No, mam nadzieję, że
będziecie zadowoleni J
*
Wyszła z Instytutu i od razu poczuła mroźny wiatr,
zagarniający jej włosy na twarz. Z jednej strony była ciekawa, a z drugiej
troszkę się bała reakcji Mike’a. Na szczęście miała Victorię, a ta pewnie się
będzie doskonale bawiła.
Ruszyła w kierunku przystanku autobusowego, wiedząc, że
ma do przejechania całe miasto. Zastanawiała się, czy David specjalnie
zamieszkał jak najdalej od Nocnych Łowcach z Instytutu. W tym wypadku przypadek
wydawał się bardzo mało prawdopodobny. Pierwszym autobusem jechała około pół
godziny, a następnym drugie tyle czasu. Weszła do hotelu i na szczęście nikt
nie zwrócił na nią uwagi, gdy przemierzała hol.
Wcześniej obawiała się, że ktoś ją zatrzyma, ale bez problemu dostała
się do windy. Przycisnęła guzik i wjechała na ostatnie piętro. Zadzwoniła do
drzwi mieszkania chłopaka, a już po chwili usłyszała tupot stóp. Drzwi się
otwarły i doszedł ją wrzask zachwytu.
- Carls! – zawołał
Alex. Nikt jej tak nigdy nie nazywał, a bardzo lubiła to zdrobnienie. Ucieszyła
się z widoku małego. – Myślałem, że do mnie nie przyjdziesz.
- Oczywiście, że
przyszłam. Jest twój brat?
- Siedzi cały czas
w pokoju i nie chce się bawić! – poskarżył się.
- O nie! –
zawołała. – Może pójdziemy go wyciągnąć z tej jego nory?
- Dobra! –
pociągnął ją do jego pokoju i otworzył drzwi. – Daaavid! Zobacz, kto przyszedł!
Starszy chłopak leżał na mojej kanapie z poduszką na
głowie. Zerknął spod jaśka i jęknął.
- Cholera jasna.
Alex skoczył na łóżko i zaczął ściągać poduszkę z brata.
- Co tu tak
śmierdzi...? – zapytała Carly, po czym zauważyła puste butelki po alkoholu na
biurku. – Piłeś – stwierdziła.
Co on zrobił? Nie sądziła, że był nałogowym pijakiem,
więc doszła do wniosku, że musiało się stać coś poważnego.
Gdy nie doczekała się reakcji z jego strony, cicho
zawołała Alexa.
- Idź do kuchni,
weź kubek i nalej do niego zimnej wody.
- Zimnej? A po co?
– spytał zainteresowany malec.
- Może być
lodowata – żartobliwie połaskotała go w brzuch. – Sprawisz Davidowi zimną
pobudkę. Małemu rozbłysły oczy i popędził w głąb domu.
- Po co przyszłaś?
– westchnął spod poduszki.
- Żeby ci
utrudniać życie. A tak serio, to zastanawiałam się, czy wszystko u ciebie w porządku po tamtym wieczorze.
- Tak. I idź już
sobie, chcę spać.
- O, nie wątpię.
W tym momencie do pokoju z powrotem wbiegł Alex,
trzymając nie kubek, ale miskę wody.
- Nie dosięgam do
kubków – powiedział przepraszająco.
- Nic się nie
stało. To nawet lepiej – potarmosiła go po kasztanowej fryzurce.
David odsunął poduszkę, trochę zaciekawiony, a trochę z
podejrzliwością usiłował podsłuchać ich szepty. I wtedy Alex z zamachu chlusnął
na niego wodą. David poderwał się, a Carly i jego młodszy brat zaczęli się
śmiać. Chłopak popatrzył na nich wilkiem, a Alex dostał głupawki i zaczął
kręcić się na łóżku.
- No nie! –
krzyknął David. – Moja koszula!
Góra jego ubrania przyległa do jego torsu, stała się
prawie przezroczysta.
