskusje o polityce, sprzeczanie się kto ma coś przynieść, Piraci z Karaibów, to ona zaczęła. A przed chwilą oglądałam z kuzynem wielką szóstkę i słucham tej zarąbistej piosenki. O.o A tak w ogóle to cudowny rozdział (jak zwykle). I czekam na nexta!! I na Davida xd Życzę weny i pozdrawiam ~ K.D.A.V.J

    OdpowiedzUsuń
  3. O żesz ty orzeszku xD Genialne!!!!!!!!! Ale jestem ciekawa co będzie dalej :v czekam czekam i doczekać się nie mogę... Duuuużo weny :*
    ~Katniss

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW! Idealne! Chyba polubię Paula...Ciekawa jestem kim dokładnie będzie facet z fotografii... Czekam na next x♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Bomba. Rozdział zarąbisty! Czekam niecierpliwie jak rozwinie się akcja z tym facetem z fotografii. No i oczywiście na Davida. Dlaczego nie przyszedł na rodzinne spotkanie Shaw'ów? No cóż objęte się smakiem. Postać Paula jest całkiem fajna. Ciekawe czy wpleciesz go w główną fabułę czy jest on tylko tak na jeden rozdział? No nic...
    Życzę weny i pozdrawiam!
    Weronika W.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy to nawiązania do szybkich i wściekłych xD? No bo Shaw i Paul... <3 nie no to tylko moja chora wyobraźnia a rozdział świetny !!

    OdpowiedzUsuń
  7. wydawalo mi sie to oczywiste za malo davida czekam z nie cierpliwoscia na nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. Bosky rozdział (jak zawsze) <3 czekam na kolejny :) Tylko ja nigdy nie moge sie doczekać na nowe rozdziały, sprawdzam codziennie czy jest :D A co do treści to superr, szkoda że nie było Davida :P Ale ja chyba jestem w nich (Carly & David) zakochana xD genialny rozdział, czekam na kolejny. Życze dużoooo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny *O*. Po co marnować czas na aktualności jaknsą książki? :')
    Bosze, czyli nie tylko moj brat jest taki "kochany", że nigdy mi nic nie przyniesie xd.
    Wow, wow, no brak słów <3.
    Jestem ciekawa kim dokładnie była para ze zdjęcia i czy akcja jakoś będzie się wokół nich kręcić.
    Wenny ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do LBA, szczegóły Tutaj!

    OdpowiedzUsuń
  11. Średnie, czytałam wiele lepszych opowiadań....

    OdpowiedzUsuń
  12. Strasznie oczywisty, czekałam na coś więcej jakiś zwrot akcji.... Ale się zawiodłam... ;/

    OdpowiedzUsuń
  13. Wlasnie skonczylam czytac twoje opowiadanie od poczatku i stwierdzam, ze mi sie podoba. Jedyne co mnie drazni to szablon, ale to dlatego ze jestem szabloniarką i no moje oczy sa bardziej wrazliwe niz powinnny <3
    Czekam na następny i zapraszam do mnie! ;3

    OdpowiedzUsuń