- Wygrałaś – wybełkotał
po chwili i oparł się o ścianę. Wyciągnął w jej stronę rękę, aby się podeprzeć,
ale ona się odsunęła.
- Sam się w to
wkopałeś.
David zaklął pod nosem i zawołał na brata:
- Wyciągnij mi
jakąś koszulę z szafy.
- Nie! – wrzasnął
młody i schował się za nogami Carly.
- Dwa Brutusy –
mruknął mokry chłopak. – Sio z mojego pokoju! – podparł się ciężej na ścianie,
a oni wyszli.
Rozsiedli się w salonie i zaczęli oglądać „Rudolfa
Czerwononosego”, bo wyglądało na to, że Alex uwielbia ten film, mimo to, że
zima już minęła. Po chwili do pokoju wszedł David, w koszuli koloru butelkowej
zieleni, od góry nie zapiętej, a z kolei dolne guziki były krzywo połączone.
Włosy miał rozczochrane i wyglądał z tą czupryną po prostu… normalniej,
zwyczajniej.
- Zapnij koszulę,
najlepiej prosto – powiedziała, kierując wzrok na telewizor.
- Ciesz się, że w
ogóle zdołałem ją założyć – mruknął.
Udała, że go nie dosłyszała, a on usiadł obok niej na
sofie, obejmując ją ramieniem.
- Jesteś jedyną
dziewczyną, której to przeszkadza – powiedział niewyraźnie.
Odepchnęła jego ramię.
- Świadomość, że
nie wszystkie dziewczyny na świecie tego chcą działa jak miska zimnej wody,
prawda?
Parsknął śmiechem i położył głowę na podgłówku.
- Jesteś nie do
zniesienia, Carls.
O
Boże, jeszcze zacznie mnie tak nazywać, pomyślała.
- Posłuchaj, mam
pytanie…
- Czego znowu? – dalej był trochę nieprzytomny.
- Kiedy napadły
nas demony… Jak pozbyłeś się swoich przyjaciół?
- Przyjaciół? O
kogo ci chodzi? – zapytał skonfundowany.
- O Patricka i
resztę.
- Aaaa… Powiedziałem
im, że dostałem smsa o jakiejś imprezie na drugim końcu miasta. I sobie poszli.
- Na serio? – Jak mogli być tacy tępi, pomyślała.
- Ta – skrzywił się. – Przyjaciele.
- Swój ciągnie do swego – skomentowała.
- Jesteś w zaskakująco dobrym humorze – wybełkotał.
- Tak już mam – odparła, po czym zapadła cisza
i wszyscy zaczęli znowu oglądać film.
Kwadrans później głowa
Davida opadła na jej ramię.
- Ej – syknęła. – Ogarnij się.
Spojrzała na niego i
zobaczyła, że zasnął. Westchnęła i skierowała spojrzenie na film. Po minucie
spostrzegła, że David krzywi się przez sen. Wstała, a on bezwładnie upadł na
sofę. Na dole jego pleców zauważyła czerwoną plamę. Dotknęła tego miejsca, a on
jęknął przez sen.
- Alex! – powiedziała.
Mały oderwał się od
telewizora.
- Co?
- Macie jakieś bandaże tutaj?
- Nie wiem… - wyglądał na zmartwionego. – A
co?
- Nic, spokojnie.
Poszła do kuchni i zaczęła
otwierać szafki, gorączkowo szukając środków opatrunkowych. Znalazła tylko
jakieś plastry z nadrukiem Kubusia Puchatka.
I nagle coś sobie
przypomniała rozmowę z Mikiem. Iratze, runa zdrowienia. Tylko ona mogła pomóc
Nephilim. Co ona miała teraz robić? Nie była Nocną Łowczynią, a David nie był w
stanie raczej sobie jej narysować, ale to była jedyna możliwość, więc
postanowiła spróbować. Przeszła z powrotem do salonu i zaczęła powoli budzić
chłopaka.
- David
- zero reakcji. – David! – potrząsnęła nim lekko i w końcu doszedł do
świadomości. – Nareszcie. Krwawisz.
- A… co? – na jego twarzy pojawił się
zdezorientowany wyraz. Po czym wciągnął ze świstem powietrze. – Już mi się
przypomniało.
- Ja ci za bardzo nie pomogę…
- Niestety.
- Za to mógłbyś spróbować narysować sobie
iratze.
- Widzę, że zaznajomili cię z terminami –
wystękał. – Dobra, idź po moją stelę, jest u mnie w pokoju, na lewej półce.
Poszła szybko do jego
sypialni i zauważyła szkatułkę na szafce opisanej przez Davida. Otworzyła ją, a
w środku znalazła stelę, podobną do tej, którą posługiwał się jej przyjaciel.
Zatrzasnęła szkatułkę i wróciła do chłopaka. Podała mu ją, a ten usiadł z
pewnym trudem. Spróbował zdjąć koszulę, ale w końcu zerwał ją po prostu i
nałożył prosty symbol na lewe ramię.
- Zadziałałoby skuteczniej, gdyby nie było
robione po pijaku i na ramieniu. Najlepiej jest tuż nad raną. I jeszcze tak mi
łupie w głowie… – powiedział z trudem.
- Musi wystarczyć – odparła. – A nie macie
jakiegoś Znaku na kaca?
- Co? Nie, niestety nie. – kiedy opuściła głowę, powiedział: -
Chociaż… Jest taka runa, niepopularna, jasnego myślenia. Durnie to brzmi, wiem.
Nigdy tego nie próbowałem, ale…
Nakreślił sobie szybko i
sprawnie Znak (widać Nocni Łowcy byli dobrze szkoleni w tej sztuce, nawet w
kryzysowych sytuacjach) i opadła z powrotem na kanapę.
- Jak szybko zadziała?
- Nie wiem, pięć minut?
- Okay – wstała i podeszła do Alexa, po czym
wzięła go na kolana. – Co tam, mały?
- Nie jestem mały! Film się skończył.
- To co teraz porobimy?
- Nalejesz mi soku? – zapytał. Alex cięgle się
uśmiechał, sama chciałaby mieć takiego braciszka, co jednak nie znaczy, że nie
kochała Thomasa. Przeszli do kuchni i zapytała się go, jaki smak napoju chce
wypić.
- Muszę jeden? Ja chcę mieszankę! – zaśmiał
się.
Wyciągnęli wszystkie kartony
z sokami jakie znaleźli i ustawili na ladzie. Alex ledwo dosięgał do pulpitu,
więc posadziła go na nim i teraz machał nogami, wskazując jej, które ma wlać do
szklanki.
- Jesteś pewny, Alex? Pomarańczowy, jabłkowy,
bananowy, brzoskwiniowy, śliwkowy i sok marchewkowy? – popatrzyła z
powątpiewaniem na czerwoną substancję w szklance. – Wypijesz to?
- Hmm – zastanowił się. – Nie. Odlej
marchewkowy.
Zaśmiała się, a mały
wyglądał na zdziwionego.
- Nie da się.
- Nie? To nie wypiję tego, fuj!
Westchnęła i wylała zawartość
naczynia do zlewu.
- To jeszcze raz? – uśmiechnęła się.
- Nie, teraz pomarańczowy tylko.
Kiedy podała mu szklankę,
odwróciła się i zobaczyła, że w drzwiach kuchni stoi David.
- Doszedłeś do siebie, gratuluję.
- Nie całkiem, ale owszem,
jest lepiej.
- To może mi teraz powiesz, co lub kto
doprowadził cię do takiego stanu?
- Dwa demony, nic wielkiego.
- Właśnie widziałam – spojrzała na niego z
wyrzutem.
- Zdołał mnie lekko drasnąć – wzruszył ramionami
i się skrzywił. – Nie do końca się wygoiło.
- Lekko? - Boże,
jak się popisuje, pomyślała.
- No dobra, mocno. Odpuść już – powiedział.
- Czyli wszystko dobrze,
tak? – zapytała niewinnie.
- Oczywiście – wyprostował się. – Jest świetnie.
- To ja już będę się zwijać.
Wyminęła go w drzwiach i
przeszła do przedpokoju. David pobiegł za nią i chwycił ją za ramię.
- Ej no, nie idź! Alex chce, żebyś została,
prawda, Alex? – zapytał małego, który za nimi przyszedł.
- Carls! On znowu na mnie zwala!
Potarmosiła go po włosach
Alexa i spytała:
- Jak myślisz, mam zostać?
- David mówi, że tak.
- Okay – powiedziała, bo coś jej wpadło do
głowy. Wzięła torbę i powiedziała: - David, możemy iść na chwilę do twojego
pokoju?
- Ja też chcę! – zaczął krzyczeć Alex.
Szepnęła mu parę słów do ucha i od razu się zgodził, że zaczeka.
- Idziesz? – spytała Davida, który popatrzył
na nią zaciekawiony. Poszła do pokoju i kątem oka spostrzegła, że zamyka drzwi,
po czym zaśmiała się w myślach.
Podeszła do biurka i
położyła na nim torbę, po czym odwróciła się do chłopaka.
- Siadaj – powiedział. Posłuchał jej, patrząc
na nią z podejrzliwością. Podeszła z powrotem do drzwi i wychodząc dodała: - W
torbie znajdziesz dzisiejsze lekcje, możesz sobie przepisać.
Po czym trzasnęła drzwiami i
poszła oglądać film z Alexem.
******************************
Dobra xD I co? Jestem
strasznie ciekawa waszych opinii! <3
Szalonego Sylwestra!
~~GWMHJ
Mega :D uwielbiam to opowiadanie :P a ta ostatnia akcja genialna :3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Również udanego sylwka :*
"Starszy chłopak leżał na MOJEJ kanapie z poduszką na głowie." Czy oby na pewno chodziło o te słowo? ;__;
OdpowiedzUsuńHahahahah końcówka najlepsza :D Dobrze mu tak. Lubię go, ale Mike i tak the best!
Świetny:) Nie mogę doczekać się następnego :D
OdpowiedzUsuńDavid <3
OdpowiedzUsuńUwaga! Zaczarowana pisze z telefonu i męczy się z małą klawiaturką. Tak więc za błędy przeprasza i nad nimi ubolewa.
OdpowiedzUsuńVi namawia ją do złego. Jak można oszukać Mike'a i nic mu nie powiedzieć?
Alex taki uroczy <333.
Hahahahah, *przybija z Alex'em piątkę i razem wybuchają nie pochamowanym śmiechem*.
Rudolf - bajka mojego dzieciństwa xd.
Ta rozmowa Carly i Davida... Szkoda, że nie ma runy na kaca xd.
Nie ma to jak wykorzystywać brata do zatrzymania dziewczyny. I ta końcówka :D. Najlepsza, hahahahaha
Więcej Darly, więcej Darly!!
OdpowiedzUsuńwięcej Mirly (?) XD
UsuńJa już nie wiem czy chcę Mirly czy Darly. Ehh, te dylematy.
OdpowiedzUsuńRozdzialik fajniusi, ale mam wrażenie, że Carly strasznie często tarmosiła Alex'owi włosy, co pod koniec było już wręcz męczące. Znów literówki. Ale i tak czekam na ciąg dalszy :) Olynte
ksiazkonaodlocie.blogspot.com
Bardzo podoba mi się Twój blog. Jest bardzo ciekawy. Widać, że masz na niego pomysł. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://zyciesamopiszescenariusze.blogspot.com